Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Coś fantastycznego

Polski design podbija świat

Aeroballs Jana Ankiersztajna, I nagroda konkursu. Aeroballs Jana Ankiersztajna, I nagroda konkursu. materiały prasowe
Lewitujące filtry wygrały w konkursie designerskim z mikserami molekularnymi, łyżką pokazującą smaki czy lodówką ukrytą w ścianie. Projektantem filtrów jest 22-letni student z Poznania.
Tastee - łyżka z receptorami smaku pomaga kucharzowi w przygotowaniu potrawy doskonałej.materiały prasowe Tastee - łyżka z receptorami smaku pomaga kucharzowi w przygotowaniu potrawy doskonałej.
Mikser do przygotowywania potraw kuchni molekularnej.materiały prasowe Mikser do przygotowywania potraw kuchni molekularnej.
Treat - urządzenie do przechowywania żywności i podgrzewania jej na sygnał z iPada.materiały prasowe Treat - urządzenie do przechowywania żywności i podgrzewania jej na sygnał z iPada.
Memory - ekspres do kawy z pamięcią. Wystarczy dotknąć, by dostać kawę, którą lubisz.materiały prasowe Memory - ekspres do kawy z pamięcią. Wystarczy dotknąć, by dostać kawę, którą lubisz.
Jan Ankiersztajn (z mikrofonem) odbiera nagrodę.materiały prasowe Jan Ankiersztajn (z mikrofonem) odbiera nagrodę.

Aeroballs unoszą się nad naszymi głowami niczym modele planet, ale ich zewnętrzna powłoka jest delikatna, jakby utkana ze srebrnej pajęczyny, i przy lepszym przyjrzeniu się widać, że cieniutkie niteczki tworzą struktury przypominające komórki. Zjawisko fluorescencji sprawia, że kule świecą, mogą też wydzielać różne aromaty. Ale Aeroballs to nie tylko lewitujące choinki zapachowe – ich szkieleciki wykonane są z filtra węglowego wyłapującego zanieczyszczenia z powietrza. Ozdobne kule unoszą się i poruszają przy każdym zawirowaniu powietrza, bo w ich wnętrzu znajdują się baloniki wypełnione helem. Opadają samoistnie, gdy filtr się napełni i stanie cięższy niż wypełniający je gaz szlachetny.

Pomysł Jana Ankiersztajna, studenta IV roku Architektury i Wzornictwa poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, ujął prostotą jury 10 międzynarodowego konkursu Electrolux Design Lab. Co roku z dziesiątków projektów na­gra­dzane są trzy prace, w tym ro­ku ich tematem przewodnim były zmysły. – I tak musiałem coś przygotować na zajęcia z mebla, więc pomyślałem, że jeśli jednocześnie będzie to projekt na konkurs, będę miał większą motywację – mówi twórca Aeroballs. – Pomysłów miałem kilka, ale po rozmowie z dr. Mateuszem Wróblewskim doszliśmy do wniosku, że latający filtr powietrza, który może pachnieć i ładnie wygląda, będzie się nadawał, bo jest użyteczny, a działa na zmysł powonienia i wzroku.

Janek znalazł się wśród 10 finalistów jako pierwszy Polak w historii tego prestiżowego konkursu dla studentów wzornictwa przemysłowego i najmłodszy z nominowanych. Na ogłoszenie wyników w mediolańskim muzeum wzornictwa Triennale pojechał wraz z rodzicami, starszą siostrą, siostrą bliźniaczką i dziewczyną.

Lampy, mieszadła, śpiewające talerze

Jak co roku wśród wyróżnionych projektów przeważały sprzęty futurystyczne, wykorzystujące nowoczesne lub wręcz nieistniejące jeszcze technologie i przeważnie uzależnione od całej masy urządzeń, jak iPhony, iPady czy inne tablety. Aeroballs konkurowały z dwoma domowymi mikserami do przygotowywania potraw kuchni molekularnej; urządzeniem do przechowywania i odgrzewania żywności; pomysłową ścianą-lodówką; łyżką z receptorami smaku, instruującą kucharza, jak doprawić potrawę; lampą pokazującą kolejność produktów potrzebnych do przyrządzenia danego dania; śpiewającym i liczącym kalorie talerzem oraz zmyślnym mieszadłem do sosów. Projekt Polaka wydawał się przy nich zadziwiająco mało wymyślny i jako jedyny niezwiązany z kuchnią. – Przyznam, że w pewnym momencie trochę byłem tym zaniepokojony i zaczynałem tracić nadzieję – mówi ojciec Janka Michał Ankiersztajn.

Kolejnym konkurentom komisja zadawała podchwytliwe pytania, wytykając słabe punkty ich pomysłów i niedociągnięcia. Janka też przepytywała o techniczne zasady działania jego filtra. Tłumaczył, że można go wykonać z węgla aktywowanego, z którego już dziś robi się filtry pasywne. Ponieważ Aeroballs wymagają cyrkulacji powietrza, powinny przyciągać kurz na zasadzie elektrostatyki. Na pytanie, czy filtry są jednorazowego użytku, podkreślał, że kurz można wytrzepać, ale nawet jeśli będzie się je szybko wyrzucało, to z utylizacją nie będzie problemu, bo są wykonane z materiału ekologicznego. – Jak usłyszałem, że trzecie miejsce dostała łyżka, a drugie lodówka w ścianie, byłem pewien, że nie mam szans. Ale nauczyciel nie wątpił w ucznia: – Największym atutem Aeroballs jest minimalizacja zastosowanych środków wyrazu. Walory techniczne decydują o formie, a co za tym idzie – urodzie – komentuje dr Wróblewski. – Janek skorzystał z tego, co najlepsze – z obserwacji zjawisk zachodzących w naturze. To swoisty sztuczny śnieg – idealny przykład designu bionicznego.

Jan Ankiersztajn pochodzi z domu projektantów. Rodzice są architektami, obie siostry studiują z nim na uczelni. Choć każde z rodzeństwa ma trochę inne zainteresowania, wszyscy od zawsze rysują, planują, kreślą. W dwa tygodnie po sukcesie Janka jego starsza siostra Maria otrzymała nagrodę im. Marii Dokowicz, przyznawaną co roku za najlepszą pracę dyplomową na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym. Doceniono jej pomysł przebudowy poznańskiego urzędu miasta, zajmującego gmach kolegium jezuickiego. Budynek bez cech kojarzących się z nowoczesnym państwem przeobraziła w centrum umożliwiające obywatelom aktywny udział w życiu społecznym i politycznym miasta. Komisja podkreślała, że projekt jest dojrzały i profesjonalnie zaprezentowany. Podobnie było z prezentacją Janka w Mediolanie, który jako jedyny wykorzystał w niej program do animowania ruchu obiektów.

Janka nie musiałem uczyć podstaw warsztatu projektowego czy sztuki prezentacji, co jest kluczowe w zawodzie designera, który zawsze musi tłumaczyć inwestorom istotę swoich projektów. Od razu mogliśmy się zająć pracą koncepcyjną – podkreśla Mateusz Wróblewski. Aeroballs to nie był pierwszy ciekawy pomysł Janka. Razem z kolegą wymyślili na konkurs na meble miejskie dla Poznania futurystyczny przystanek, pozyskujący energię z otoczenia i przetwarzający ją na oświetlenie i ciepło. – Praca nie została nagrodzona, ale zwrócił na nią uwagę Ross Lovegrove, gość specjalny jury, m.in. twórca wnętrz Airbusa.

Użytkowość, forma, ekonomika

Czym w takim razie jest ten design? Z pewnością błędne jest przekonanie, że to tylko pieszczota dla oka. – Istotą designu jest odpowiedź na bieżące problemy, a celem ulepszanie otoczenia człowieka. Najlepszy design powinien łączyć trzy cechy: użytkowość, formę i właściwą ekonomikę, która raz oznaczać będzie trwałość, innym razem znów dobrą cenę – mówi dr Wróblewski. Według niego, podziały w designie to pieśń przeszłości, co najlepiej pokazują wystawy na Design Milan Week, gdzie obok solniczek stoją concept cary czy chociażby innowacyjne moduły budowlane autorstwa wspomnianego już Lovegrove’a. – Zawsze będzie robota dla designera, bo świat się zmienia technologicznie i obyczajowo, a produkt doskonały wciąż nie powstał.

Ale jego poszukiwania trwają, podsycane przez producentów polujących na coraz to nowe rozwiązania. Konkursy designerskie rozpisywane przez wiodące firmy mają wyłapywać nowe pomysły, trendy, a w przypadku konkursów dla studentów również najzdolniejszych młodych projektantów. Jan Ankiersztajn w ramach nagrody wyjeżdża na staż do jednego z centrów projektowych Electroluxa. – Wyjazd do Sztokholmu cieszy mnie bardziej niż nagroda pieniężna – mówi.

Poznanie procesu wdrażania projektów to ważna wiedza dla designera. Tym bardziej że droga od wymyślenia przedmiotu do jego realizacji jest długa i wyboista, a projektant powinien cały czas trzymać rękę na pulsie, by mieć możliwość poprawiania ewentualnych błędów. Zresztą, na setki powstających projektów, do produkcji trafiają nieliczne. Z dziewięciu pomysłów nagrodzonych w kolejnych edycjach konkursu Electrolux Design Lab żaden jeszcze nie trafił na taśmę produkcyjną. Można to sobie tłumaczyć tym, że prawie wszystkie wykorzystywały jeszcze niedostępne techniki. Designerzy działają trochę jak wizjonerzy, którzy patrzą w przyszłość odważniej niż producenci czy konsumenci, a ich dzisiejsze pomysły mogą zawojować świat dopiero za jakiś czas.

Projekt, kalkulacja, produkt

Czy Aeroballs mogą kiedyś trafić do sklepów? Projekt jest na parę lat własnością Electroluxa, ale Janek ma nadzieję na jego wdrożenie, w końcu wystarczy kilka obliczeń, by wszystko zadziałało. – Chciałbym, aby klient miał w sklepie do wyboru różnego rodzaju kule: pachnące, świecące, zwykłe, by mógł zużyte odnosić do sklepu albo wymieniać filtr – mówi. Na razie nie powstał jednak nawet prototyp Aeroballs (w Mediolanie zaprezentowano jedynie makietę), a w procesie wdrażania nowych produktów przez wielkie firmy chodzi nie tyle o technologiczne ograniczenia, bo te są coraz mniejsze, ile o kalkulację. Decydenci muszą wyliczyć, na ile opłaca się im wdrożenie do produkcji wyprzedzającego epokę pomysłu. Wprowadzenie go na rynek zbyt szybko może bowiem przynieść ogromne straty finansowe.

Jak bardzo kręta może być droga od projektu do jego realizacji i ile trzeba czekać, by świat dorósł do oryginalnego pomysłu, pokazuje historia (z 1958 r.) nowoczesnego fotela z włókna szklanego i żywicy epoksydowej autorstwa Romana Modzelewskiego. Projekt zachwycił wówczas Zachód i samego Le Corbusiera, ale jego sprzedaż Francuzom się nie powiodła, a polskie firmy nie podjęły się jego produkcji. Dopiero w tym roku fotel Modzelewskiego powstał w firmie VZÓR pod nazwą RM58.

Aby nie powtórzyć tego samego błędu, Oskar Zięta, jeden z bardziej rozpoznawanych polskich designerów – gdy nie mógł znaleźć firmy, która zaryzykowałaby robienie mebli zgodnie z opatentowaną przez niego metodą dmuchania stali – zaczął sam produkować swoje ławki i taborety, tak poszukiwane teraz przez zagranicznych wielbicieli nowych form.

Gdy idę na rozmowy z dużymi włoskimi firmami na temat nowego projektu, niektórzy mówią, że chcę wozić chrust do lasu. Nie zgadzam się, bo polska myśl designerska miała już swoje wielkie momenty, a ja wierzę w jej przyszłość. Martwi mnie tylko, że tak wielu ludzi z pomysłami wyjeżdża, by pracować w zachodnich studiach projektowych. Dla równowagi powinno być też na odwrót – marzy dr Wróblewski.

Jan Ankiersztajn na razie upaja się sukcesem i czeka na wyjazd do Sztokholmu. – Nie boję się, że osiądzie na laurach, a wiem, co mówię, bo sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji – wygrana, dwa miesiące spijania śmietanki, a potem skrzecząca rzeczywistość i powrót do pracy. Pobyt w laboratoriach Electroluxa tylko utwierdzi go w przekonaniu, że to dopiero początek – mówi Wróblewski. Tak czy inaczej, pierwszy krok w designerskim świecie ma za sobą. Nawet jeśli nie Aeroballs – które sprzedawcy, by nie uciekły, musieliby chyba trzymać w specjalnych pudłach, jak samolatające piłki używane do gry w quidditcha przez czarodziei z powieści o Harrym Potterze – to pewnie z czasem któryś z projektów Jana Ankiersztajna trafi do produkcji. Lepiej wcześniej niż później. I najlepiej w Polsce.

Polityka 49.2012 (2886) z dnia 05.12.2012; Ludzie i Style; s. 103
Oryginalny tytuł tekstu: "Coś fantastycznego"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną