Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Książę peryferii

Zmarł Marek Nowakowski

Marek Nowakowski (1935–2014) Marek Nowakowski (1935–2014) Filip Błażejowski / Forum
Po długiej chorobie 16 maja 2014 roku zmarł Marek Nowakowski, jeden z najciekawszych polskich pisarzy. Miał 79 lat.

Trudno wyobrazić sobie teraz Warszawę bez Marka Nowakowskiego. Jego charakterystyczną sylwetkę można było spotkać w różnych miejscach, wiele osób wspomina, że to właśnie z nim odbyło najwspanialsze warszawskie spacery. Był niestrudzonym kronikarzem miasta, którego już nie ma. W wielu książkach („Moja Warszawa. Powidoki” i „Nekropolis”) oprowadzał czytelników po miejscach, które znikły, opowiadał o warszawskich postaciach, o tym, jak toczyło się życie artystyczno-knajpiane w czasach PRL. Specyfiką PRL-owskich knajp było to, że przychodzili tu wszyscy: i ludzie interesów, cinkciarze, badylarze, i środowisko artystów. A obsługiwali ich często tajniacy, jak choćby słynna barmanka z hotelu Grand. Jej zaletą było to, że gdy klient prowadził rozmowę na ważne tematy, włączała głośno ekspres do kawy, żeby tego nie słyszeć. 

Nowakowski był mistrzem opowiadań. Długo można je wyliczać, zwłaszcza te z lat 60. i 70., ze zbiorów „Ten stary złodziej”, „Benek Kwiaciarz”, „Zapis” czy „Gonitwa”. I dłuższe nowele: „Wesele raz jeszcze” i „Książę Nocy”. W tym ostatnim czytamy: „Te dni, tygodnie miesiące... To nasze łażenie po śródmieściu wśród knajp i ruin. Przygodne znajomości. Dziewczyny i wódka. Doświadczenia w krzakach nad Wisłą. To nasze chciwe wsłuchiwanie się w głosy syren pogotowia ratunkowego i milicyjnych wozów. Mówiliśmy wtedy: O, coś się stało! Może napad, może afera jakaś? Może uciekają, strzelają? Syreny już ucichły, a my staliśmy zapatrzeni gdzieś daleko. I oto poznałem księcia Nocy”.

Marka Nowakowskiego, Księcia warszawskich peryferii, poznałam w 2004 roku w Miłosławiu, gdzie Tomasz Różycki odbierał Nagrodę Kościelskich. Marek Nowakowski, również laureat Kościelskich, czytał wtedy swoją nową prozę. Uderzyło mnie, jak bardzo był bezpośredni, jak szybko nawiązywał kontakt z każdym, z miejscowymi urzędnikami, ale i panem, który zbierał drobne na piwo. Noc była długa, wszyscy młodzi uczestnicy bankietu dawno poszli spać, a Nowakowski razem z miłosławianami długo jeszcze rozmawiali nad kolejnymi kieliszkami czystej. Następnego dnia wracaliśmy pociągiem i jedynym śladem tej wyczerpującej dla pisarza nocy był jego jeszcze niższy niż zwykle głos. W pewnym momencie pisarz wyciągnął papierosy, a my, razem z szacownym profesorem polonistyki, stanęliśmy na czatach, żeby dać mu znać, czy nie zbliża się konduktor. Nowakowski miał w sobie coś z zawadiackiego łobuza, i to sprawiało, że ciągle, mimo upływu lat, był tym samym młodym pisarzem, który tak wspaniale potrafił tych warszawskich łobuzów opisywać.

Na wieść o śmierci Marka Nowakowskiego powinny rozdzierająco miauknąć warszawskie koty. Pięknie o nich pisał. „Miłość do kotów przyjmuje się od rodzin jak wszystko inne. Koty od dzieciństwa były w moim stałym krwiobiegu życia. Pewnie w związku z tym tak interesowałem się ludźmi. A i kotami. Nie mówię, że psami nie. Ale koty przez swą odrębność inne były i od ludzi, i od psów. Psy żyją z ludźmi w większym zespoleniu, bardziej prostym, a koty – w bardziej tajemniczym” – mówił Barbarze Pietkiewicz w POLITYCE.

W „Opowieściach o kocie Gacku” – książce dla dzieci, którą pamiętam z własnego dzieciństwa – czytamy, że kot „ani gazety nie przyniesie, ani służyć na dwóch łapach nie zechce. Koty są niezależne i dumne. Uczyć się głupich sztuczek nie chcą z prostego powodu. Godność im nie pozwala. Nie odpowiada im rola błaznów i fagasów. Aprobują jedynie uczciwe partnerstwo. Nie narzucają się nigdy”.

Na koty u Nowakowskiego, tak jak i na ludzi, stale czyhały niebezpieczeństwa. Rzeczywistość nie była w jego prozie ani dla ludzi, ani dla kotów zbyt łaskawa. Nowakowski wrócił po latach do kociego tematu w wydanym nie tak dawno „Domku trzech kotów”. „Człowiek – mówił Nowakowski – podlega tylu presjom i ciśnieniom, a tu widzi zwycięskiego osobnika innego rodzaju”. Dokładnie tak. Straciliśmy wszyscy – i ludzie, i koty – wspaniałego i czułego obserwatora.

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną