Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Szczodrze, choć bez wzajemności

Rok polski w Turcji: ponad 100 przedsięwzięć i tysiące widzów

Koncert Tomasz Stańki w Stambule. Koncert Tomasz Stańki w Stambule. Intytut Adama Mickiewicza / materiały prasowe
Dotąd Turcy kojarzyli nas co najwyżej z Janem Pawłem II, Lechem Wałęsą i pojedynczymi piłkarzami. W ostatnim roku polska kultura prawdziwie podbiła Bosfor i okolice.
Piotr Anderszewski w towarzystwie Sinfonii Varsovii na Istanbul Music Festival.Instytut Adama Mickiewicza/materiały prasowe Piotr Anderszewski w towarzystwie Sinfonii Varsovii na Istanbul Music Festival.
Goście wystawy Slavs & Tatars.Instytut Adama Mickiewicza/materiały prasowe Goście wystawy Slavs & Tatars.

W warszawskich kręgach artystycznych żartują, że wreszcie na coś przydała się kultura. Zorganizowaliśmy bowiem tak imponujący program sezonu artystycznego w Turcji, że władzom tego kraju nie pozostało nic innego, jak w ramach podziękowania znieść dla nas wizy wjazdowe.

Wizy zapewne załatwili dyplomaci, co jednak nie umniejsza faktu, że nasza kultura prawdziwie podbiła Bosfor i okolice. A nie było łatwo, bo przeciętny, a nawet nieźle wyedukowany i obyty Turek, kojarzył dotychczas nas głównie z Janem Pawłem II, Lechem Wałęsą i pojedynczymi piłkarzami. A także z wizerunkiem Polaka, trochę na ich własne podobieństwo: często noszącego wąsy i mającego smykałkę do interesów. Obrazem utrwalonym jeszcze kilka dekad temu, gdy masowo, w ramach tzw. eksportu indywidualnego, woziliśmy do Stambułu suszarki do włosów i żelazka, a przywoziliśmy odzież skórzaną i słynne sweterki w romby.

Wymazanie z pamięci suszarek nie było proste, ale – przynajmniej częściowo – się udało. Zgrabnie wykorzystaliśmy fakt, że prozachodnio nastawiona część Turków (głównie inteligencja ze stolicy) łasa jest na europejską kulturę, a my – jakby nie było – stanowimy jej fragment. Organizuje się tam już festiwale muzyczne, teatralne czy cykliczne imprezy wystawiennicze z ambicjami dołączenia do światowej czołówki, a obecność na nich automatycznie oznacza zainteresowanie mediów i dużą frekwencję. My na wszystkich tych imprezach się pojawiliśmy, sprawnie wykorzystując robiący wrażenie jubileusz: 600-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między obydwoma krajami.

Gdzie konkretnie się pokazaliśmy? Trudno wymienić, bo całoroczny program liczył sobie ponad sto przedsięwzięć. Od tanich i kameralnych, po organizowane z rozmachem i z pokaźnym budżetem. Trochę jak w dobrym trillerze na początku było trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Owym trzęsieniem była wystawa „Dalekie sąsiedztwo. Bliskie wspomnienia”, którą otwierali, co było ewenementem, prezydenci obu krajów. Fakt, że w ekspozycji zafundowaliśmy zwiedzającym gorzką pigułkę w postacie osobnej sali gloryfikującej wiedeńską odsiecz Sobieskiego, na szczęście nam nie zaszkodziło. Frekwencja: 42 tys. widzów. Na innych wystawach, koncertach, przeglądach było równie ciasno. Tylko w pierwszych miesiącach naszej aktywności ukazało się tam ponad tysiąc medialnych recenzji, relacji i zapowiedzi z imprez.

Inna sprawa, że potraktowaliśmy odbiorcę w Turcji niezwykle poważnie, wysyłając nad Bosfor to, co mamy najlepszego: przegląd filmów Kieślowskiego, koncerty Piotra Anderszewskiego, Tomasza Stańki, Leszka Możdżera, Krzysztofa Pendereckiego, świetne wystawy sztuki dawnej, współczesnej, plakatu, a nawet designu dla dzieci (kapitalna prezentacja w Izmirze). Polscy reżyserzy przygotowywali w Turcji spektakle, nasi projektanci współpracowali z tamtejszymi rzemieślnikami. Szkoda tylko, że bez wzajemności; strona turecka nie zdecydowała się na organizację prezentacji swojej kultury w Polsce.

Oczywiście zdecydowana większość imprez odbywała się w Stambule, gdzie odbiorcy kultury są najliczniejsi, wdzięczni, najbardziej chłonni na nowinki, aktywni. Sporym wyzwaniem było natomiast wyjście z ofertą na tzw. prowincję. Także ze względów religijno-kulturowych, bo nieopatrzne pokazanie choćby kawałka nieosłoniętego ciała w spektaklu czy w ekspozycji mogło się skończyć poważnymi problemami. Ciekawe, że kilka projektów (wystawy, koncerty) realizowanych było także na terenach zamieszkałych przez Kurdów, nieopodal toczącej się wojny z Państwem Islamskim.

Instytut Adama Mickiewicza ma spore doświadczenie z promocji polskiej kultury za granicą. W ciągu 15 lat działalności zorganizowano już zapewne kilka tysięcy wystaw, koncertów, pokazów czy przeglądów, a zmasowany kulturalny szturm przypuszczaliśmy m.in. na Hiszpanię, Austrię, Francję, Wielką Brytanię. Turcja jednak otworzyła nowy rozdział: szerokich akcji popularyzujących polską muzykę, teatr, film, sztukę czy design w krajach z naszego punktu widzenia bardziej egzotycznych, z mniej rozpoznanym odbiorcą, z innym doświadczeniem kulturowym, a nawet cywilizacyjnym. Ale równocześnie nie tak zmanierowanych jak społeczeństwa w Europie Zachodniej. Ta pierwsza próba wypadła dobrze. W tym roku będą Chiny – to dopiero wyzwanie! A za rok – Brazylia.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną