Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Co by tu powiesić?

Polskie muzea sztuki nowoczesnej

Wizualizacja wnętrza warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Wizualizacja wnętrza warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej. MWW / materiały prasowe
Absolutnie niezbędne do funkcjonowania muzeum? Siedziba i zbiory. Tymczasem w Polsce mamy muzea i bez gmachu, i bez kolekcji. Zajmują się sztuką współczesną. I jakoś sobie radzą.
Gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie stanie po północnej stronie Placu Defilad.MWW/materiały prasowe Gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie stanie po północnej stronie Placu Defilad.
Muzeum Współczesne we Wrocławiu - wizualizacja.MWW/materiały prasowe Muzeum Współczesne we Wrocławiu - wizualizacja.
Wrocławskie Muzeum Współczesne ma być otwarte przez 24 godziny na dobę.MWW/materiały prasowe Wrocławskie Muzeum Współczesne ma być otwarte przez 24 godziny na dobę.
Muzeum Sztuki w Łodzi - 3 tys. m. kw. w dawnej tkalni fabryki Poznańskich.Muzeum Sztuki w Łodzi/materiały prasowe Muzeum Sztuki w Łodzi - 3 tys. m. kw. w dawnej tkalni fabryki Poznańskich.
MOCAK w Krakowie - pierwsze wystawy już w maju!MOCAK/materiały prasowe MOCAK w Krakowie - pierwsze wystawy już w maju!

Podliczając sumiennie, dorobiliśmy się w kraju jednego jedynego muzeum sztuki nowoczesnej – w Łodzi. Z bogatą, sięgającą czasów przedwojennych historią, z zaszczytnym tytułem drugiego w swej kategorii powstałego na świecie, dwiema siedzibami, imponującymi zbiorami, gigantycznym bagażem doświadczeń. Jeśli jednak księgować dokładnie wedle dokumentów, to muzeów doliczyć się można aż czterech. Poza łódzkim będą to: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Współczesne we Wrocławiu i Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, które – zgodnie ze światowymi trendami – każe się nazywać skrótowo MOCAK (od Museum of Contemporary Art Kraków).

Wszystkie mają swoich dyrektorów i pracowników, budżety, mniej lub bardziej dopracowane programy i plany. A jednak to odliczanie do czterech przypomina nieco rachunkowość kreatywną, nie uwzględnia tego, co najważniejsze: lokali i zbiorów.

Polskie standardy

Najwięcej medialnej wrzawy towarzyszyło powołaniu placówki w stolicy. A to za sprawą kontrowersyjnej decyzji jury konkursu architektonicznego czy ciągnących się negocjacji organizacyjnych, zmian planów gmachu itd. W efekcie od konkursu upłynęły już cztery lata, a jeszcze nie wbito pierwszej łopaty i nie nastąpi to wcześniej niż za dwa lata. A na uroczystym otwarciu zabawimy się zapewne w okrągłą 10 rocznicę wyboru projektu. Na razie działa tzw. siedziba zastępcza – 1000 m kw. (z tego połowa to przestrzeń wystawiennicza), na miejscu sklepu meblowego w starym peerelowskim wieżowcu. Docelowo będzie to ponad 23 tys. m kw.

Na lśniące powierzchnie równie długo poczekają miłośnicy awangardy we Wrocławiu. Ale chyba warto, bo projekt budynku (20 tys. m kw.) – w odróżnieniu od tego w stolicy – jest oryginalny. I tu także pomyślano o doraźnej siedzibie; postanowiono usytuować ją w potężnym bunkrze z 1940 r., znajdującym się przy placu Strzegomskim. Rozmach tej prowizorki budzi szacunek: 3,5 tys. m kw. na sześciu kondygnacjach. Planowane otwarcie: we wrześniu.

Wrocław i Warszawa z zazdrością patrzeć mogą na Łódź i Kraków. W Łodzi sprytnie połączono kwestię nowej siedziby Muzeum Sztuki z budową wielkiego centrum handlowego Manufaktura. W efekcie prace Kobro i Strzemińskiego od dwóch lat mają dla siebie sporo miejsca (3 tys. m kw. powierzchni wystawowej) w budynku dawnej tkalni fabryki Poznańskich. Z kolei w Krakowie budynek MOCAK włączono w starą zabudowę słynnej fabryki Schindlera. Tu przydarzyło się coś – jak na polskie standardy – zupełnie nietypowego. Otóż robotnicy tak się pospieszyli, że gmach (10 tys. m kw., w tym 4 tys. na ekspozycje) stanął, gdy nie był jeszcze gotowy program działań artystycznych. Pierwsze wystawy otwarte zostaną w maju, niemal pół roku po zakończeniu budowy.

Krakowskie muzeum mieści się na Zabłociu. To odważna lokalizacja, zważywszy, że trudno mówić o tej dzielnicy: elegancka i bezpieczna (choć niewątpliwie z klimatem). Być może teraz się coś zmieni, a deweloperzy odkryją jej uroki. W pozostałych przypadkach muzea lepiej trafić nie mogły. Łódź – najbliższe okolice handlowej mekki całego województwa. Wrocław i Warszawa – ścisłe centrum, zarówno dla lokali zastępczych, jak i docelowych. Dodatkowo muzeum w stolicy Dolnego Śląska dołączy do znajdujących się w pobliżu: Muzeum Narodowego, Rotundy Panoramy Racławickiej i Muzeum Archeologicznego, z szansą na stworzenie wspólnej namiastki Dzielnicy Muzeów, na podobieństwo tej wiedeńskiej.

Poza urbanistycznymi, ciekawe są także konteksty artystyczne. Muzeum Sztuki w Łodzi nie ma w mieście żadnej konkurencji; to ono wyznacza od dziesięcioleci standardy prezentowania sztuki współczesnej. Luksusowa wydaje się także przyszła sytuacja placówki wrocławskiej. Ma się czym zajmować, bo tradycja miejscowej awangardy jest bogata, ale ciągle jeszcze czeka na pełne rozpoznanie i upublicznienie. Miejscowe biennale sztuki mediów WRO to dobry sojusznik edukacyjny, a Muzeum Narodowe ze wspaniałą kolekcją powojennej sztuki polskiej stanowi doskonały punkt wyjścia do zamierzeń Muzeum Współczesnego.

Dużo bardziej wymagający jest artystyczny kontekst dla nowych muzeów w Warszawie i Krakowie. Stolica to przecież siedziba Zachęty i Centrum Sztuki Współczesnej – placówek od dawna zgłębiających tajemnice współczesnej sztuki, posiadających własne duże kolekcje (dodatkowo CSW swoje całkiem okazałe zbiory prezentuje w quasi-muzealnej ekspozycji stałej). Nawiasem mówiąc, aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na pomysł, by powstające Muzeum Sztuki Nowoczesnej połączyć organizacyjnie z istniejącym CSW. Nowa instytucja już na starcie byłaby potęgą. A tak wszystkiego musi dorabiać się od zera, co w dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwe.

W efekcie Centrum Sztuki bardziej przypomina dziś Muzeum Sztuki, a Muzeum – Centrum. I potrwa to jeszcze dość długo. Podobnie jest w Krakowie. Wprawdzie ostatnio nieco podupadły, ale przecież ciągle jest konkurencyjny Bunkier Sztuki, a także Muzeum Narodowe – zaskakująco aktywne w minionych latach na polu sztuki nowoczesnej.

Głowa pełna pomysłów

W tej sytuacji sukces muzeów zależeć będzie od dwóch podstawowych warunków: posiadania zbiorów własnych i programu. I znowu prawdziwie muzealną kolekcją pochwalić się może tylko Łódź: 17 tys. obiektów robi wrażenie. Dalej jest już skromniutko. Wrocław: 400 prac, w większości zebranych przez lokalne Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. Kraków: 50 prac plus obietnica przekazania całkiem przyzwoitych prywatnych, gromadzonych od 30 lat, zbiorów obecnej szefowej muzeum Maszy Potockiej. Warszawa: około 60 prac 33 artystów. A to oznacza, że kolekcje własne stanowić będą dopełnienie kolejnych wystaw, ale stworzenie na ich podstawie stałych ekspozycji – przynajmniej na razie – nie wydaje się rozsądnym pomysłem.

Przyszłość pod tym względem także nie rysuje się różowo, bo prace, które były ważne dla polskiej sztuki w minionych dziesięcioleciach, nie są już dostępne. A zresztą na te mniej ważkie i tak brakuje pieniędzy.

Skoro nie ma pełnych magazynów, pozostaje pełna pomysłów głowa. Niedawno w Muzeum Sztuki Nowoczesnej odbył się panel dyskusyjny, w którym wzięli udział szefowie wszystkich czterech placówek. Kwestia tzw. linii programowej była jedną z żywiej dyskutowanych. Ciekawe, że dominowały w niej wątki mające więcej wspólnego ze społecznym funkcjonowaniem sztuki aniżeli z nią samą. W opinii Joanny Mytkowskiej (Warszawa), zadaniem muzeum jest „umacnianie nowoczesnej obywatelskiej debaty, wspieranie miejskiej kosmopolitycznej kultury, mierzenie się z globalnymi wyzwaniami współczesności”. Nic dziwnego, że z ciasnych wnętrz muzeum stara się wychodzić na zewnątrz, a dwa jego najbardziej oryginalne i udane projekty to stworzenie Parku Rzeźb na warszawskim Bródnie oraz interdyscyplinarny festiwal Warszawa w Budowie. Ten ostatni to tylko w części przedsięwzięcie artystyczne, ale też urbanistyczne, socjologiczne, ekologiczne, architektoniczne, a nawet społeczne.

Inni też odważnie deklarują, że kontakt z widzem i pozyskiwanie nowej publiczności jest ich priorytetem. Dorota Monkiewicz (Wrocław) zamierza otworzyć przestrzeń siedziby bunkra nie tylko przez 24 godziny na dobę, ale i wpuszczać tam wszystkich, którzy chcą coś tworzyć. Jarosław Suchan (Łódź) przypomniał paromiesięczną akcję „ms3 Re: akcja”, mającą przyciągnąć do muzeum ludzi, którzy wcześniej omijali je szerokim łukiem. A Masza Potocka w jednym z wywiadów zapewniała: „Zamierzam unikać wystaw służących zawiłej satysfakcji intelektualnej kuratorów”.

Słowem, wszyscy dyrektorzy chcą być bliżej społeczeństwa, ale równocześnie wszyscy deklarują wspólnotę systemu artystycznych wartości, opartego na modernistycznym paradygmacie sztuki awangardowej. Inaczej mówiąc, raczej nie możemy się spodziewać w tych muzeach przeglądów dorobku takich artystów jak Duda-Gracz, Beksiński czy Starowieyski, należących do zupełnie innego porządku estetycznego, za to bliskich sercu masowego widza.

Apetyt na kulturę

Jak pogodzić ową potrzebę flirtu z szeroką publicznością z własnymi elitarnymi gustami? Trudno powiedzieć. I nie dziwi, nieco prowokacyjnie postawione przez Dorotę Jarecką z „Gazety Wyborczej” podczas wspomnianej dyskusji, pytanie: „Czy w takim razie jest w przyszłości sens objeżdżać wszystkie te muzea, skoro być może zobaczymy w nich bardzo podobne prace?”.

Dostęp do unijnych pieniędzy w minionych latach skutkował wyraźnym wzrostem apetytów na nowe instytucje kultury lub choćby na nowe, okazalsze siedziby. Sęk w tym, że teraz te placówki trzeba będzie utrzymać. A w przypadku muzeów także kupować dzieła sztuki i organizować wystawy. A na to wszystko Unia już nie jest tak skłonna sypać groszem. W „Sposobie na Alcybiadesa” Edmunda Niziurskiego pewien anonimowy uczeń śle takie oto posłanie do autora zaniedbanej ściennej gazetki szkolnej: „Jak nie masz co powiesić, to powieś się sam”. Oby takiej rady nigdy nie musieli usłyszeć szefowie naszych muzeów sztuki współczesnej.

Polityka 15.2011 (2802) z dnia 09.04.2011; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Co by tu powiesić?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną