Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Nikt nas nie lubi?

Szwecja wygrała konkurs Eurowizji. Kuszyńska nie podbiła serc publiczności

Szwed Mans Zelmerlow z piosenką Heroes wygrał 60. konkurs Eurowizji zorganizowany w Wiedniu. Szwed Mans Zelmerlow z piosenką Heroes wygrał 60. konkurs Eurowizji zorganizowany w Wiedniu. materiały prasowe
Eurowizja polega na tym, że w wielkim show śpiewa się piosenki udające wielkie hity, a sąsiedzi głosują na sąsiadów. Z pewnymi wyjątkami.

Wiedeń jako miasto-gospodarz konkursu piosenki Eurowizji zaprezentował się dobrze. Dumnie eksponował kontrowersyjną Conchitę Wurst w dniu zwycięstwa irlandzkiego referendum na temat małżeństw homoseksualnych, choć wielkie polityczne gesty nie przesłoniły telewizyjnego show. Była więc imponująca scenografia z całym katalogiem pomysłów, które sprawiły, że udało się uniknąć banału wielkich telebimów. Od lamp na ruchomych wysięgnikach tworzących trójwymiarową oprawę sceny, po płonący fortepian reprezentantów gospodarzy.

Emocji, w pierwszej kolejności tych mocno przesadzonych, nie brakowało. Reprezentantka Estonii płakała. Rosjanka wpadła w spazmy płaczu. Gorąco komentowano przystojną męską reprezentację Włochów. A Litwini zafundowali Eurowizji pierwszy heteroseksualny pocałunek na scenie – po prawie godzinie. Homoseksualny był wcześniej, bo trzeba zauważyć, że Eurowizja po Conchicie Wurst to taka halowa parada równości.

Pod względem repertuarowym konkurs ewidentnie normalnieje i lepiej dziś oddaje to, co się dzieje na listach przebojów. Było mniej niż ostatnio kosmitów, choć Szweda Månsa Zelmerlöwa realizatorzy wysłali w krótkiej filmowej zapowiedzi na Marsa. Brakowało egzotyki, do której sami się parokrotnie zaliczyliśmy (choćby zeszłorocznym występem Donatana i Cleo, może jeszcze podbojami Ich Troje). Prosty kicz i wygłupy zastępują od paru lat bardzo sprawne próby podszywania się pod różne gwiazdy – trochę jak w piosenkach z reklam naśladujących te oryginalne. W tym roku mieliśmy zatem i nową Celine Dion z Grecji, i nową Shakirę z Hiszpanii, i nowy Coldplay z Austrii, a wreszcie nowego Bruno Marsa z Australii. Był nowy Ed Sheeran, nowy David Guetta, próbował się nawet ujawnić cypryjski odpowiednik Mr. Big i rumuński naśladowca Grzegorza Skawińskiego (to już bardziej z wyglądu niż muzyki).

Nasza poruszająca się na wózku Monika Kuszyńska dała występ bardzo poprawny, piosenki też miewaliśmy gorsze, ale w tym gronie nie było wielkich szans na zwycięstwo. Tym bardziej, że towarzyszące naszej reprezentantce czarno-białe przebitki filmowe z okresu przed wypadkiem to już była próba gry na emocjach łatwa do obnażenia.

Ważniejszy powód naszej narodowej niemocy na Eurowizji widać było w prezentowanym jeszcze przed konkursem internetowym zestawieniu „kto na kogo zwykle głosuje" – widać było po nim wyraźnie, że Polska nie ma kraju, który by ją szczególnie lubił.

Tym razem nie głosował na nas żaden kraj z całego regionu, włącznie z Niemcami, Czechami, Węgrami, Białorusią i Litwą. Po kilka punktów dostaliśmy od Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Dało nam to pozycję 23. Wygrała piosenka „Heroes” wspomnianego już szwedzkiego wokalisty, który – co ciekawe – wywołał swego czasu kontrowersje homofobicznymi uwagami wygłaszanymi na antenie telewizji. Za rok konkurs po raz kolejny odbędzie się więc w Szwecji. Ale i Rosjanie byli bliscy triumfu – i chyba dopiero ten sprawiłby, że swój wolnościowy przekaz Eurowizja miałaby okazję potrenować w naprawdę trudnych warunkach.

Warto odnotować, że mamy przynajmniej – w osobie Artura Orzecha – sprawnego prowadzącego, który potrafi do widowiska zachować zdrowy dystans, żartować, a nawet ironizować, jednocześnie profesjonalnie (z racji lat doświadczeń) o tym wszystkim opowiadając. Bo wymiaru artystycznego Eurowizji nie można traktować zbyt poważnie. O czym wiedzą wszyscy, z wyjątkiem paru zdziwionych publicystów politycznych, którzy, rozgrzani kampanią, próbowali w dniu ciszy wyborczej skanalizować swoje emocje gdzie indziej.

Komentarze Polaków masowo publikowane w serwisach społecznościowych pokazują natomiast jasno, że gdyby – odwrotnie – ten rodzaj zaangażowania dało się przenieść w sferę polityczną, urny byłyby dziś pełne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną