Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Przez aktora do Kantora

Borys Szyc w roli legendy polskiego teatru

Jak zareagują na filmowy portret Kantora jego najbliżsi, a przy okazji także bohaterowie filmu? Jak zareagują na filmowy portret Kantora jego najbliżsi, a przy okazji także bohaterowie filmu? Aleksander Jałosiński / Forum
Kinowa publiczność dostanie szansę spotkania z historią Tadeusza Kantora. A Borys Szyc – aktor, który zagra go w powstającym właśnie filmie – szansę na zmianę wizerunku.
Tadeusz Kantor w warszawskiej Stodole po spektaklu teatru Cricot 2, maj 1984 r. Warszawa.Marek Suchecki/Forum Tadeusz Kantor w warszawskiej Stodole po spektaklu teatru Cricot 2, maj 1984 r. Warszawa.
Jan Hryniak przyznaje, że wszyscy, którym mówił, że to Szyc ma zagrać Kantora, w pierwszym odruchu byli bardzo zdziwieni.Jacek Domiński/Reporter Jan Hryniak przyznaje, że wszyscy, którym mówił, że to Szyc ma zagrać Kantora, w pierwszym odruchu byli bardzo zdziwieni.

Rusza ofensywa filmów fabularnych o polskich artystach. Jesienią mają wystartować zdjęcia do biograficznego obrazu o malarzu Władysławie Strzemińskim w reżyserii Andrzeja Wajdy i z Bogusławem Lindą w głównej roli. Trwają też prace nad filmem o skomplikowanych osobowościach i relacjach w rodzinie Beksińskich. Ojca, malarza Zdzisława Beksińskiego, zagra Andrzej Seweryn, w roli syna – charyzmatycznego prezentera radiowego i tłumacza – wystąpi Dawid Ogrodnik; reżyseruje Jan P. Matuszyński.

Najwcześniej jednak, bo już pod koniec lipca, rusza plan zdjęciowy fabuły o Tadeuszu Kantorze – malarzu i światowej sławy twórcy teatralnym, zmarłym w 1990 r.

Setną rocznicę urodzin artysty UNESCO uczciło, ogłaszając bieżący rok Rokiem Kantora. Niedawno nowa siedziba Cricoteki, ośrodka dokumentującego twórczość Kantora, została wyróżniona przez środowisko znawców architektury Nagrodą Architektoniczną POLITYKI, jako najciekawszy nowy budynek w Polsce. W Tokio, São Paulo, Edynburgu, Rzymie, Madrycie, Berlinie i Paryżu odbędą się sesje naukowe i wystawy poświęcone myśli i twórczości artysty, wydano serię płyt DVD z filmami dokumentującymi jego drogę twórczą.

Film fabularny to jednak zupełnie inny rodzaj wyzwania. Nie tylko z powodów finansowych, choć prace nad budżetem wciąż trwają (z nieoficjalnych informacji wynika, że waha się między 8 a 10 mln zł, na które złożyły się NInA, PISF i Miasto Kraków); producentem jest Studio Rewers założone przez Borysa Lankosza i Annę Drozd.

Kantor urodził się w 1915 r. w galicyjskim miasteczku Wielopole Skrzyńskie, które dziś w niczym nie przypomina siebie z czasów, gdy młody Kantor malował święte postaci dla parafialnego kościoła. Dlatego w filmie zagra je podlaski Tykocin, który rys przedwojenny zachował. Wyzwaniem dla polskiego przemysłu filmowego będzie także uchwycenie bogatej kariery artysty.

Legendarne tournée grupy teatralnej Kantora Cricot 2 obejmowały cały świat, nie sposób opisać fenomenu teatru bez pokazania jego triumfów w Paryżu czy nowojorskim La MaMa Theatre czy bez obrazków z poświęconego Kantorowi ośrodka artystycznego we Florencji. Zdjęcia w tych miejscach są zaplanowane, dokumentacja powstała, odzew wśród lokalnych środowisk związanych z Kantorem był bardzo pozytywny – pytanie tylko, na co wystarczy pieniędzy.

Pytanie też, jak zareagują na filmowy portret Kantora jego najbliżsi, a przy okazji także bohaterowie filmu? Druga żona Kantora – malarka i aktorka Cricot 2 Maria Stangret-Kantor – oraz córka artysty z pierwszego małżeństwa Dorota Krakowska przez wiele lat procesowały się z Cricoteką o prawa własności do części dzieł Kantora oraz wysokość opłat licencyjnych za ich wystawianie. Krakowska chciałaby też mieć większy wpływ na pracę ośrodka. Kantor, jak wielu charyzmatycznych twórców, miał (i wciąż ma) wyznawców, swoistych strażników dzieła, którzy w kolejnych książkach, wywiadach i filmach dokumentalnych niosą jego myśl przez następne dekady.

Wszystkich nie zadowolę i nawet nie będę próbował. Zainteresowanym szczegółową biografią Kantora polecam książkę Krzysztofa Pleśniarowicza – tłumaczy reżyser filmu Jan Hryniak. Obok filmów fabularnych ma w dorobku dokumenty o artystach, m.in. o Stevie Reichu i nowojorskim teatrze The Wooster Group, po godzinach maluje akwarele z krajobrazami.

Staram się trzymać potwierdzonych informacji i „oficjalnych” opowieści, co nie oznacza, że film będzie laurką – kontynuuje. – Pokazujemy Kantora jako wielkiego artystę, ale także jako człowieka pełnego manii i obsesji, despotę i awanturnika, który zaczynał od gróźb, dopiero gdy nie skutkowały, przechodził do próśb. Gdy osiągnął, czego chciał, wracał do gróźb, żeby się nie utrwaliło, że Kantor prosi.

Kontrowersji pewnie nie uda się uniknąć. Pierwsza już jest. Tytułowego bohatera ma zagrać Borys Szyc.

Jan Hryniak przyznaje, że wszyscy, którym mówił, że to Szyc ma zagrać Kantora, w pierwszym odruchu byli bardzo zdziwieni. Kiedy im pokazywał zdjęcia aktora w charakteryzacji, reakcją był jeszcze większy szok, bo ogolony i odchudzony Szyc, zgarbiony, w czarnej marynarce, białej koszuli – ulubionym stroju Kantora – wyglądał jak sobowtór mistrza. – Jednak wcielenie się w Kantora to nie tylko kwestia fizycznego podobieństwa – tłumaczy reżyser. – Równie ważna jest wewnętrzna gotowość, temperament, charyzma, bezczelność. Rozmawiałem z kilkoma aktorami, każdy mówił głównie o obawach, czy podoła zadaniu. A ta rola wymaga nie tyle odwagi, co brawury, i Borys ją ma.

W kulcie Kantora

Wybór Szyca budzi kontrowersje nie tylko z powodu braku podobieństwa fizycznego. Ważniejszy jest wizerunek aktora, który po sukcesach na początku kariery, w ostatnich latach stał się specjalistą od wątpliwych ról w kiczowatych filmach, etatowym zdobywcą Węży (polskiego odpowiednika hollywoodzkich Złotych Malin, nagród dla najgorszych filmów roku), które otrzymał za role w „Bitwie Warszawskiej 1920”, „Kac Wawa” i, ostatnio, „Dżej Dżej”. – Kariera aktorska generalnie to sinusoida, choć oczywiście nie pomogłem sobie złymi wyborami – przyznaje Borys Szyc. – Ostatnie dwa lata były trudne, a wnioski są proste: unikać pewnych osób i pewnych płynów, szkolić się w pewności siebie, w szukaniu celu i w filtrowaniu tego, co mówią inni.

Rola Kantora to dla niego szansa powrotu do rzetelnego aktorstwa i prawdziwego kina. Ale też coś więcej. – Byłem wychowany w kulcie Kantora – wspomina Szyc. – Rodzice studiowali na krakowskiej ASP, chodzili na jego spektakle do Krzysztoforów, które potem mama, cała przejęta, mi streszczała. Tematem jej pracy dyplomowej był cyrk, a nazwa Cricot to przecież anagram: „to circ”. Potem, gdy już mieszkaliśmy z mamą w Łodzi, jeździłem do Krakowa oglądać „Kantorowskie” miejsca i długo byłem przekonany, że będę studiować w Krakowie i zostanę artystą krakowskim. Traktuję tę rolę to, że do mnie przyszła w kategoriach metafizycznych.

Odchudza się, na stołach i biurku leżą książki o Kantorze, tuż obok repliki charakterystycznych, okrągłych okularów, które nosił artysta. Był u córki Kantora, Doroty Krakowskiej, w mieszkaniu, w którym swego czasu jej mama żyła z Kantorem, pokazała mu prywatne listy, zdjęcia. W wywiadach opowiadała, że ojciec był niezwykle charyzmatycznym człowiekiem, miał wielki wpływ na ludzi. Sam o sobie mówił, że jest hipnotyzerem, jak w rozmowie z Krzysztofem Miklaszewskim: „Ja chyba mam sposób zachowania się hipnotyzera, potrafię coś wmawiać, i to jest moja metoda”.

Moim zdaniem – tłumaczy Borys Szyc, akcentując słowa jak Kantor, jak on, powtarzając te kluczowe oraz ciągle dotykając nosa – film powinna otwierać scena wywiadu, którego Kantor udzielił po powrocie Cricot 2 z tournée po Wenezueli. Pytany, czy to prawda, że był tam traktowany jak Bóg, bez krygowania się odpowiada, że owszem, tak.

Bez kompleksów

Wielopole Skrzyńskie za czasów Kantora było typowym miasteczkiem galicyjskim, zamieszkiwanym przez Polaków, Żydów i osadników niemieckich. Ojciec Marian Kantor, nauczyciel, był żydowskim przechrztą. Po pierwszej wojnie światowej nie wrócił do rodziny, zamieszkał z inną kobietą na Śląsku. W 1942 r. został stracony w Auschwitz. Tadeusz i jego siostra wychowywali się przy matce, na plebanii, gdzie proboszczem był jej wuj. Po sąsiedzku mieszkała dalsza część rodziny, wujowie i ciotki. Film Hryniaka zaczyna się w 1921 r., niedługo przed wyprowadzką Kantorów z Wielopola do Tarnowa. Mały Tadeusz chłonie świat, który będzie na różne sposoby powracał w jego dziełach, a najpełniej zmaterializuje się z w realizowanych od 1975 r. spektaklach Teatru Cricot 2, na czele z „Umarłą klasą”, okrzykniętą w 1975 r. przez amerykański „Newsweek” najwybitniejszym spektaklem świata.

Kantor miał dwóch mistrzów. Pierwszym był Karol Frycz – człowiek teatru, erudyta i obywatel świata, członek modernistycznej cyganerii, przyjaciel Craiga i Stanisławskiego. Od niego Kantor przejął przekonanie, że autokreacja i codzienna ekstrawagancja są nieodzowną częścią bycia artystą. Wziął też od niego rzadki w Polsce, zwłaszcza w PRL, brak kompleksu prowincjusza. – Nie miał poczucia, że musi się przebijać do elity światowej, bo czuł się jej częścią. I nie mylił się, uznanie międzynarodowe dla jego twórczości było prawdziwe – tłumaczy Jan Hryniak. – Pracując nad filmem, zwracałem się do zagranicznych ośrodków, w których Kantor występował, i wszyscy deklarowali pomoc. Dla nich Kantor wciąż jest kimś znanym, pamięć o nim jest wciąż żywa.

Drugim obok Frycza mistrzem Kantora był Andrzej Pronaszko – rewolucjonista sztuki, scenograf najsłynniejszych spektakli Leona Schillera; od niego przejął fascynację konstruktywizmem. Ważną inspiracją był także krakowski Teatr Artystów Cricot, działający w Krakowie w latach 1933–39. W hołdzie dla grupy Kantor nazwie swój teatr Cricot 2. Niezwykle ważni będą także Witkacy (z teorią Czystej Formy), Bruno Schulz (z „rzeczywistością zdegradowaną” i manekinami, które staną się zalążkiem Kantorowskiej „realności najniższej rangi”) oraz Gombrowicz (z „gębą” i „pupą”).

Twórcy filmu zainscenizują fragmenty pierwszych spektakli Kantora – awangardowych wystawień „Balladyny” i „Powrotu Odysa” – zrealizowanych w okupowanym Krakowie, w prywatnych mieszkaniach, z grupą młodych malarzy, krytyków sztuki i przyszłych aktorów. Po latach wspominali, że nie wiedzieli, czy bardziej się wtedy bali Niemców i łapanki, czy Kantora krzyczącego, że mają swoje kwestie wypowiadać głośniej.

Heroiczny, niepokorny i stawiający sprawy zawsze na ostrzu noża pozostanie Kantor do końca. Jeden przykład. W 1970 r. na Sympozjum „Wrocław 70” artyści mieli przygotować projekty form przestrzennych wzbogacających pejzaż miasta, a władze zobowiązały się je zrealizować. Kantor przedstawił projekt słynnego dziś gigantycznego krzesła z betonu. Miało przewyższać budynki i stać pośród ulicznego ruchu. Dla władz miasta był to nie lada problem, nie tylko techniczny, ale też ideologiczny – Kantor kpił ze wznoszonych w PRL socrealistycznych, gigantycznych pomników.

Do wnętrza Kantora

Kantor, który pierwszy raz wyjechał za granicę zaraz po wojnie, a potem jeździł regularnie, chłonął i przenosił na polski grunt kolejne nurty pojawiające się w światowej awangardzie. Złośliwi nazywali go przez to „komiwojażerem trendów”, życzliwi doceniali, że zawsze przesączał je przez własną wrażliwość i dokładał lokalny kontekst i historię.

„Mroczne i groźne są nowe obrazy strukturalne najbardziej eksperymentalnego polskiego malarza, utrzymane w ciemnym, gotyckim i bizantyjskim brązie, ale także czarne i zwęglone jak pole ruin” – pisała Eka von Merveldt o Kantorowskich informelach z przełomu lat 50. i 60. Był konstruktywistą, malował abstrakcje, tworzył ambalaże (twórcy filmu zamawiają kopie jego dzieł, które po zakończeniu zdjęć zostaną komisyjnie zniszczone), organizował happeningi, z których najsłynniejszym było dyrygowanie falami morskimi.

Teatr Kantora, działający od 1955 r., przez dwie dekady był przedłużeniem jego malarskich fascynacji, przełom nastąpił wraz z „Umarłą klasą” zagraną na całym świecie niemal dwa tysiące razy. Legenda głosi, że olśnienie przyszło na Helu, gdy Kantor zajrzał przez okno do starej, nieużywanej klasy szkolnej. Wróciło wspomnienie szkolnych lat w Wielopolu i świat dzieciństwa. Zaczęła się podróż artysty w przeszłość, której kolejnymi przystankami będą spektakle: „Umarła klasa” z ikonicznym obrazem siedzących w ławkach staruszków z przyczepionymi do pleców swoimi sobowtórami z czasów szkolnych, „Wielopole, Wielopole”, „Niech sczezną artyści!”, „Nigdy już tu nie powrócę” i „Dziś są moje urodziny”, nad którym prace przerwała nagła śmierć artysty 8 grudnia 1990 r.

Fabuła pozwala wejść do głowy bohatera, pokazać, jak myślał, jak widział świat – tłumaczy Łukasz M. Maciejewski, autor scenariusza filmu. – W filmie pokazujemy przeszłość Kantora, by zderzyć ją z tym, jak sam ją pokazywał w swoich obrazach i spektaklach. Dodaje: – Scenariusz zawsze potrzebuje jakiejś figury, wokół której możemy budować opowieść. W przypadku Kantora była nią figura świadka XX w. i swoistego ambasadora polskiej historii na świecie. Zaczynamy od Wielopola, od kluczowego doświadczenia dla jego Teatru Śmierci, od przywoływania zmarłych i świata, który zniknął podczas Holocaustu.

Wielopole stało się dla Kantora tym, czym Witebsk w obrazach Marca Chagalla i Rimini w „Amarcordzie” Felliniego. Krainą dzieciństwa, światem zmiecionym przez wojnę i upływ czasu. Spektakle Kantora miały formę snu, odległego, zasnutego mgłą pamięci wspomnienia. Bohaterowie: ciotki i wujowie, ksiądz – wuj matki, matka w welonie ślubnym, ojciec w mundurze wyruszający na front, sąsiedzi chasydzi, pomywaczki, prostytutki z miasteczka – byli niczym z wykopalisk archeologicznych, nadpsuci, nadgnici, z piętnem czasu i śmierci. Trochę oglądani oczami dziecka, trochę starzejącego się artysty świadomego upiększających przeszłość mechanizmów pamięci i ironicznie z nimi grającego. Obrazem, który zostaje w pamięci, jest ustawianie się rodziny do zdjęcia. Aparat, przed którym stawali, okazywał się karabinem maszynowym.

Oryginalne połączenie nostalgii i ironii, osobistych losów i historii Europy Środkowej z uniwersalną opowieścią o upływie czasu i zagładzie świata dzieciństwa powodowały, że odbiór dzieł Kantora był niezwykle silny. Jak zrekonstruować te odczucia na filmie? Jak przekazać fenomen teatru Kantora? – Konstrukcja scenariusza jest taka, że stopniowo wchodzimy coraz głębiej do wnętrza Kantora – tłumaczy reżyser Jan Hryniak. – Pokazujemy jego samotność z wyboru, lęki: porzucenie przez ojca, surowa, bardzo wierząca matka, wielkie miłości, podporządkowywanie sobie ludzi.

Może właśnie tak?

Polityka 29.2015 (3018) z dnia 14.07.2015; Kultura; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Przez aktora do Kantora"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną