Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Ukrainki w Warszawie

„Dziewczyny ze Lwowa” – kolejny serial twórców „Rancza”

Od lewej: dziewczyny ze Lwowa - Uljana (Anna Gorajska), Polina (Magdalena Wróbel), Swietłana (Anna Maria Buczek), Olyia (Katarzyna Ucherska) Od lewej: dziewczyny ze Lwowa - Uljana (Anna Gorajska), Polina (Magdalena Wróbel), Swietłana (Anna Maria Buczek), Olyia (Katarzyna Ucherska) Krzysztof Wellman / TVP
Odchodzi „Ranczo”, największy hit polskiej telewizji ostatnich lat. Jego twórcy wikłali się, choćby i przypadkiem, w polityczne spory. A ich nowa propozycja – serial „Dziewczyny ze Lwowa” – też z pewnością wywoła dyskusje.
„Ranczo” było komedią „socjologiczną” o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem, „Dziewczyny” będą komedią o naszym stosunku do przyjezdnych.Krzysztof Wellman/TVP „Ranczo” było komedią „socjologiczną” o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem, „Dziewczyny” będą komedią o naszym stosunku do przyjezdnych.

„Sielankowy obraz wsi Wilkowyje w swoich najlepszych momentach przyciągał przed ekrany telewizyjnej Jedynki 10 mln widzów. W całym kraju powstawały fankluby, ich członkowie pielgrzymują do grających serialową wieś Jeruzala i Mrozów, gdzie mogą m.in. degustować wymyślone przez scenarzystę „Rancza” wino Mamrot. Zakończoną w maju 9. serię oglądała – wciąż jak na realia dzisiejszej telewizji rekordowa – sześciomilionowa widownia. We wrześniu ruszają zdjęcia do 10., zapowiadanej jako ostatnia.

Nowością było to, że twórcy otarli się o prokuraturę, przy okazji kolejny raz dając dowód, że potrafią przewidywać przyszłość. Pierwszy raz udowodnili to, obsadzając w roli władców serialowych Wilkowyj braci bliźniaków (jeden był wójtem, drugi proboszczem), o cztery miesiące wyprzedzając nominację Jarosława Kaczyńskiego na premiera, który dołączając do brata na stanowisku prezydenta, ustanawiał rządy bliźniaków w rzeczywistej Polsce. Z kolei w najnowszym sezonie przedstawili kampanię wyborczą, podczas której o fotel wójta ubiegał się niejaki... Duda. – Hasło „Głosuj na Dudę” w „Ranczu” całkowicie przypadkowo zbiegło się z ostatnimi wyborami prezydenckimi – tłumaczy reżyser Wojciech Adamczyk, przypominając, że scenariusz 9. serii, z kandydowaniem Fabiana Dudy na wójta Wilkowyj, powstał już wiosną 2013 r. – W serialu mamy wprawdzie Sejm i partie polityczne, ale pokazujemy uniwersalne mechanizmy rządzenia, a nie doraźne odbicie rzeczywistości.

A jednak, gdy emisja odcinka, w którym kadry zdobiły wieszane na płotach transparenty „Głosuj na Dudę” i „Duda najlepszym kandydatem”, zbiegła się z przedłużoną ciszą wyborczą, czujni dolnośląscy wyborcy zawiadomili policję. „Jeżeli w serialu telewizji publicznej podczas ciszy wyborczej zobaczylibyśmy napis »Głosuj na Komorowskiego«, to pewnie byłaby duża awantura i zarzut, że wybory są nieuczciwe. To jednak nie zmienia faktu, że prezydent Komorowski przegrał te wybory i na pewno nie przez fragment tego serialu. Nie sądzę, że było to celowe działanie producenta serialu. My nie będziemy zwoływać pogotowia różańcowego pod siedzibą telewizji” – komentował przepytywany przez media Michał Jaros, szef dolnośląskiego sztabu Bronisława Komorowskiego.

Duda, zastępca wójta

Bardziej drażliwi okazali się politycy prawej strony, którzy nieoczekiwanie rozpoznali się w karykaturalnie przedstawionych członkach serialowego ugrupowania Polska Partia Uczciwości. „Nawet w popularnych serialach, jak »Ranczo« w TVP, bohaterami negatywnymi – jak wójt Kozioł – są osoby o cechach »wrażych« pisowców” – skarżył się w „Gazecie Wyborczej” Joachim Brudziński, przewodniczący komitetu wykonawczego PiS. Umknął mu gdzieś fakt, że tenże wójt Kozioł to ateista, były aparatczyk PZPR i przyspawany do stołka koniunkturalista. „Gdzie tu można odnaleźć cechy »wrażego pisowca«, pozostaje tajemnicą posła Brudzińskiego” – odpowiadał producent „Rancza” Maciej Strzembosz.

Ostatecznie sprawa zakłócenia ciszy wyborczej rozeszła się po kościach. Zwłaszcza że w serialu Duda jednak wybory przegrywa. Za to nowa wójt, popularna na wsi właścicielka sklepu Krystyna Więcławska, proponuje mu stanowisko swojego zastępcy, daje podwyżkę i każe realizować program, z którym startował w wyborach, ponieważ uważa go za wartościowy dla gminy. Czysta fikcja. – To ciągle pozostaje w sferze marzeń, ale dobrze by było, gdybyśmy mogli ze sobą rozmawiać i się sprzeczać, nie nienawidząc się przy tym i nie obrażając – tłumaczy reżyser. Podobne idee ekipa „Rancza” zamierza propagować w nowym serialu.

Pomysł przyszedł mi do głowy już dość dawno, długo przed Majdanem, tylko jak zwykle bywa wcześniej nie było czasu – tłumaczy scenarzysta Andrzej Grembowicz, znany pod pseudonimem Robert Brutter. Obok „Rancza” współtworzył także m.in. filmy „Nocne graffiti”, „Amok”, „Fuks” czy „Operacja Samum” oraz seriale „Rodzina zastępcza”, „Wiedźmy” i „Siła wyższa”. – Chodziło mi o to, że dość nagle pojawiła się w Polsce duża grupa Ukraińców i zwłaszcza Ukrainek, pracujących na czarno, analogicznie jak Polacy w Niemczech dwadzieścia parę lat wcześniej. A mówimy o sporej grupie, jedni szacują, że ponad sto tysięcy, inni, że koło trzystu. A my o nich prawie nic nie wiemy. Pomyślałem, że możemy się fajnie przejrzeć w ich oczach, a oni w naszych – i wzajemnie się o sobie czegoś dowiedzieć. No, a potem zaczął się Majdan i cała sytuacja zyskała drugie dno.

Bohaterkami „Dziewczyn ze Lwowa” są cztery przyjaciółki. Pierwsza do Warszawy przyjeżdża Swietłana (Anna Maria Buczek), inżynier chemii, która sprzątaniem w Polsce zarabia na utrzymanie dwójki zostawionych na Ukrainie dzieci. Uljana (Anna Gorajska) to z kolei zwolniona z lwowskiej filharmonii skrzypaczka i samotna matka. Polina (Magdalena Wróbel) ucieka do Polski oszukana przez wspólnika, z którym prowadziła agencję modelek. Jest przedsiębiorcza, zostaje brygadzistką firmy sprzątającej, zakłada też firmę kosmetyczną i szmugluje dziecięce ubranka. A romantyczka Olyia (Katarzyna Ucherska) przyjeżdża, by zarobić pieniądze dla swojego chłopaka, ukraińskiego macho z gitarą. Dziejące się we Lwowie początkowe sceny serialu nakręcono w Przemyślu, potem ekipa przeniosła się do Warszawy.

„Dziewczyny ze Lwowa” zaczynają się poniekąd tam, gdzie kończy się „Ranczo”.

Do Polski po złote runo

Gdy w 2006 r. Lucy przybywała z Ameryki do Polski, by przejąć odziedziczony po babci dworek, Wilkowyje były senną, zapuszczoną wioską na Mazowszu. Dekadę później tętnią życiem, absorbują unijne fundusze, aż furczy, i nawet pijaczkowie obsiadający ławeczkę pod sklepem Więcławskiej rozkręcają własne biznesy. Ten liberalno-kapitalistyczny huraoptymizm twórców był często wyśmiewany. Podobnie zresztą jak obywatelskie i edukacyjne zapędy scenarzysty. Bo „Ranczo” nie tylko oswajało widzów TVP1 z takimi tematami, jak feminizm czy ekologia, uwrażliwiało na upolitycznienie lokalnej władzy, problem rasizmu, nieformalnych związków i tabloidyzacji mediów, ale nawet uczyło, czym jest reklama i jakimi prawami się rządzi. Były odcinki, w których Kusy – malarz i domorosły filozof – rozpoczynał reformę szkoły, chłopi zakładali spółdzielnię, a kobiety masowo zgłaszały się na mammografię. Nie wszyscy widzowie dobrze znieśli misyjność w takim stężeniu, serial zaczął tracić na oglądalności.

W odcinkach nadanych przed wakacjami, emitowanych w atmosferze zaogniającej się kampanii prezydenckiej, „Ranczo” propagowało zgodę narodową ponad podziałami. Nie tylko okazywało się, że zwycięzca i przegrany mogą współpracować dla dobra gminy, ale też, że można jednocześnie wspierać Kościół i świeckie państwo. Tak jak Solejukowie, którzy część wygranej w totolotka podzielili po równo między Caritas i WOŚP oraz sfinansowali remont kościelnych organów i imprezę dla sąsiadów. Na dokładkę lokalny biskup za radą swojej gospodyni zrezygnował z wyprowadzki do kurii, bo tam straciłby kontakt z wiernymi, w księżej posłudze przecież najważniejszy... Twórcom „Rancza” przyświeca oświeceniowa idea: bawiąc, uczyć i umoralniać. Czego będą uczyć widzów w nowym serialu?

Nagle z kraju emigrantów staliśmy się również krajem, który może się stać celem imigracji zarobkowej dla innych nacji. I to jest pewna nowość, z którą musimy się jako społeczeństwo oswoić. Nasz serial nie będzie tylko historią o czterech Ukrainkach w Polsce, ale też o nas, jak się odnajdujemy w sytuacji ich pracodawców i sąsiadów – tłumaczy Wojciech Adamczyk, dodając, że jeśli „Ranczo” było komedią „socjologiczną” o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem, „Siła wyższa” (pokazana w TVP1 w 2012 r.) była komedią „aksjologiczną” o tym, jaki mamy system wartości, to „Dziewczyny” będą komedią o naszym stosunku do przyjezdnych. Zapowiada plebejską wersję opowieści o wyprawie po złote runo. Z niespodziewanym zakończeniem. – Pamiętajmy, że serial dotyka problemu uniwersalnego, równie dobrze mógłby być np. o Polkach w Wielkiej Brytanii lub Meksykankach w Stanach.

Tragiczny kontekst

Mają świadomość wchodzenia na grząski teren polsko-ukraińskich zaszłości, wzajemnych animozji, istniejących stereotypów i etykietek, którymi obie nacje się nawzajem oblepiają. Niedawno świetną książkę napisał o tym Ziemowit Szczerek, w przyszłym roku na ekrany wejdzie film Wojciecha Smarzowskiego o rzezi wołyńskiej.

– Naturalnie mam świadomość niesłychanie tragicznego kontekstu historycznego, ale kiedy jakaś pani Uljana, powiedzmy, przychodzi posprzątać do jakiejś pani Ani na Ochocie w Warszawie, to na pewno ten kontekst występuje? No, na miłość boską – zżyma się Andrzej Grembowicz. – Historyczne, narodowe pojednanie w oparciu o uznanie wspólnej prawdy to proces, który zajmuje co najmniej kilkadziesiąt lat, co wiemy po stosunkach z Niemcami. A z Ukraińcami ten proces dopiero się zaczyna, bo komunizm wszystko zamroził. I na pewno nie przyspieszy tego, jak będziemy stać do siebie bokiem i patrzeć wilkiem. No, przepraszam, że powtórzę jak mantrę: im bardziej będziemy się znać i rozumieć, tym szybciej mamy szansę się dogadać nawet w najtrudniejszych sprawach – i tym większa szansa, że historia się nie powtórzy. No, może głupi jestem, ale mnie się wydaje, że inaczej się nie uda.

A reżyser Wojciech Adamczyk dodaje: – Każdy może się znaleźć w sytuacji naszych bohaterów i jeśli ktoś nie wie, jak się powinien lub nie powinien zachować, to po obejrzeniu serialu już taką wiedzę uzyska. Bo to serial o solidarności międzyludzkiej, o przyjaźni, pomocy, możliwości i potrzebie przemiany. Po obu stronach.

W tym według niego tkwiła siła „Rancza”, przyciągająca przed telewizory miliony widzów w niedzielne wieczory. – Pokazuje, że istnieje siła zbiorowości, wciąż funkcjonują takie wartości, jak przyjaźń, solidarność międzyludzka, że nasze problemy są do rozwiązania dzięki wspólnemu działaniu. Jako twórcy nie jesteśmy bezkrytyczni i pokazywaliśmy choćby to, że Polacy dużo chętniej się organizują w kontrze do czegoś, kierowani negatywną emocją, nie pozytywną.

Jednak nowy serial z pewnością nie uniknie kontrowersji. Nie tylko dlatego, że już same zapowiedzi wywołały na internetowych forach oskarżenia o „propagandę banderyzmu”. Pytanie, jak na swój serialowy wizerunek zareagują mieszkańcy Ukrainy. W serialu bohaterki, grane przez polskie, jeszcze nieznane aktorki, mówią polskim stylizowanym na ukraiński, wersją surżyka. – Telewizja nie lubi napisów, a dubbing zabiłby specyfikę tego serialu – tłumaczy Adamczyk. Autorzy zorganizowali casting, próbowali obsadzić aktorki ukraińskie, ale te musiałyby nauczyć się mówić stworzonym na potrzeby serialu językiem, z akcentem zrozumiałym dla polskiego odbiorcy, to okazało się zbyt trudne.

Andrzej Grembowicz uspokaja: – Rozmawiałem z wieloma paniami, najczęściej z okolic Lwowa, które mi zaufały i opowiadały swoje historie. Ogromna większość wątków pierwszej serii wzięła się dzięki temu z rzeczywistości; mogłem trochę zmieniać, dopasowywać, ale sedno jest prawdziwe. Najtrudniejszy egzamin nastąpił wtedy, kiedy kilku zaprzyjaźnionym paniom z Ukrainy dałem scenariusze do czytania. One miały do tego strasznie emocjonalny stosunek, z oczywistych powodów. Ale los był łaskaw, dostałem dobre recenzje i uznały, że piszę prawdę. I dodaje: – Idealizacji nie będzie, choć z drugiej strony jest to serial z elementami komediowymi, bo ja nie lubię dołować widzów, uważam, że i beze mnie mają dość kłopotów. Więc czasem się coś komuś uda. Może troszkę częściej niż w życiu.

Scenariusz 10. serii „Rancza” domyka wszystkie wątki. Lucy wróciła do Ameryki, w Wilkowyjach rządzi zainspirowana jej przykładem Więcławska. Twórcy „Rancza” niezłomnie wierzą w kobiety – te w serialach i te przed telewizorami, statystycznie częściej oglądające telewizję niż mężczyźni. Czy te ostatnie zaakceptują cztery dzielne dziewczyny z Ukrainy? – To projekt w założeniu rozwojowy. Dlatego są cztery dziewczyny, dlatego jest dystans czasowy – przyznaje reżyser. – Ale zadecyduje, jak zawsze, widz. Wcześniejsze próby ekipy „Rancza” z serialami „Siła wyższa” (opowiadająca o zderzeniu zakonu franciszkanów z ośrodkiem buddyjskim na polskiej prowincji) i „Wiedźmy” (o trzech przyjaciółkach z warszawskiej Pragi) zakończyły się na jednym sezonie.

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Kultura; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Ukrainki w Warszawie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną