Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Szymanowski wychodzi w świat

Utwory Szymanowskiego coraz sławniejsze

„Król Roger” – przedstawienie z Bregencji (lipiec 2009 r.) w reż. Davida Pountneya. „Król Roger” – przedstawienie z Bregencji (lipiec 2009 r.) w reż. Davida Pountneya. MIRO KUZMANOVIC / Reuters
Wykonania w najważniejszych miastach Europy, pierwszy prawdziwy podbój Stanów Zjednoczonych, a nawet Argentyny – Karol Szymanowski osiąga pozycję, która od dawna mu się należy.
Karol Maciej Szymanowski (1882-1937).Wikipedia Karol Maciej Szymanowski (1882-1937).

W październiku przypadają 130 urodziny twórcy „Króla Rogera”; w marcu minęło 75 lat od jego śmierci. Jest to więc rok jubileuszów, ale w Polsce jego muzyki nie słyszy się częściej niż zwykle (oficjalny Rok Szymanowskiego był pięć lat temu).

Najwięcej dzieje się w Londynie. W lutym w Royal Festival Hall młody gwiazdor dyrygentury Vladimir Jurowski wykonał z London Philharmonic Orchestra III Symfonię „Pieśń o nocy”. Z kolei London Symphony Orchestra grała utwory Szymanowskiego pod dwoma dyrygentami. Na przełomie kwietnia i maja dała po dwa koncerty w londyńskim Barbican, paryskiej Salle Pleyel i brukselskim Bozar pod batutą Petera Eötvösa; zastąpił on inną wielką postać – Pierre’a Bouleza, który dwa lata temu nagrał z tą orkiestrą płytę z III Symfonią „Pieśń o nocy” (z solistą tenorem Stevem Davislimem) i I Koncertem skrzypcowym (z Christianem Tetzlaffem). Jednak 87-letni dyrygent z powodu choroby oczu był zmuszony przekazać pałeczkę młodszemu koledze. Na koncertach utwory te zostały obudowane muzyką Bartóka, Debussy’ego i Skriabina.

Po raz drugi orkiestra ta spotkała się z Szymanowskim pod batutą swego szefa Walerego Giergijewa na tegorocznym festiwalu w Edynburgu, gdzie podczas czterech wieczorów w Usher Hall zabrzmiały kolejno wszystkie cztery symfonie oraz oba koncerty skrzypcowe; każdej z symfonii towarzyszyło analogiczne dzieło Brahmsa. Cykl zostanie powtórzony w Londynie, Paryżu, Luksemburgu i częściowo Frankfurcie, nagrany na płyty i wydany pod marką LSO. Do Edynburga Giergijew zawiózł Szymanowskiego po raz drugi po tym, jak cztery lata temu z zespołem petersburskiego Teatru Maryjskiego pokazał „Króla Rogera” w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

Dla oper ten rok też jest szczęśliwy. Wielki sukces odniósł „Król Roger” na najważniejszym w Stanach letnim festiwalu operowym w Santa Fe, na który przyjeżdżają krytycy i menedżerowie ze świata. Dzięki temu w kolejce ustawiły się amerykańskie opery (m.in. Chicago, Seattle, San Francisco). Wcześniej już została ustalona premiera w maju 2014 r. w londyńskiej Covent Garden, ale trwają też ustalenia w La Scali i niewykluczone, że i tam dzieło zostanie pokazane w zbliżonym terminie. Być może przyspieszona zostanie też premiera w Metropolitan Opera.

W listopadzie odbędzie się premiera „Rogera” w Bilbao w reżyserii Michała Znanieckiego, który później pokaże ten spektakl w poznańskim Teatrze Wielkim. Wyreżyserował też w lipcu wczesną, zapomnianą operę Szymanowskiego „Hagith” w argentyńskim Teatro Colón, po raz pierwszy nie tylko w Ameryce Południowej, ale w ogóle poza Polską. Dzieło oraz postać Szymanowskiego i tam wzbudziły wielkie zainteresowanie.

Nie tylko dla koneserów

W wielu z tych sukcesów istotny udział ma Instytut Adama Mickiewicza i jego program Polska Music. Ale to kwestia ostatnich lat. Przez długi czas muzyka ta była rarytasem dla koneserów, takich jak brytyjski muzykolog Adrian Thomas, autor m.in. monografii Góreckiego i Bacewicz oraz książki „Polish Music since Szymanowski”, który kierując programem BBC Radio 3, poświęconym muzyce poważnej, w 1993 r. zainicjował festiwal „Polska!”.

O Szymanowskim pisali też Stephen Downes i Jim Samson, a działający we Francji Didier van Moere, także autor książki o kompozytorze, by ją napisać, nauczył się polskiego.

Jeden z pierwszych i ważniejszych muzyków orędowników Szymanowskiego Simon Rattle zetknął się z nim dzięki pianiście Paulowi Crossleyowi, który podsunął mu „Stabat Mater”. Młody dyrygent z miejsca zakochał się w twórczości polskiego kompozytora. Z prowadzoną wówczas przez siebie City of Birmingham Symphony Orchestra nagrał od 1994 do 2006 r. dla EMI szereg dzieł Szymanowskiego: „Króla Rogera”, „Harnasie”, III i IV Symfonię, koncerty skrzypcowe, pieśni z orkiestrą. „Czuję, że trafiliśmy z tą muzyką we właściwy czas” – powiedział nieistniejącemu już dziś magazynowi „Studio”. „Świat dopiero teraz jest gotowy na jej przyjęcie. Religijne utwory Szymanowskiego (...) odpowiadają coraz wyraźniejszej dziś potrzebie duchowości. Ta muzyka jest ponadto wspaniale różnobarwna i niezwykle emocjonalna. Anglicy nie byli w stanie przyjąć tak bardzo intensywnej i bezpośredniej emocjonalności, musieli do niej dojrzeć”.

Także w 1994 r. oba koncerty skrzypcowe nagrał czołowy kanadyjski dyrygent Charles Dutoit z solistką Chantal Juillet: „Bardzo nam odpowiada muzyka Szymanowskiego, która jest pełna cudownych kolorów i w tym sensie jakby mało środkowoeuropejska. (...) Ta muzyka nie jest może bardzo popularna, ale jej czas nadchodzi”.

 

Niespodziewanie w 2010 r. kolejnym ambasadorem muzyki Szymanowskiego stał się człowiek, którego nazwisko przez lata było synonimem awangardy: Pierre Boulez. Słynny dyrygent i kompozytor francuski w ostatnich dekadach zwracał się w stronę muzyki XX w., od Mahlera po Strawińskiego, nie stronił też od Beethovena i muzyki romantycznej, ale Szymanowskiego pod jego batutą nikt się nie spodziewał. Tymczasem okazało się, że jeszcze jako nastolatek zachwycił się „Źródłem Aretuzy” ze skrzypcowych „Mitów”. Przez lata jednak Szymanowski, jak mówi, nie wpisywał się w jego muzyczny pejzaż. W tej muzyce fascynuje go „jakiś porządek, ale nieuszeregowany, akceptujący nieład”.

Przekazując tegoroczne koncerty węgierskiemu młodszemu koledze, pozyskał dla niej nowego ambasadora. – Odziedziczyłem tę muzykę od Bouleza i ją pokochałem. Wiele się też z niej nauczyłem, zwłaszcza w dziedzinie instrumentacji – mówi Peter Eötvös, również znakomity dyrygent i kompozytor (jego dzieła operowe usłyszymy w najbliższym sezonie we Wrocławiu i Warszawie). Oczywiście zinterpretował dzieła Szymanowskiego zupełnie inaczej niż Boulez.

Kariera „Rogera”

Trudniej było przebić się „Królowi Rogerowi”. Z paru powodów: nader rozbudowanej orkiestry i chóru oraz trudności ze zrozumieniem enigmatycznego i egzotycznego libretta. Łatwiej było organizować nagrania czy wykonania koncertowe. Dutoit poprowadził cykl takich wykonań na przełomie XX i XXI w. w Paryżu, Montrealu, Nowym Jorku i Tokio. Wcześniej, w 1992 r., odbyły się pierwsze amerykańskie wystawienia sceniczne: w Buffalo i Detroit, w reżyserii Marka Weissa i ze scenografią Andrzeja Majewskiego. Miały dobre recenzje, ale o zasięgu lokalnym.

Dopiero w ostatnich latach ruszyła europejska kariera tego dzieła, które pojawiło się w Paryżu i Madrycie w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, na festiwalu w Bregencji w realizacji Davida Pountneya (którą powtórzono w Barcelonie), w teatrze w Bonn niemieckimi siłami oraz w Edynburgu i Petersburgu w inscenizacji Mariusza Trelińskiego, pod batutą Giergijewa.

Na edynburskim festiwalu ambasadorem Szymanowskiego jest sam jego szef, Jonathan Mills, także kompozytor. – Fascynuje mnie w Szymanowskim błyskotliwość orkiestracji i świetliste brzmienia. Jego dzieła mocno do nas przemawiają poprzez swą klarowność i przejrzystość. Głęboko odczuwamy ich liryzm i piękno. Stawiam go w ścisłym kanonie obok Ravela, Debussy’ego i Janačˇka. Szymanowski jest twórcą dla dnia dzisiejszego, patrzącym na Wschód i Zachód, w przeszłość i przyszłość. Nie było więc trudno przekonać Giergijewa, by poprowadził „Rogera”. Potem sam dopytywał, czy mógłby tu zaprezentować także inne dzieła.

Przypieczętowaniem kariery „Rogera” stał się spektakl z Santa Fe, a przede wszystkim udział w nim kolejnego wielkiego ambasadora – Mariusza Kwietnia, wybitnego wykonawcy roli tytułowej, który – jak niedawno powiedział POLITYCE – zamierza uczynić z niej swoją specjalność.

Reakcje i kalkulacje

Anthony Tommasini z „New York Timesa”, ten sam, który nazwał Kwietnia „polskim księciem”, po premierze w Santa Fe napisał: „Jestem zdumiony, czemu ta mistyczna, pełna przepychu i odważna polska opera wciąż jest taką rzadkością na scenach”. Taka zwykle jest pierwsza reakcja na muzykę Szymanowskiego.

Potem jednak przychodzą kalkulacje. Nicola Benedetti, jedna z najlepszych dziś wykonawczyń I Koncertu skrzypcowego, osiem lat temu wygrała nim konkurs BBC na Młodego Muzyka Roku. Była wówczas 16-latką, a sam koncert usłyszała po raz pierwszy dwa lata wcześniej – podsunął go jej pedagog Maciej Rakowski, polski skrzypek działający w Wielkiej Brytanii. – Zachwyciłam się od razu błyskotliwą instrumentacją, oryginalną formą, bo rzadko się zdarza, żeby solista grał przez cały czas, bardzo osobistymi emocjami niesionymi przez ten utwór i niepowtarzalnym zakończeniem, które jest jak uśmiech. Ale przed konkursem mówiono mi: może lepiej wybierz inny utwór, tego nikt nie zna i nie będzie efektu.

Kalkulacje związane są też z rozmiarami tych dzieł. Szkocka melomanka po wykonaniu w Edynburgu III Symfonii z udziałem wielkiej orkiestry i chóru, spytana, jak jej się utwór podobał, odrzekła: „Egzotyczny i bardzo drogi”. To prawda – na tej wspaniałej instrumentacji, którą wszyscy są tak urzeczeni, nie da się oszczędzić.

Wciąż też za Szymanowskim ciągnie się aura „kompozytora gejowskiego”. To oczywiście nie do uniknięcia, bo kompozytor był zdeklarowanym homoseksualistą i niewątpliwie miało to wpływ na „Króla Rogera”. Ale większość jego utworów to po prostu piękna muzyka i przypinanie łatek jej szkodzi. Tymczasem podczas panelu poświęconego Szymanowskiemu w Edynburgu ktoś z sali wysunął teorię, że kompozytor był sobą tylko w dziełach mistyczno-ekstatycznych, a te zainspirowane muzyką ludową czy religijne pisał dla pieniędzy. Widać, że w dziedzinie odkrywania Szymanowskiego sporo jest jeszcze do zrobienia.

Polityka 36.2012 (2873) z dnia 05.09.2012; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Szymanowski wychodzi w świat"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną