1.
„Zaginięcie Ethana Cartera”, The Astronauts. Tajemniczy i piękny – choć niepokojący – świat na krawędzi jawy i snu, kryjący więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. Najlepsza gra Adriana Chmielarza, jedno z najważniejszych artystycznych wydarzeń roku. A przy tym wyznacznik zmian dla całego medium, co zapewne stanie się bardziej oczywiste z perspektywy czasu.
2.
„This War of Mine”, 11 bit studios. Pierwsza taka gra wideo o wojnie, pokazująca jej rzeczywistą, pozafrontową grozę: piekło walczących o przeżycie cywili, stawianych każdego dnia w upodlających sytuacjach, zdolnych krok po kroku odzierać z człowieczeństwa, gdy instynkt samozachowawczy wygrywa z przyzwoitością. Światowe wydarzenie.
3.
„Dark Souls II”, From Software. Oniryczne, pełne niebezpieczeństw światy gier z serii „Souls” sprawiają, że po powrocie z nich do rzeczywistości (?) czujemy się nie na miejscu, niczym somnambulik. Magia krain „Dark Souls II”, a także wyzwania, jakie w nich oczekują, nie mają godnej konkurencji wśród pokrewnych produkcji.
4.
„Wolfenstein: The New Order”, MachineGames. Zaskakująco udany hołd dla 22-letniego już klasyka „Wolfenstein 3D” – powodu wybuchu mody na tak popularne dziś dynamiczne wojenne gry akcji, w których patrzymy na wrogów znad lufy karabinu. Ocean adrenaliny, ale też parę zostających w pamięci postaci, scen i zaskakująco refleksyjnych monologów.
5.
„Divinity: Grzech pierworodny”, Larian Studios. Czekaliśmy na kontynuację legendarnego klasyka gatunku RPG „Baldur’s Gate” niczym na Godota, a tu proszę – dość znienacka zaspokoiła ten głód klasyczna w formie gra „Divinity”.