Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Więzienny rap

Raper, który chciał się podpalić

„Kilkanaście lat temu jako 20-latek popełniłem błąd i go odpokutowałem. Byłem wtedy chłopakiem z blokowiska, z warszawskiej Chomiczówki. Narkotyki były powszechne w moim środowisku”. „Kilkanaście lat temu jako 20-latek popełniłem błąd i go odpokutowałem. Byłem wtedy chłopakiem z blokowiska, z warszawskiej Chomiczówki. Narkotyki były powszechne w moim środowisku”. Piotr Tomczyk
Rozmowa z Andrzejem Żuromskim, raperem znanym jako Żurom, o życiu w stanie oskarżenia, próbie podpalenia się i akcji Stop pomówieniom.
„Całą nienawiść skierowałem wtedy na ministra Ziobrę i PiS, ale potem zobaczyłem, że to nie jest wina jednej partii, tylko systemu”.Piotr Tomczyk/Materiały prywatne „Całą nienawiść skierowałem wtedy na ministra Ziobrę i PiS, ale potem zobaczyłem, że to nie jest wina jednej partii, tylko systemu”.

Piotr Pytlakowski: – Kiedy w pana życiu pojawił się Jezus?
Andrzej Żuromski: – Siedem lat temu. Trafiłem wtedy do aresztu pomówiony przez człowieka o pseudonimie Jezus, handlarza narkotykami z Kielc, który w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary zgodził się obciążać innych. Został tak zwanym małym świadkiem koronnym. Zeznał, że handluję narkotykami, że sprzedałem mu poprzez kuriera 3 kg marihuany i 10 kg amfetaminy. Stało się to w Warszawie, ale w nieustalonym miejscu i w nieustalonym czasie. On sam nigdy nie widział tej transakcji, wszystko odbyło się przez pośrednika.

Znał pan wcześniej Jezusa?
Na oczy go nie widziałem. On mnie też nie znał. Wiedział jedynie, że jestem raperem. Zeznawał, że mam kluby w Warszawie i studia nagraniowe. Ktoś mu to podpowiadał albo sam zmyślał. Policja wpisała mój pseudonim w internetową wyszukiwarkę i tak mnie znaleziono.

Dlaczego obciążał kogoś, kogo w ogóle nie znał?
Mam swoją teorię. Był w Kielcach zespół hiphopowy, ja zamierzałem wydać im płytę, ale ci ludzie przez ponad rok nic nie zrobili w tej sprawie. Stwierdziłem, że nie będę dłużej czekał i dam komuś innemu szansę. Potem pseudonim jednego rapera z tego zespołu pojawił się w aktach mojej sprawy. Ten człowiek podobno pożyczył pieniądze od Jezusa i obiecał, że odda mu z procentem. W związku z tym, że ja się wycofałem z kontraktu, ten mu pieniędzy nie oddał i wyjechał za granicę. Podejrzewam, że Jezus ze złości wrzucił mnie do tej sprawy. Wiedział o mnie tylko, że jestem muzykiem. Oczywiście, nie mam na to dowodów, ale tak mi się ta układanka skleja. Ten kielecki raper występuje w aktach w charakterze niemego świadka, bo od lat jest poszukiwany. Nie wrócił do Polski.

Jest ktoś, kto potwierdza wersję Jezusa?

Polityka 49.2013 (2936) z dnia 03.12.2013; Społeczeństwo; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Więzienny rap"
Reklama