Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Salon i wirtual

Tak, mamy dwie polskie kultury, ale istnieje reszta świata. I ona mówi „sprawdzam”.

W komentarzu „Mury rosną. Dwie kultury polskie” Roman Pawłowski obwieszcza na łamach „Gazety Wyborczej”, że spolaryzowany mamy nie tylko kraj i społeczeństwo, ale i kulturę. Nie jest to, rzecz jasna, myśl nowa – sam od lat powtarzam, że od dawna nie ma u nas czegoś takiego jak „salon” (oczywiście różowy i lewacki, broniony przez media głównego nurtu) i „odrzuceni” czy „niepokorni”, którzy cierpią właściwie w drugim obiegu. Mamy dwa salony, dwa obiegi kulturowe, zupełnie legalne: jeden bardziej na lewo, proeuropejski, multi-kulti, laicki, a drugi bardziej na prawo, swojski, narodowy i katolicki, ale który z nich jest mainstreamowy, na dobrą sprawę nie wiadomo. Co zresztą w żaden sposób nie wpływa na narrację oblężonej twierdzy i nowego podziemia – władza się zmieniła, a kornie składający jej hołdy i wyświadczający przysługi niegdysiejsi „odrzuceni” nadal uważają się za niepokornych kontestatorów (przykład płynie ze Stanów, gdzie kanał Fox News, cieszący się największą liczbą widzów pośród telewizji kablowych, nieodmiennie robi z siebie wykluczonego Kopciuszka).

Co do zasady – zgoda. Mamy Polskę filmu „Smoleńsk”, pomników papieskich i oratoriów Rubika, mamy i Polskę „Idy”, Katarzyny Kozyry i Marii Peszek, a kontakty pomiędzy nimi są utrudnione. „Oba obiegi oddziela chiński mur – pisze Pawłowski. – Ich uczestnicy nie znają się nawzajem, nic o sobie nie wiedzą. Niewiedza rodzi stereotypy i zachęca do wrogości”. I przypomina, że należący do PZPR Dejmek wystawiał pół wieku temu w Teatrze Narodowym „Historyję o chwalebnym zmartwychwstaniu Pańskim”, a dziś „trudno sobie wyobrazić podobne przekroczenie – choćby spotkanie z Janem Tomaszem Grossem w Klubie »Gazety Polskiej«”.

Polityka 25.2016 (3064) z dnia 14.06.2016; Kultura; s. 91
Reklama