Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Iskry

Ze względu na wysoki wzrost nazywano go w całym Wilnie „kilometrem”. W tym względzie są pewne nieporozumienia. Miłosz, jak to poeta, zapewniał, że Korabiewicz miał co najmniej dwa metry trzydzieści, tata dawał mu 199 cm. Był studentem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Przyjaźnił się z tatą, Czesławem Miłoszem, Lechem Beynarem (późniejszym Pawłem Jasienicą), Teodorem Bujnickim, Antonim Bohdziewiczem…

Czasami daje się wybrać los podług swoich marzeń. Miłosz został poetą. Jasienica pisarzem historycznym, Wacław Korabiewicz… podróżnikiem. Pisze Jasienica: „Gdzie ten człowiek nie był, jakich tylko kontynentów nie zdeptał”. Nagle, gdzieś około lat 60. dostałem książkę z przypieczętowanym znaczkiem Ugandy, zaadresowaną do MNIE! Nie do taty. Nie wiem, czy było to intencją autora, czy remanentem w bibliotece. Skąd mógł wiedzieć, że Stomma ma syna? W każdym razie byłem szczęśliwy. Pochłonąłem wszystko od A do Z i przyznaję, że pamiętam do dzisiaj przede wszystkim ten moment, kiedy Korabiewicz staje przed niespodziewanym kopczykiem na środku drogi. Było to zaś po prostu gówno słonia… W kwestii: słoń a sprawa polska zmieniało to właściwie wszystko.

Potem „Kwaheri” zawędrowało do półki z najdroższymi mi książkami. Oryginał zaginął w stanie wojennym. Eli Miros zawdzięczam, że mam chociaż duplikat. Z tej samej serii przeczytałem potem Leo Valentina „Człowiek ptak”, „Zielone wzgórza Afryki” i wiele więcej. Było to wydawnictwo dla dorastającej młodzieży, więc przyjeżdżając po latach do Polski, z poczuciem, że jestem już o niebo dojrzalszy, nie spojrzałbym na nie nawet. Wydawnictwo dla małolatów. Cóż mnie to mogło obchodzić?

Polityka 38.2012 (2875) z dnia 19.09.2012; Felietony; s. 104
Reklama