Zmarł Umberto Eco, pisarz, intelektualista, filozof, miał 84 lata. Eco był zjawiskiem wyjątkowym: celebrytą, którego znał każdy Włoch, i autorem subtelnych prac naukowych o semiotyce. Autorem jednego z największych światowych bestsellerów, „Imienia róży”, i teoretykiem literatury. Wielbicielem komiksów i sztuki średniowiecznej.
Trudno wymienić wszystkie obszary jego zainteresowań – od estetyki i filozofii po bieżącą politykę („Zapiski na pudełkach od zapałek”). Ostatnia jego powieść z 2015 roku „Temat na pierwszą stronę” była szyderczym obrazem współczesnego dziennikarstwa. „Wielką tragedią współczesnych mediów jest to, że przekształcają intelektualistów w wyrocznie” – mówił Jarosławowi Mikołajewskiemu. Sam znalazł sposób, żeby unikać nieustannego nagabywania przez media. Miał zazwyczaj wyłączony telefon.
Znał chwyty, jakimi kultura popularna uwodzi czytelnika, i stosował je sam w powieściach. A z drugiej strony teksty naukowe pisał niemal jak beletrystykę: żeby nie zanudzić i zamęczyć. Do roku 1980 był znany przede wszystkim jako naukowiec, pracował też w mediach – na przykład po marcu 1968 napisał dwa reportaże o Warszawie. Miał 48 lat, kiedy dopadł go światowy rozgłos „Imienia róży”, którym teraz właśnie zaczytuje się mój trzynastoletni syn.
W powieściach ujawniała się nie tylko jego erudycja, ale i twarz teoretyka, choćby w moim ulubionym „Tajemniczym płomieniu królowej Loany” z 2004 roku, w której dużą rolę odgrywają amerykańskie komiksy z lat 40. Eco przekonał się na własnej skórze, jak wielka bywa siła ilustracji komiksowej. Zabrał bowiem swoje komiksy z dzieciństwa na konferencję naukową o demistyfikacji obrazu i ani się obejrzał, a dużą część kolekcji rozkradli mu współdyskutanci. Może wtedy zresztą wpadł na pomysł powieści o sile obrazów, które od najwcześniejszych lat nakładają się na nasze wspomnienia.
Był bibliofilem, którego zajmowała przyszłość książek. Już w tytule książki – wywiadu o przyszłości czytania – znajdziemy uspokajające zapewnienie: „Nie myśl, że książki znikną”.
Bliski mi był szczególnie ten Eco – bibliofil, posiadacz księgozbioru złożonego z ok. 50 tysięcy tomów. Kiedy ktoś zadawał mu pytanie, czy wszystko przeczytał, miał dwie odpowiedzi: Pierwsza: „Nie. Są tu tylko książki, które muszę przeczytać w przyszłym tygodniu. Te, które już przeczytałem, znajdują się na uniwersytecie”.
I druga: „Nie przeczytałem żadnej z nich. W przeciwnym razie po co miałbym je tutaj trzymać?”. Stosuję je obie.