Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Odszedł kompozytor niepokorny. Henryk Mikołaj Górecki

Czesław Czapliński / FOTONOVA / Reporter
Trudno uwierzyć, że już go z nami nie ma. Kompozytora, który był jednym z gigantów naszej muzyki, ale który zarazem nie miał w sobie nic z pomnika.

Był żywy, zadziorny, miał ostry często osąd rzeczywistości. Był niezależny od nikogo. Twardy Ślązak z urodzenia, w ostatnich latach góral z wyboru.

Od pewnego czasu już odchodził od nas – najpierw zaszywając się we wsi Ząb w swoich ukochanych Tatrach i porzucając prawie całkowicie twórczość, później poprzez chorobę, która go trawiła od paru lat. Nigdy zresztą nie był człowiekiem w pełni zdrowym; po przeżytej we wczesnym, ciężkim zresztą dzieciństwie, chorobie – zwichnięciu biodra, w które wdała się gruźlica kości, i szeregu operacji (w różnych okresach życia, nawet w latach 80.) – kulał przez resztę życia. Dobrze wiedział, co to jest cierpienie i może także dlatego umiał wyrazić je w muzyce. Kiedy jego III Symfonia – Symfonia Pieśni Żałosnych zdobyła tak wielką popularność, że trafiła na czołówki list przebojów nie tylko muzyki poważnej, ale i wszelakiej (co ciekawe, stało się to w szesnaście lat po jej powstaniu w 1976 r.), otrzymywał z całego świata listy od ludzi, którym ta muzyka udzieliła duchowego wsparcia. To muzyka, która pomaga przeżyć ból i żal, empatyczna i spokojna, a przez to kojąca.

Kiedy wykonano ją po raz pierwszy na Warszawskiej Jesieni, wielu krytyków oskarżyło Góreckiego o zdradę awangardy. Zwłaszcza, że wcześniej, od czasu efektownego debiutu na tym festiwalu w 1958 r. (Epitafium) i wykonań kolejnych interesujących utworów, znajdował się w jej czołówce. Jego ta krytyka nie interesowała, robił po prostu swoje. Tak, można powiedzieć, że odszedł od awangardy, ale nie było to nagły zwrot, była to konsekwentna droga twórcza. A i później jego utwory nie zawsze były tak łagodne i kontemplacyjne jak III Symfonia, miewały w sobie wiele rytmiczności i szaleństwa góralskiego grania, do którego uwielbienia zawsze się przyznawał. W trzech kwartetach smyczkowych, napisanych na zamówienie słynnego Kronos Quartet, ale dziś już wykonywanych przez wiele zespołów, są takie części – rytmiczne, transowe, rozpalające atmosferę do białości.

W ostatnich latach twórczości jednak rzeczywiście pogrążał się w kontemplację – taki jest jego ostatni, III Kwartet smyczkowy „Pieśni śpiewają”, takie są jego pieśni na chór, często o tematyce religijnej. Ostatecznie zamilkł na ostatnie pięć lat.

To, co pozostało, zapewnia mu miejsce wśród największych z największych wśród polskich twórców.

Zmarł w ostatnich miesiącach Roku Chopinowskiego. Chopina kochał. Uważny słuchacz w ostatniej części Symfonii Pieśni Żałosnych dostrzeże echo Mazurka op. 17 nr 4.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną