Polscy fani etnofolku znają Geoffreya Gurrumula Yunupingu z jego debiutanckiego albumu „Gurrumul”, który ukazał się u nas nakładem wydawnictwa MJM w zeszłym roku i zyskał entuzjastyczne opinie krytyków. W związku z premierą jego drugiej płyty, „Rrakala”, artysta da koncert w Warszawie (Sala Kongresowa, 4 października) – album będzie już do nabycia w polskich sklepach muzycznych.
41-letni niewidomy od urodzenia aborygeński pieśniarz i instrumentalista (pochodzący z ludu Yolngu z australijskiego Terytorium Północnego) grał w latach 80. w zespole Yothu Yindi, który łączył muzykę tradycyjną z (zawartymi w piosenkach) aktualnymi problemami rdzennych mieszkańców Australii. Potem założył własny zespół. Pozostał wierny muzyce ludowej, ale zamiast instrumentów tradycyjnych wprowadził nowe, jak kontrabas, gitary czy fortepian. Z takim instrumentarium nagrał w 2008 r. wspomnianą płytę „Gurrumul”. Gdy album trafił na rynek brytyjski, artysta stał się objawieniem i zyskał światową sławę – Sting nazwał jego śpiew „głosem istoty wyższej” i zaprosił do wspólnego koncertowania.
Gurrumul korzysta z dawnych pieśni plemion z Ziemi Arnhema, które do dziś służą jako wehikuł odwiecznych mitów, ale modyfikuje ich formę i niekiedy aktualizuje treści. Utwory na płycie „Rrakala”, śpiewane w języku Yolngu, choć powstały niedawno, zawierają w warstwie słownej te same motywy co pieśni tradycyjne: opisy krajobrazów, wspomnienia z życia rodzinnego, a przede wszystkim odniesienia do świata przodków. Tak jak w przypadku pieśni tradycyjnych, czy to australijskich, czy afrykańskich lub indiańskich, mamy wrażenie, jakby narrator rozmawiał z duchami.