Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Fryderyk wyszedł do ludzi

Co warto wiedzieć przed jubileuszową galą rozdania Fryderyków

materiały prasowe
Polskie nagrody muzyczne doczekały się kolejnego liftingu. 24 kwietnia wręczone zostaną po raz 20. Znów – jak przed laty – w Sali Kongresowej. Ale po raz pierwszy na wielkiej imprezie biletowanej.

Po 20 latach sporo już wiemy o Fryderykach. Przede wszystkim – że w najbliższej perspektywie nikt już nie wyprzedzi Katarzyny Nosowskiej, która ma na koncie, solo lub z zespołem, aż 31 statuetek. A nagrody polskiego przemysłu fonograficznego, odpowiednik amerykańskich Grammy czy brytyjskich BRIT Awards, wręczane od 1995 roku – zawsze za osiągnięcia w poprzednich 12 miesiącach – mocno się ostatnio zmieniły.

Jeśli więc trudno będzie dogonić rekordzistkę, to dlatego, że w ubiegłym roku znacznie ograniczono liczbę kategorii, żeby odbudować nadwątlony prestiż Fryderyka. Pomysł spotkał się ze zrozumiałą krytyką środowiska (mniej kategorii oznacza mniej nagród), ale zaowocował mocniejszym niż zwykle wsparciem dla zeszłorocznej zwyciężczyni Meli Koteluk (skądinąd inspirującej się twórczością Nosowskiej). W tym roku ma miejsce kolejna rewolucja, która zweryfikuje zainteresowanie nagrodami zwykłych odbiorców polskiej muzyki: na 20. edycję Fryderyki zapraszają do Sali Kongresowej nie tylko środowiskowych gości, bilety były dostępne w normalnej sprzedaży. Tym wszystkim, którzy znajdą się na miejscu, należy się więc krótkie wprowadzenie.

Fryderyk pechowcem był od samego początku. Jeszcze przed pierwszą edycją oprotestowano statuetkę kojarzącą się z nieporadną karykaturą Chopina. Wybór imienia dla bohatera nagrody też krytykowano, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się dobrym symbolem łączącym interesy kategorii rozrywkowych, jazzowych i muzyki poważnej.

Fryderyk wysmuklał więc z czasem, ale gdy trafił do Sali Kongresowej, na pełną rozmachu galę wyprawianą mu w pierwszych latach za pieniądze branży przeżywającej okres boomu, natychmiast przyjęto go jako symbol establishmentu, któremu można się demonstracyjnie sprzeciwić. Stąd Kazik Staszewski, regularnie nagradzany – najczęściej w kategorii Autor roku – z równą regularnością nie odbierał statuetek. Na parę lat urosło to do rangi swoistego leitmotivu Fryderyków. Prowadzący galę próbował zwykle jakoś wyjść z niezręcznej sytuacji: „Przepraszamy, ale Kazik nie mógł dziś być z nami”. Na co z widowni odzywały się rozbawione okrzyki znajomych Kazika: „Siedzi w domu!”.

Najbardziej pamiętano Fryderykowi oczywiście skandale. Autorką największego była młodziutka Agnieszka Chylińska, która, odbierając w roku 1997 statuetkę za nagrania z grupą O.N.A., zadedykowała ją swoim nauczycielom: „Fuck off! Nienawidzę was!”. Nawet Złote Fryderyki – przyznawane za całokształt twórczości i wybitne osiągnięcia – wzbudzały kontrowersje. Statuetki nie zgodziła się przyjąć Maryla Rodowicz, o czym zawiadamiała na swojej stronie internetowej.

Nora Niemen odmówiła w 2004 roku przyjęcia nagrody dla zmarłego ojca za zbiór jego archiwalnych nagrań, uznając, że nie w tej kategorii powinno się go uhonorować. Artyści reggae narzekali, że wrzuca się ich do kategorii Etno/Folk, wydawca Stachursky’ego protestował przeciwko likwidacji przegródki Dance/Techno (z trudem udawało się niektóre specjalistyczne szufladki wypełnić nominacjami), a Kazika Na Żywo zgłoszono do kategorii Piosenka poetycka. Krytycy źle oceniali jazzową część rady Akademii Fonograficznej za zbyt arbitralne ocenianie, czym jest jazz, a czym nie jest. W stosunkowo małym środowisku muzyki poważnej narzekano z kolei na dominację Fryderyków przez płyty z często nagradzanej wytwórni DUX.

Niezależni wydawcy w ogóle często nagrodę bojkotowali, nie zgłaszając swoich fonogramów, co przedstawiciel jednego z koncernów sklasyfikował kiedyś jako szpan dziewczynki z zapałkami: „Jestem głodny i zaziębię się na śmierć”. W sumie trudno byłoby znaleźć jedną osobę, której Fryderyki naprawdę i pod każdym względem pasowały.

Co najgorsze, okres prosperity w przemyśle muzycznym trwał po roku 1994 krótko. Wytwórniom płytowym zaczęło brakować pieniędzy na reklamę i promocję, a w końcu i na nagrody. Fryderyk przeniósł się więc z wielkich sal do salonu z płytami, czyli stołecznego Traffic Clubu, a wreszcie – w roku 2005 – ktoś wpadł na pomysł, by ogłosić zwycięzców podczas transmisji w internecie. „Myślałem, że Fryderyka dostanę w załączniku do maila” – celnie żartował wtedy nagrodzony Krzysztof Kiljański. Showbiznesowej bądź co bądź nagrodzie odebrano wtedy (na szczęście tylko na moment) jej istotę – instytucję dorocznego show. 

Przy okazji Agnieszka Chylińska wyśmiała trofeum w felietonie dla „Machiny”, pisząc, że kiedy już zasiada do głosowania, to po to, by „urywać łby” konkurencji. A nagrody przyznaje sobie lub w najgorszym razie kolegom. Decydująca o zwycięzcach Akademia Fonograficzna przez lata rosła bowiem sukcesywnie – dopisywano kolejnych nagradzanych artystów, zmieniały się więc proporcje między nimi a innymi pracownikami branży, w szczególności dziennikarzami. To nie wpływa na wiarygodność trofeum. Regulamin nagrody nie pozwala jednak zreformować składu AF bez robienia rewolucji. 1300 dzisiejszych członków Akademii wraz z osobami towarzyszącymi wypełniłoby prawie cały gmach Kongresowej. To ciało ociężałe, którego typy bywają okrutnie przewidywalne. W tym roku zwycięzcą może być nominowany we wszystkich czterech rozrywkowych kategoriach Dawid Podsiadło, ale kto wie, może pokrzyżuje mu szyki Edyta Bartosiewicz – dla Akademii wybór prosty, historycznie uzasadniony i bardziej zachowawczy.

Czy jednak z powodu odchudzonej listy kategorii, niewielkiego wpływu nagrody na sprzedaż czy przewidywalnych typów należałoby się Fryderyka pozbywać? Z całą pewnością nie. To nie tylko trofeum, nie tylko statuetka i nie tylko honor. To punkt zborny dla całego przemysłu nagraniowego. Ważne nawet wtedy, gdy oznacza tylko miejsce, gdzie się przychodzi ponarzekać. A gdyby ktoś miał wątpliwości, czy nagrody mogą mieć dziś wpływ na muzyczną rzeczywistość, niech zostanie w Sali Kongresowej po rozdaniu Fryderyków, bo tego samego wieczoru odbędzie się tu koncert – z udziałem orkiestry – tegorocznego zdobywcy jazzowej nagrody Grammy, polskiego pianisty i kompozytora Włodka Pawlika.

Amerykanie potrafią lepiej? Może i tak, ale zwróćmy uwagę, że Fryderyka Pawlik dostał już dawno temu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną