Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wina Putina

Rozpoczęła się olimpiada zimowa w Soczi. W polskich mediach spotykam się raz za razem z terminem: „olimpiada Putina”. Niby nic, a tkwi w tym ubliżająca, parszywiutka sugestia. Jakoś dziwnie nikt nie pisał, że igrzyska zimowe w Squaw Valley w 1960 r. to „olimpiada Eisenhowera”, a w Albertville 1992 r. – Mitterranda. Wynikać ma z tego, iż olimpiada w Rosji nie daje satysfakcji milionom ludzi, a jest tylko osobistą wielkopańską, czy jak kto woli feudalną zachcianką Putina. Pokrętnym argumentem na poparcie tej tezy ma być fakt, tutaj już nasza prasa sobie nie żałuje, iż prezydent Putin daje się fotografować jako jeździec, rybak, płetwonurek, narciarz, hokeista… Spójrzcie państwo, jaki prymityw! Zgrywa się na supermana, a przecież te ryby na pewno podwieszają mu na haczyk niewolnicy, jak to robiła Kleopatra Markowi Antoniuszowi.

Żeby było zabawniej, wypisują to ci sami dziennikarze, którzy na naszym zaściankowym rynku chcieliby dostawać od polityków raporty o ich stanie zdrowia i kondycji fizycznej, gdyż nie chcemy być rządzeni przez zniedołężniałych staruchów.

Bolesław Chrobry nie uderzył wprawdzie mieczem w kijowską Złotą Bramę, z tego najprostszego powodu, że jej tam jeszcze nie było, toteż szczerbczyki-mieczyki naszej skrajnej prawicy są z bajki o złotej rybce rodem. Ale rzeczywiście zgwałcił ruską księżniczkę Przecławę. Poniżał w ten sposób Kijowian, jednocześnie dawał jednak dowód swojej królewskiej jurności.

Pozwólmy sobie powędrować w czasie. U schyłku XIV stulecia przyjmuje Władysław Jagiełło krakowskich wysłanników w łaźni, miał już wtedy pod czterdziestkę – wiek okazały jak na owe lata. Poseł musiał obejrzeć jego muskulaturę, ale przede wszystkim, Długosz dixit, jego stwardniałe w cieple i pokaźne przyrodzenie.

Polityka 7.2014 (2945) z dnia 11.02.2014; Felietony; s. 96
Reklama