Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Kwiat w butelce

Kawiarnia literacka

Na placu stoi pojedyncza róża. Pod nią napis: „Pamięci tych, którzy zginęli wczoraj”. Przy tym „wczoraj” ściska mnie za gardło. Dopiero teraz, bo wcześniej był szok, adrenalina, ogarnianie podstawowych spraw. Szukanie znajomych, uspokajanie.

Chodniki są pełne czułości. „Kochamy cię, Brukselo, nasze piękne, ciepłe miasto”. Serca, słońca, uśmiechy, kwiaty. Drwiny – Manneken Pis, Sikający chłopczyk z rynku, obsikuje czającego się z odpalonym lontem terrorystę. Tintin płacze. Trzy postaci – żółta, czarna, czerwona – w kolorach belgijskiej flagi, obejmują się i pocieszają.

Dzień po zamachach miasto jest ciche i spokojne. Dziwnie spokojne. Sklepy są otwarte, jeżdżą autobusy i tramwaje, ale ma się wrażenie, jakby była niedziela. Ta odświętność jest prawdziwa. Nie biegniemy, nie gapimy się w telefony komórkowe. Chodzimy zamyśleni. Nie rozmawiamy o tym, co się stało. Za wcześnie, żal dusi.

Ulica, która wczoraj była miejscem niebezpiecznym, dziś jest spokojna. Za to w internecie wrze. Znajomi muzułmanie są załamani, robią zdjęcia stronom Koranu, gdzie napisane jest, że nie wolno zabijać. Filmują imamów, którzy mówią to samo. Piszą, że biegli po swoje dzieci, w panice, przerażeni. Że nienawidzą terrorystów. Inni w internecie się dzielą. Część chce, żeby wszyscy muzułmanie bili się w piersi. Po zamachach w Paryżu jakiś starszy Belg zaczepił dziewczynę w woalu. Czarnoskóry chłopak stanął w jej obronie. Wczoraj podawano, że na lotnisku przed wybuchem słychać było okrzyki po arabsku. Potem pokazywano taksówkarzy marokańskiego pochodzenia, którzy wozili ludzi cały dzień za darmo. Hotele nie brały opłat od tych, którzy nie mogli wylecieć z Brukseli. Na placu przed Bursą zebrały się tłumy Brukselczyków wszystkich kolorów skóry i wyznań, by być razem.

Życzliwość miesza się ze stanowczością. Mówi się, że trzeba skończyć z polityczną poprawnością. Że żyjemy w państwie laickim. Że religia nami nie rządzi i rządzić nie może. Żadna religia. Kto tu przyjeżdża, ma się podporządkować. Muzułmanka nie powinna nosić woalu na głowie, katoliczka krzyża na szyi.

Obcość – czy będziemy się wzdrygać na widok „arabskich” rysów twarzy? Mnie i znajomym Polkom zdarza się wzdrygać na widok upitych Polaków, którzy nie potrafią zbudować zdania bez słowa „kurwa”. Może dlatego, że rozumiemy ich kod kulturowy, wiemy, że za przekleństwami może pójść przemoc. Innych kodów kulturowych nie odczytujemy tak łatwo, chociaż i tak mamy z tego „magistra” w porównaniu z tymi, którzy mieszkają w krajach homogenicznych kulturowo. Najbardziej przeciwko „obcym” gardłują ci, którzy są daleko. Fala nienawiści wylewa się z sieci, anonimowi piszący posługują się niedawno przyswojonymi określeniami. „Lewackość”, „lemingi” – rzucają to, co usłyszą w politycznym maglu, nowomowa nienawiści mówi nimi, nie oni nią. Hejt – prymitywna, sadystyczna strona ludzkiej natury. Po zamachach dostałam mnóstwo ciepła od przyjaciół i znajomych z całego świata. A z internetu wylał się rzyg nienawiści po polsku. Pytanie, czy prymitywna składnia i żenująca ortografia to polszczyzna? Najgorsi są ci, którzy mienią się „znawcami tematu”. Są tu czasowo, zachowują się jak antropolog wśród tubylców – obserwują ludzi, twierdzą, że mają wśród nich „kontakty”. Ta perspektywa ze swoją postkolonialną wyższością byłaby (z antropologicznego punktu widzenia) zabawna, gdyby nie to, że dla tych „ekspertów” każdy muzułmanin to terrorysta, wielokulturowość to terroryzm, społeczeństwo wielokulturowe to tykająca bomba.

W Brukseli mam przyjaciół, najbliższych znajomych. Liczyliśmy się wczoraj, szukaliśmy. To my wiemy, co to jest wielokulturowość. Wielokulturowość to my, którzy tu razem pracujemy, mieszkamy, jesteśmy razem. Ci ludzie to moi bliscy, nie „kontakty” czy „ci Belgowie”.

Wczorajsze ataki to terroryzm. Dzieło zradykalizowanych ludzi, giętkich w rękach bezwzględnych przywódców. Tworzenie bojówek pod sztandarami wspólnoty religijnej – naprawdę w Polsce o tym nie słyszeliśmy? A IRA, a Baskowie? Poszukajmy bliżej.

Kolonizowanie Afryki mści się, mówią jedni. Zabranie ludziom ich kultury, upokarzanie latami powoduje, że są zagubieni, a zatem niebezpieczni. Bo nie mają już domu. To przez brak pomysłu na to, co zrobić z tanią siłą roboczą, sprowadzoną np. do Belgii z Maroka czy Włoch, z ich bezrobotnymi dziećmi – twierdzą inni. To kwestia religii monoteistycznych, męskocentrycznych, gdzie szacunek do życia jest żaden, dawanie życia niczym, dająca życie śmieciem – podkreślają kolejni. A może to coś w nas, ludziach, sprawia, że z instynktem leminga co jakiś czas ruszamy w stronę krawędzi? Zabijamy się z dużą wprawą, w świetle prawa. Wybieramy skretyniałych przywódców, godzimy na rządy szaleńców, pozwalamy im gmerać w naszej konstytucji, robić sobie wodę z mózgu.

Moja przyjaciółka, pisarka francusko-senegalska Fatou Diome, napisała piękną książkę o tych, którzy do Europy przybywają. Wabi ich łatwość tutejszego życia, jego duchowa płycizna. Dzwoniła do mnie we wtorek upewnić się, co ze mną. Mówiła, że w Senegalu, gdzie większość stanowią muzułmanie, ludzie boją się radykałów. Są podejrzliwi wobec tych, którzy głoszą wyższość tylko jednej religii. Rozmawiałyśmy o animizmie, o szacunku dla kobiet, dla życia, dla dobra.

O tym się teraz u nas, w Brukseli, mówi. O ważnych sprawach. Albo się milczy. Biała róża na otwartej przestrzeni placu, w słońcu okupowanego przez piknikujących młodych ludzi, dzieci na rowerach i deskorolkach placu, z którego latem strzelają w górę fontanny – ta róża mówi w naszym imieniu.

***

Grażyna Plebanek – powieściopisarka, autorka opowiadań, dziennikarka. Mieszka w Brukseli. Pytana, czy pisze o sobie, odpowiada, że nie, bo: nie jest mężczyzną („Nielegalne związki”), wiejską młodocianą filozofką („Przystupa”), czterema zbuntowanymi dziewczynami („Dziewczyny z Portofino”), godzącą role życiowe Nadkobietą („Pudełko ze szpilkami”). I nie szkodzi, że ćwiczy boks jak bohaterka powieści („Bokserka”).

Polityka 14.2016 (3053) z dnia 29.03.2016; Kultura; s. 95
Oryginalny tytuł tekstu: "Kwiat w butelce"
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną