Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Buk w Bugu

Dlaczego nie upraszczamy polskiej ortografii?

Mirosław Gryń / Polityka
„Wyhodząc z założeńa, że mowa ludzka jest kompleksem pewnej skali dźwiękuw – pisał w 1921 r. Brunon Jasieński w „Mańifeście w sprawie ortografji fonetycznej” – idealną pisowńą (...) będźe pisowńa z gruntu prosta i ściśle fonetyczna”. Dlaczego nie jest to takie proste?
Mirosław Gryń/Polityka
Sprostowanie do tekstuPolityka Sprostowanie do tekstu

Tekst został opublikowany w POLITYCE w lutym 2013 roku.

Otóż rewolucja jest obca naturalnym procesom, jakie zachodziły w języku polskim. Od kiedy w XII w. Polacy przejęli alfabet łaciński, który nie był szyty na ich fonetyczną miarę, całe stulecia zajęło im – pozostając przy tej krawieckiej metaforyce – fastrygowanie pasującego na nich ubrania (fonia z grafią powinny tworzyć materiał jednolity). Była to praca żmudna, która początkowo przypadła w udziale kościelnym skrybom. Setki lat wysiłków nad ujednoliceniem polskiej ortografii sprawiły, że jej obecny stan to system spójny i – przede wszystkim – konsekwentny.

Zacytujmy raz jeszcze Jasieńskiego, którego manifest jest świetnym punktem wyjścia do dyskusji o zrewolucjonizowaniu zasad pisowni: „Absurdem jest dla wyrażeńa jednego i tego samego dźwięku używańe 2 rużnyh znakuw (liter)”. Tyle że postulowana przezeń (i to nie dla żartu!) zamiana ó na u byłaby etymologicznie nieumotywowana, a uproszczenie ortografii uniemożliwiłoby prześledzenie ewolucji, jaką przez wieki przeszły poszczególne wyrazy. Dzięki obecnemu stanowi polskiej ortografii w zasadzie każdy z nas może się zabawić w etymologicznego detektywa i np. stwierdzić, że nazwa warszawskiego Bródna nie ma swego źródłosłowu w brudzie, ale pochodzi od okolicznego brodu wiślanego (oboczność o:ó).

Zestawienie brud/bród każe zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem: uproszczenie ortografii w sposób znaczny uszczupliłoby zasób leksykalny słownika, który i tak już jest bogaty w formy homonimiczne. Weźmy choćby triadę: bóg/Bug/buk, sprowadzoną (idąc tropem Jasieńskiego) do jednej formy: buk (na początku zdania pisana z wielkiej litery). Przy obecnym stanie ortografii wszystko jest semantycznie jasne już na wstępie, łącznie z odmianą przez przypadki. Po uproszczeniu zasad nie dość, że deklinacja nastręczałaby mnóstwa problemów (D. l. poj.: buka? boka? buku?), to jeszcze dopiero kontekst wskazałby, o który desygnat chodzi. W tym przypadku warto przytoczyć klasyczny już dziś angielski konstrukt językowy stworzony w 1972 r. przez prof. Williama J. Rapaporta z Uniwersytetu w Buffalo: „Buffalo buffalo Buffalo buffalo buffalo buffalo Buffalo buffalo”. Jest to zdanie złożone z samych homonimów, z pozoru nonsensowne, ale gramatycznie poprawne i znaczy „Bizony z Buffalo, które są zastraszane przez inne bizony z Buffalo, same zastraszają inne bizony z Buffalo”. Podobny (i sensowny!) ciąg istnieje w języku malajskim (bahasa riau): „Sayang, sayang, sayang sayang sayang. Sayang sayang sayang?”, czyli „Kochanie, kocham cię. Czy ty mnie kochasz?”. Powyższe przykłady to tylko dowód na to, że bogactwo naszego języka jest jego zaletą, nie wadą i – wbrew pozorom – komunikację ułatwia.

Dyskusje nad uproszczeniem ortografii to oczywiście nie tylko polska specyfika. Z reformą na tym polu próbował się zmierzyć w 1998 r. niemiecki rząd. Jednak na forsowane przezeń zmiany (m.in. podział długich słów i zastąpienie litery ß przez ss) gwałtownie zareagowała tamtejsza prasa. Bunt rozpoczęli dziennikarze. Argumentowali, że zmian w języku nie można wprowadzać w sposób sztuczny, bo następują one naturalnie w czasie, a urzędnicze dekrety doprowadzą jedynie do chaosu. I rzeczywiście. Jak wykazały badania opinii publicznej, do dziś niespełna połowa Niemców opanowała uproszczone zasady, a ponad 2/3 z nich chciałoby przywrócenia starego systemu. Od reformy jednak rząd nie odszedł, a zmiany wdrażane są nadal.

Na gruncie polskim ostatnia duża reforma ortografii miała miejsce w 1936 r., kiedy to m.in. uregulowano pisownię wielką i małą literą oraz zrezygnowano z końcówek -em, -emi (np. tem, temi) na rzecz -ym, -ymi. Od lat 90. wszelkie, najczęściej jednostkowe, zmiany ogłaszane są w komunikatach Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN i stanowią zwykle próbę dotrzymania kroku zmieniającej się rzeczywistości (w tym tej elektronicznej) i powszechności uzusu językowego. Za taką próbę można uznać (dla wielu do dziś kontrowersyjną) decyzję o dopuszczeniu alternatywnego zapisu wulgaryzmu chuj jako huj. Wersja pisana przez ch jest co prawda uzasadniona etymologicznie (od prasł. xujь – cierń, kolec), ale powszechność uzusu – m.in. nagminne powielanie błędnej pisowni przez samo h na murach i jej niejako opatrzenie się – skłoniła RJP do jej językowej legitymizacji.

Do Rady Języka Polskiego wciąż spływają pomysły, pytania i prośby uproszczenia ortografii, ale „zawsze są to projekty cząstkowe, nieprzemyślane i nieracjonalne”, którym brakuje szerszej perspektywy. Ustosunkowuje się więc ona jedynie do tych, które pochodzą od organów państwowych i samorządowych oraz towarzystw naukowych. Dlatego zmiany, jakie są przez RJP wprowadzane, mają charakter jednostkowy, by nie rzec – kosmetyczny. Jeśli chodzi o postulaty bardziej znaczących korekt w ortografii, płynące ze środowisk naukowych (a więc tego, co nas ewentualnie czeka), warto na koniec przywołać propozycję wybitnego znawcy współczesnej polszczyzny i kodyfikatora rodzimej ortografii prof. Edwarda Polańskiego, przewodniczącego Komisji Ortograficzno-Onomastycznej Rady Języka Polskiego. W pracy „Reformy ortografii polskiej – wczoraj, dziś, jutro” czytamy: „Proponuję zmienić pisownię typu: szyi, nadziei, alei, epopei, Ziai, Krei, na szyji, nadzieji, aleji, epopeji, Ziaji, Kreji, aby w pisowni zachować jednolity temat wyrazu”. To chyba najbardziej rewolucyjna od lat zmiana, jaką RJP mogłaby wprowadzić do rodzimej ortografii.

*

Tekst pochodzi ze specjalnego wydania Niezbędnika Inteligenta "O języku w mowie i piśmie" z dnia 2012-10-24, dostępnego w Sklepie Polityki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama