Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Lwy już ryczą

Festiwal filmowy w Gdyni 2011: relacja trzecia

Marcin Dorociński na planie filmu „Róża z Mazur” Wojciecha Smarzowskiego Marcin Dorociński na planie filmu „Róża z Mazur” Wojciecha Smarzowskiego Mateusz Skalski / fotografie od dystrybutora / materiały prasowe
Było gorąco jak w Cannes, ale od wczoraj znowu możemy przekonać się na własnej skórze, że Bałtyk to jednak Riwiera dla Eskimosów. Za to rośnie temperatura przed jutrzejszą galą kończącą festiwal, którą poprowadzi Maciej Stuhr.

Można się spodziewać, że będzie wesoło. Jakie jednak będą decyzje jury, pracującego w tym roku w międzynarodowym składzie, komu wręczone zostaną Złote Lwy, których ryk już słychać? Niewykluczone, że pewne rozstrzygnięcia mogą nas zaskoczyć, lecz trudno sobie wyobrazić, aby w końcowym werdykcie nie znalazły się tytuły najbardziej chwalone przez krytyków i gości festiwalowych.

Jeszcze przed inauguracją festiwalu mówiło się, że wygrał na pewno Wojciech Smarzowski, choć jury jeszcze o tym nie wie. Mam nadzieję, że teraz już wie. „Róża z Mazur” jest bez wątpienia najlepszym filmem tego konkursu, o czym zwykli widzowie będą mogli się przekonać niestety dopiero w styczniu przyszłego roku, kiedy obraz trafi do dystrybucji (termin związany jest z planowanym startem filmu na festiwalu w Berlinie). Warto poczekać. Smarzowski, twórca „Wesela” i „Domu złego” po raz pierwszy nie jest autorem scenariusza (napisał go Michał Szczerbic), ale już po obejrzeniu kilku sekwencji nie mamy wątpliwości, że to jego kino. Najzwięźlej można by powiedzieć, że „Róża z Mazur” to film o gwałcie. O gwałcie na ciele i na duszy, ale i na krainie, jaką są Mazury. Autochtoni w 1945 r, traktowani są jako obcy i gorsi. Nie tylko przez Rosjan, ale i przez Polaków. Jedną z nich jest tytułowa Róża Kwiatkowska, do której domu trafia Polak Tadeusz, mężczyzna po ciężkich przejściach, AK-owiec niemający zamiaru współpracować z nową władzą. Sam będąc ściganym, próbuje pomóc kobiecie narażonej ciągle na niebezpieczeństwo. To mocny, brutalny film, ale nie mógł być inny. Sceny zbiorowych gwałtów na długo pozostaną w pamięci, nie dadzą nam spokoju. To tak tworzyła się historia.

Ale ten drastyczny, pełen brutalności film opowiada zarazem o delikatnej i czułej miłości, o potrzebie nadziei w każdych czasach. Niezwykłe to połączenie, w pełni udane.

„Róża z Mazur” przekonuje, że Smarzowski jest już dzisiaj jedną z czołowych postaci w polskim kinie. (Przypomnijmy, że dostał nasz Paszport „Polityki” za debiutanckie „Wesele”). Świetnie zagrali główne role Agata Kulesza i Marcin Dorociński.

Wśród nagrodzonych filmów nie powinno zabraknąć przynajmniej kilku tytułów. Na pewno dostrzeżone zostaną obiecujące dzieła początkujących twórców: „Sala samobójców” Jana Komasy, „Wymyk” Grega Zglińskiego, „Ki” Leszka Dawida, „Kret” Rafaela Lewandowskiego. Jurorzy trochę się pomęczą z wyborem najlepszych aktorów, ponieważ tego roku naprawdę jest w czym wybierać. Z mężczyzn trudno będzie pominąć wspomnianego Dorocińskiego (który zagrał także główną rolę w „Lęku wysokości” Bartosza Konopki), ale rola Roberta Więckiewicza w „Wymyku” też jest świetna, a jest przecież jeszcze Marian Dziędziel, który zagrał w czterech filmach, i w każdym dobrze. Z kobiet oprócz Kuleszy liczyć się może Roma Gąsiorowska z „Ki” i Marta Honzatko z „Czarnego czwartku”. Dobrze pokazały się debiutantki, Katarzyna Zawadzka („W imieniu diabła”), Magdalena Czerwińska („Kret”). Ale nie zapominajmy, że w konkursie startował też, nagrodzony między innymi w Wenecji, „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego, z wielką rolą Vincenta Gallo. Trudno nagradzać nagradzane, ale pominąć też trudno.

Było więc miło, ale się skończyło. Teraz przed nowymi, pieszczonymi w Gdyni filmami najtrudniejszy sprawdzian – premiery kinowe i poddanie się ocenie widza kupującego bilet w kinie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną