Chyba się zahartowałem
Wolność, kara i „Wenus w futrze” [WYWIAD Z POLAŃSKIM]
Janusz Wróblewski: – Jak się zmieniło pana życie po wyjściu ze szwajcarskiego aresztu? Czy groźba deportacji wywołuje w panu lęk?
Roman Polański*: – Nie, po prostu nigdzie teraz nie jeżdżę. Wcześniej dużo podróżowałem, więc niespecjalnie się tym przejmuję. Oczywiście, pewne sprawy łatwiej byłoby załatwiać za granicą.
Stosunek ludzi do pana nie uległ zmianie?
Nie. Może Szwajcarzy stali się bardziej serdeczni. W czasie domowego aresztu w Gstaad dostawałem od nich wiele listów, odwiedzali mnie, przynosili podarunki, butelki wina. Ten czas był trudny głównie dla mojej rodziny, zwłaszcza dla moich dzieci. Przez prawie rok pozbawiono je kontaktu ze mną. Musiały przyjeżdżać do Szwajcarii, żeby się ze mną zobaczyć, a to dość skomplikowana sprawa, gdy się chodzi do szkoły.
(…)
Wydaje mi się, że „Wenus w futrze” jest odwróceniem, reinterpretacją mitu Pigmaliona. Bohaterka, aktorka, prowokuje i dąży do zniszczenia, czyli wymierzenia kary mężczyźnie, reżyserowi.
To było właśnie interesujące. Zrobiłem film dla pań, który – mam nadzieję – bardzo im się spodoba. Wcześniej kobiety były w moich filmach ofiarami. Tu jest odwrotnie. Facet jest ofiarą. Lecz z Pigmalionem ma to raczej niewiele wspólnego.
* Roman Polański (rocznik 1933) – reżyser, scenarzysta, aktor, jeden z najwybitniejszych twórców kina. Urodził się w Paryżu. Ukończył łódzką filmówkę. Zrealizował m.in. „Wstręt”, „Dziecko Rosemary”, „Chinatown”, „Tess”, „Pianistę”. Jego najnowszy film, komedia erotyczna „Wenus w futrze”, wejdzie do polskich kin 8 listopada.