Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Janusz Morgenstern (1922-2011)

Janusz Morgenstern nie żyje

Kuba, jak mówiono o Nim w środowisku, odszedł, więc będzie chwalony. Na pewno zasłużył na wszystkie komplementy, które dopiero teraz się pokażą Kuba, jak mówiono o Nim w środowisku, odszedł, więc będzie chwalony. Na pewno zasłużył na wszystkie komplementy, które dopiero teraz się pokażą Rafał Nowak / BEW
Zmarł wybitny reżyser filmowy Janusz Morgenstern. Należał do pokolenia, które odchodzi do przeszłości. To była niezwykła generacja, z traumą wojny światowej, z trudami wyborów życiowych w czasach komunizmu.

Niedawno zadebiutował jako aktor. W filmie Jacka Bromskiego „Uwikłanie” zagrał ojca głównej bohaterki, emerytowanego profesora prawa. To była tylko jedna scena: córka pyta go, w jakim funduszu emerytalnym ulokował pieniądze, co może mieć znaczenie dla całej skomplikowanej intrygi filmu, na co on odpowiada: Nie pamiętam. A czy powinienem pamiętać? Być może stał się ofiarą manipulacji, ale nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Morgenstern wypowiada te kilka kwestii niemal prywatnie, głosem spokojnym i cichym. To był jego zwyczajny sposób bycia. Zawsze opanowany, taktowny, nieulegający emocjom. Nigdy nie zauważyłem, by podnosił głos, obrażał się, wykłócał się z dziennikarzami na konferencjach prasowych (co przecież Jego kolegom zdarza się dość często).

Kuba, jak mówiono o Nim w środowisku, odszedł, więc będzie chwalony. Na pewno zasłużył na wszystkie komplementy, które dopiero teraz się pokażą. Był mistrzem, który nigdy nie pchał się na pierwszy plan, nawet w czasach, kiedy Jego filmy cieszyły się wielką popularnością widzów i uznaniem krytyki. Zawsze w środku życia filmowego, od lat 50. ubiegłego wieku uczestniczący we wszystkich ważnych wydarzeniach środowiska, a jednocześnie zawsze trochę z boku. Mówiąc językiem sportowym, nie grał na siebie, natomiast chętnie wypracowywał „sytuacje bramkowe” innym. Był autorytetem, ale nie nachalnym; tylko wyrażał swój pogląd, proponował, ale nie narzucał swego zdania. O takim producencie może marzyć każdy twórca. Reprezentował ginący w polskim pejzażu typ mędrca bezinteresownego. Mimo że zwykle to On miał rację.

Zaczynał jako drugi reżyser u boku Andrzeja Wajdy, który sporo Mu zawdzięcza. To przecież Morgenstern, jak głosi jedna z legend, wymyślił ze Zbigniewem Cybulskim scenę palenia spirytusu, jedną z najsłynniejszych w dziejach polskiego kina.

Reklama