Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Pan z panteonu

Witold Lutosławski – miejsce w panteonie

Witold Lutosławski uważał, że talent jest darem, którego nie wolno roztrwonić, który nakłada na człowieka ogromną odpowiedzialność. Witold Lutosławski uważał, że talent jest darem, którego nie wolno roztrwonić, który nakłada na człowieka ogromną odpowiedzialność. Czesław Czapliński / FOTONOVA / EAST NEWS
Witold Lutosławski to nie tylko nasze dobro narodowe, to dobro całego świata. 25 stycznia przypada 100 rocznica jego urodzin, a Rok Lutosławskiego, ogłosiła UNESCO.
Kompozytor przy pulpicie dyrygenckim podczas Warszawskiej Jesieni, 1988 r.Grzegorz Rogiński/Reporter Kompozytor przy pulpicie dyrygenckim podczas Warszawskiej Jesieni, 1988 r.
Kwiecień 1989 r. - kompozytor w prezydium Niezależnego Forum Kultury odbywającego się na Uniwersytecie Warszawskim.Anna Beata Bohdziewicz/Reporter Kwiecień 1989 r. - kompozytor w prezydium Niezależnego Forum Kultury odbywającego się na Uniwersytecie Warszawskim.

Simon Rattle, legendarny szef Filharmoników Berlińskich, od lat ma dla muzyki polskiej nieocenione zasługi. Jeszcze ze swym poprzednim zespołem, City of Birmingham Symphony Orchestra, dawał liczne koncerty i realizował nagrania płytowe z muzyką Karola Szymanowskiego. Wykonywał wówczas m.in. jego III Symfonię, którą nazywa „jednym z największych arcydzieł końca XX w.”. Jej wspaniały, triumfalny finał rozbrzmiewa w zrealizowanym wówczas krótkim filmie o Lutosławskim „A Journey to Freedom”, jednym z serii zainicjowanych przez dyrygenta dokumentów o wybitnych kompozytorach XX w.

Na zeszłorocznych londyńskich Promsach poprowadził z Berlińczykami tę samą III Symfonię, wywołując entuzjazm wśród tłumów publiczności w Royal Albert Hall oraz krytyków. Powtórzył ją w Berlinie na sierpniowym koncercie inaugurującym sezon. Berlińczycy nie grali tego utworu od 1985 r., gdy wykonali go pod batutą autora. – Czas przyjąć go na nowo do panteonu wielkich kompozytorów – apeluje brytyjski dyrygent, który kulminację obchodów Roku Lutosławskiego w Filharmonii Berlińskiej zaplanował na luty.

Bywa, że po śmierci nawet najwybitniejszego twórcy rzadziej wykonuje się jego dzieła. Jednym udaje się wrócić do obiegu, innym jest trudniej. Lutosławski nigdy całkiem estrad nie opuścił, ale teraz będzie przypomniany z naprawdę wielkim rozmachem. Zwłaszcza że do propagowania jego twórczości zaangażowali się muzycy z absolutnej czołówki światowej.

Przyjaciele

Niektórzy z nich znali Lutosławskiego osobiście, a nawet byli z nim zaprzyjaźnieni. Wielu już odeszło – przecież kompozytor nie żyje już od prawie 20 lat. Nie ma więc już Mścisława Rostropowicza, dla którego powstał Koncert wiolonczelowy, czy George’a Soltiego, który dokonał prawykonania III Symfonii.

Ale Lutosławski w swoich muzycznych przyjaźniach chętnie przeskakiwał pokolenia. Na 2013 r. zatem Krystian Zimerman, inspirator powstania i adresat dedykacji Koncertu fortepianowego, zaplanował światową trasę z tym utworem. W samym styczniu zagra go w Paryżu (z Orchestre de Paris pod Paavo Järvim), Lucernie (z Luzerner Sinfonieorchester pod kierownictwem Jamesa Gaffigana), Londynie (z Philharmonia Orchestra pod dyrekcją Esy-Pekki Salonena) i Singapurze (z tamtejszą orkiestrą), a w lutym w Berlinie (z Filharmonikami i Rattle’em) i znów w Szwajcarii, tym razem z orkiestrą Tonhalle pod batutą Davida Zinmana. Polski niestety na tej trasie nie ma.

W Warszawie za to uczci dzień setnych urodzin Lutosławskiego inna wielka artystka, która była z nim zaprzyjaźniona: skrzypaczka Anne-Sophie Mutter. Kompozytor zachwycił się jej wykonaniem Partity na skrzypce i fortepian; miała wówczas zaledwie 22 lata i był to pierwszy w jej życiu utwór współczesny. „Nie wiedziałem, że tak można wykonać ten utwór” – powiedział. W efekcie napisał dla niej „Łańcuch II” na skrzypce i orkiestrę, a także zinstrumentował partię fortepianową Partity, żeby mogła oba dzieła wykonywać z orkiestrą na jednym koncercie; dopisał też krótkie, powolne Interludium bez partii solowej do wykonywania między nimi. Artystka zamówiła u niego koncert skrzypcowy, jednak rzecz niestety nie wyszła poza etap szkiców (znajdują się one w archiwum kompozytora w Bazylei, ale Lutosławski zastrzegł w testamencie, by nikt nie kończył jego utworów).

Sympatycznym drobiażdżkiem była krótka Kołysanka na skrzypce i fortepian, prezent dla skrzypaczki napisany, gdy spodziewała się dziecka. „To był przełom w moim muzycznym rozwoju” – wspominała Mutter swój pierwszy kontakt z muzyką Lutosławskiego, a o nim samym mówi: „Był wyjątkowo wyrafinowanym człowiekiem”. Będzie grać jego utwory w lutym w Bazylei, Kolonii, Viersen i Ludwigshafen z Sinfonią Varsovią, a w marcu – w wielu miastach Stanów Zjednoczonych ze stałym swoim fortepianowym partnerem Lambertem Orkisem.

Esa-Pekka Salonen także był bliski Lutosławskiemu w późnych latach jego życia – to za jego kierowania Los Angeles Philharmonic odbyło się tam prawykonanie ostatniej, IV Symfonii Lutosławskiego (zamówionej przez orkiestrę kilka lat wcześniej) pod batutą kompozytora. Dziś wybitny fiński dyrygent i kompozytor jest szefem londyńskiej orkiestry Philharmonia. Poza styczniowym cyklem koncertów orkiestrowych i kameralnych w Southbank Centre, poświęconych Lutosławskiemu, zainicjował także wyjątkową sprawę: poświęconą kompozytorowi podstronę na stronie internetowej orkiestry (woven-words.co.uk; nazwa wzięta z tłumaczenia tytułu jednego z utworów Lutosławskiego, „Paroles tissées”) stworzoną przy współpracy Instytutu Adama Mickiewicza. Można na niej znaleźć nie tylko program londyńskich obchodów, ale też filmy, galerię zdjęć, eseje. Salonen pisze na niej: „Lutosławski jest po prostu jednym z najważniejszych głosów XX w. Retrospektywa, która odbędzie się na jego setne urodziny, przyniesie nowym rzeszom publiczności jego przykuwającą uwagę, bogatą i pełną niesamowitej atmosfery muzykę, a materiały cyfrowe utrwalą jego dziedzictwo”.

 

Fiński dyrygent poprowadził też w grudniu serię koncertów poświęconych Lutosławskiemu ze swoją dawną orkiestrą, Los Angeles Philharmonic. Przy tej okazji nagrał I Symfonię, by skompletować wszystkie (poprzednie trzy zarejestrował już wcześniej); komplet wyda firma Sony Classical.

Emocje

Salonen – i nie tylko on – podkreśla, jak bardzo fałszywy jest stereotyp, który pojawia się nader często i u nas: że muzyka Lutosławskiego jest intelektualna i chłodna. Wspomina, że gdy sam się z nią w młodości zetknął, miała na niego przede wszystkim ogromny wpływ emocjonalny. To nie jest – jak mówi – przedmiot stworzony do podziwiania przez odbiorcę, ale dramatyczne historie opowiadane muzyką bardzo ludzką, pełną smutków i radości, czasem nawet tragizmu, niosącą głębokie przeżycia.

Skąd się wziął ten stereotyp? Prawdopodobnie z wypowiedzi i w ogóle ze sposobu bycia samego kompozytora, który był człowiekiem niesłychanie dyskretnym i zdecydowanie unikał opowiadania o innej niż techniczna stronie swojej twórczości. Nad tą zaś rozwodził się chętnie, opisując swój usystematyzowany język dźwiękowy; chętnie też mówił o sposobie oddziaływania na psychikę odbiorcy, jak to określał, „prowadzenia słuchacza przez utwór”. Jego sposób wysławiania kojarzył się nie tylko z wielką wewnętrzną elegancją, ale i z precyzją matematyka. Cechy osobowościowe kompozytora automatycznie przekładano na twórczość, choć wystarczy bez uprzedzeń posłuchać choćby któregoś z utworów wokalno-instrumentalnych, jak „Trzech poematów Henri Michaux”, wspomnianych „Paroles tissées” do tekstów poetyckich Jeana-François Chabruna, „Przestrzeni snu” do wiersza Roberta Desnosa czy wreszcie przezabawnych, pełnych dziecięcego niemal humoru „Chantefleurs et chantefables” (śpiewokwiatów i śpiewobajek) do wierszyków tego samego autora.

Muzyka, twierdził, po prostu wyraża samą siebie, jest „domeną świata idealnego”. Nie wszystkim jednak takie zdanie wystarczało. Rostropowicz, gdy otrzymał napisany dla siebie Koncert wiolonczelowy, musiał go sobie zinterpretować i wymyślił całą opowieść o walce jednostki z opresyjnym systemem (w domyśle: sowieckim; był to 1970 r., jeszcze przed emigracją wielkiego wiolonczelisty z ZSRR); jego żona, wybitna śpiewaczka Galina Wiszniewska, nazwała ten utwór „historią współczesnego Don Kichota”. Lutosławski jednak dystansował się od tego typu interpretacji.

Podobnie było z III Symfonią, która powstała w mrocznym czasie stanu wojennego i w związku z tym nie mogła uniknąć różnorakich aluzji ze strony komentatorów, zwłaszcza odkąd podziemny Komitet Kultury Niezależnej przyznał kompozytorowi za nią Nagrodę Solidarności. Także za granicą w bardziej mrocznych fragmentach utworu dopatrywano się jednoznacznie obrazu dramatu zniewolonej Polski, a w optymistycznym, niemal euforycznym i triumfalnym zakończeniu – nadziei na wolność. Po premierze w Chicago pisano: taki utwór mógł powstać tylko w Polsce i tylko teraz.

Kompozytor znów tłumaczył: „Nie było moim zamiarem wyrażanie w tej symfonii przeżyć społeczeństwa polskiego”. Przyznawał, że silne emocje mogą mieć wpływ na rezultaty pracy kompozytorskiej, ale komentował, że w gruncie rzeczy ten aspekt go nie obchodzi, ponieważ świat muzyki jest wystarczająco bogaty, by nie potrzebować podpórek z zewnątrz.

Człowiek

Miał w sobie coś, co zarazem budziło szacunek i stwarzało dystans. W bliższym kontakcie okazywał się wspaniałym, otwartym i ciepłym rozmówcą. Były tematy, których nie poruszał z zasady, np. religia, którą uważał za sprawę ściśle prywatną (przyjaciele wiedzieli, że był głęboko wierzący). Były sprawy, w których nigdy się nie uginał.

Wywodził się z rodziny o endeckich sympatiach; bliskim jej przyjacielem był Roman Dmowski, który w swych późnych latach nieraz trzymał na kolanach małego Witolda (chłopiec na jego cześć otrzymał na drugie imię Roman). Ale poglądy dorosłego Lutosławskiego były od endeckich jak najdalsze.

Gdy był kilkuletnim dzieckiem, jego ojciec i stryj zostali rozstrzelani w bolszewickim więzieniu w Moskwie. Nic więc dziwnego, że czuł wielką nieufność do wszystkiego, co pochodziło spoza wschodniej granicy, póki nie poznał Rostropowicza, a przez niego Rosji dysydenckiej.

Jego samego także można było nazwać dysydentem: w latach 70. podpisywał wszelkie listy intelektualistów do władz w obronie kultury i wolności słowa. Na dwa dni przed ogłoszeniem stanu wojennego wygłosił na odbywającym się wówczas Kongresie Kultury Polskiej głębokie, refleksyjne przemówienie na temat problemu prawdy w sztuce, bycia sobą i wierności sobie. Zgodnie z tą wiernością po 13 grudnia wycofał się z życia publicznego w PRL. Powrócił na polskie estrady i do mediów dopiero pod koniec lat 80. Przed pierwszymi wolnymi wyborami, jako jedyny reprezentował środowisko muzyczne w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie.

Nie znosił swoich utworów napisanych w latach socrealizmu, w tym niewątpliwego arcydzieła, jakim jest wciąż niezwykle popularny Koncert na orkiestrę. O „Preludiach tanecznych” i „Tryptyku śląskim” mawiał, że to chałtury stalinowskie. Mimo to grywane są do dziś. Adepci szkół muzycznych uczą się jego pedagogicznych utworów fortepianowych i piosenek, które pisał również w latach 50., dla zarobku, ale – w odróżnieniu od innych utworów – także z przekonania.

Działalność na polu rozrywki trzymał w ścisłej tajemnicy – za jego życia mało kto wiedział, że Derwid, autor takich przebojów, jak „Nie oczekuję dziś nikogo” (śpiewanego przez Renę Rolską) czy „Plamy na słońcu” (z repertuaru Ludmiły Jakubczak), to właśnie on. Wcześniej napisał też kilka pieśni masowych, w tym „Nową Hutę” czy „Służbę Polsce” (to ta, która rozbrzmiewa w czołówce filmu „Człowiek z marmuru”); o nich tym bardziej nie chciał mówić.

Ale nie mówił też nigdy o najszlachetniejszych sprawach swojego życia: działalności charytatywnej. O stypendiach, jakie fundował dla młodych muzyków, kompozytorów i wykonawców, opowiadali ich beneficjenci. O pomocy dla ciężko chorych wiedzieli tylko poszkodowani i ich rodziny.

Z daleka: wzorzec osobowy, nieledwie pomnik. Z bliska: człowiek o pełnej samoświadomości, nawet autoironiczny. Jak pisał w prywatnych notatkach wydanych już po jego śmierci: „Jak na megalomana przystało, jestem człowiekiem skromnym. Istotnie bowiem na skromność może sobie pozwolić ten tylko, kto jest przeświadczony o swych bogactwach. Pyszałkowatość jest często pokrywką przekonania o własnej niewielkiej wartości. (»Własnej«? Raczej wartości powierzonej!)”.

Ten ostatni nawias jest charakterystyczny: kompozytor uważał, że talent jest darem, którego nie wolno roztrwonić, który nakłada na człowieka ogromną odpowiedzialność. Brakuje dziś ludzi takich jak on.

 

Sto spotkań z Lutosławskim

Świat

• Londyn: Woven Words, dni muzyki Lutosławskiego w Southbank Centre i Royal College of Music (styczeń)

• Berlin: dni muzyki Lutosławskiego w Filharmonii Berlińskiej (luty)

• Tournée Krystiana Zimermana z Koncertem fortepianowym (m.in. Berlin, Paryż, Londyn, Singapur, Zurych)

• Koncerty w pierwszej połowie roku poza wymienionymi miastami również m.in. w Düsseldorfie, Sztokholmie, Barcelonie, Nowym Jorku (Lincoln Center) i innych miastach USA, Oslo, Trondheim (Norwegia), Tokio, różnych miastach Wielkiej Brytanii, Stuttgarcie, Monako

Kraj

• Inauguracja 25 stycznia w Filharmonii Narodowej z udziałem Anne-Sophie Mutter (Warszawa)

• Festiwal Witolda Lutosławskiego Łańcuch X (Warszawa, styczeń–luty)

• 9 Międzynarodowy Konkurs Wiolonczelowy (21–28.02) i Kompozytorski (rozstrzygnięcie w marcu) im. Lutosławskiego (Warszawa)

• Esa-Pekka Salonen i londyńska Philharmonia Orchestra w Warszawie (marzec)

• Festiwal Chopin i Jego Europa (organizator: Narodowy Instytut Fryderyka Chopina) w tym roku pod hasłem „Od Chopina do Lutosławskiego”, w programie znajdzie się ok. 20 utworów Lutosławskiego w wykonaniu wybitnych artystów (15–31 sierpnia)

• Cykl audycji w Polskim Radiu (Dwójka): koncerty archiwalne, rozmowy, wspomnienia

Zwiększony udział muzyki Lutosławskiego w programie Filharmonii Narodowej; obecność także na innych estradach krajowych

Płyty, rejestracje

• Komplet symfonii – Los Angeles Philharmonic, dyr. Esa-Pekka Salonen (Sony Classical)

• Kontynuacja cyklu dzieł symfonicznych – BBC Symphony Orchestra, dyr. Edward Gardner (Chandos)

• Lutosławski/świat – 5 płyt CD (z archiwum Polskiego Radia) i jedna DVD (z archiwum WFDiF), większość nagrań ukaże się po raz pierwszy (NInA)

• 8-płytowy album z nagraniami m.in. pod batutą kompozytora (Polskie Nagrania na zamówienie MSZ – dla placówek kulturalnych i dyplomatycznych na świecie)

Kontynuacja nagrań Dzieł Wszystkich – Filharmonia im. Lutosławskiego we Wrocławiu

Internet

lutoslawski.culture.pl

woven-words.co.uk

nina.gov.pl – tu od września będą dostępne nagrania wszystkich utworów Lutosławskiego, każdy w przynajmniej jednym wykonaniu

Spacerownik po Warszawie Lutosławskiego – aplikacja na telefony komórkowe

Polityka 01.2013 (2889) z dnia 01.01.2013; Kultura; s. 79
Oryginalny tytuł tekstu: "Pan z panteonu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną