Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Kino z sercem

Raport z filmowej Gdyni: Religa wygrywa

Profesor Zbigniew Religa zapewne nie zdawał sobie sprawy, że życiem pisze scenariusz. Profesor Zbigniew Religa zapewne nie zdawał sobie sprawy, że życiem pisze scenariusz. Jarosław Sosiński
Od lat narzekaliśmy, że polscy reżyserzy nie potrafią wykreować bohatera pozytywnego, na miarę czasów. Wreszcie się udało: jest nim profesor Zbigniew Religa, jeden z „Bogów” w nagrodzonym główną nagrodą filmie Łukasza Palkowskiego.
„Bogowie” to przykład bardzo porządnej roboty filmowej, gdzie wszystko jest jak być powinno.Next Film/materiały prasowe „Bogowie” to przykład bardzo porządnej roboty filmowej, gdzie wszystko jest jak być powinno.

Werdykt jury został przyjęty entuzjastycznie podczas finałowej gali, czemu trudno się dziwić, wcześniej swoją nagrodę przyznali Palkowskiemu akredytowani dziennikarze, podobnego zdania była „normalna” publiczność głosująca brawami (których długość trwania mierzy specjalna aparatura). Sam laureat (zdobywca Paszportu POLITYKI w 2008 r. za debiutancki „Rezerwat”) sprawiał wrażenie zaskoczonego wyróżnieniami, a nie było w jego zachowaniu żadnego udawania. Przecież nie jechał do Gdyni w roli faworyta, skoro w konkursie znalazły się filmy, o których już od dawna było głośno, na czele z „Miastem 44” Jana Komasy. Tymczasem „Bogowie” to raczej skromna produkcja, której powstawaniu nie towarzyszył rozgłos. Co zatem zadecydowało o sukcesie?

Najkrócej mówiąc, „Bogowie” to przykład bardzo porządnej roboty filmowej, gdzie wszystko jest jak być powinno: scenariusz, reżyseria, aktorzy, na czele z Tomaszem Kotem, który, także dzięki pomocy charakteryzatorek, do złudzenia przypomina sławnego kardiochirurga, mimo że poza ekranem w ogóle nie jest podobny. Warto jeszcze zwrócić uwagę na staranną scenografię i kostiumy odtwarzające klimaty lat 80. minionego wieku.

Najważniejszy jest jednak bohater. Profesor Zbigniew Religa zapewne nie zdawał sobie sprawy, że życiem pisze scenariusz. Ma marzenie, by leczyć nieuleczalnie chorych, po powrocie ze stypendium w Ameryce już wie, że kiedyś uda mu się przeszczepić serce. Nie ma takiej możliwości w stolicy, więc przenosi się do Zabrza, tworzy od podstaw klinikę, zatrudnia młodych ludzi podobnych do siebie. Potrafi zdobyć odpowiednie fundusze oraz – co często jeszcze trudniejsze – pokonać nieufność, a także zwykłą zawiść środowiska.

Polityka 39.2014 (2977) z dnia 23.09.2014; Kultura; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Kino z sercem"
Reklama