Skrzypce w depresji
Muzyków nie stać na instrumenty, które kosztują miliony
Jan Błaszczak: – Występuje pani w najważniejszych salach koncertowych świata, ale po 9 latach musiała się pani rozstać ze skrzypcami Stradivariusa. Co pozostaje muzykowi w takim momencie?
Agata Szymczewska: – To były nieprzespane noce, miliardy maili i telefonów, chodzenie po ludziach, pukanie do drzwi, proszenie, błaganie... Wszystko z tego powodu, że ceny, jakie osiągają instrumenty z najwyższej półki, są absurdalne.
Dlaczego musiała się pani rozstać ze stradivariusem?
Fundacja Deutsche Stiftung Musikleben wspiera młodych instrumentalistów, a ja po prostu utraciłam ten status. Wiekowo stałam się dojrzałą artystką. W związku z tym, zdaniem fundacji, powinnam móc sobie pozwolić na zakup podobnego instrumentu. Niestety, nie udało mi się odłożyć tych skromnych kilku milionów euro.
Czy fundacja monitoruje działalność artystyczną podopiecznych?
Co roku jeździłam do Hamburga na egzamin sprawdzający. Oznaczało to przede wszystkim 15-minutowy występ przed komisją, co było olbrzymim stresem. Gdyby coś poszło nie tak, to fundacja mogła mi natychmiast odebrać instrument. Były takie przypadki. Komisja stwierdzała, że skrzypek za mało ćwiczy, nie rozwija się, i zabierała instrument. To były najbardziej stresujące dni w roku. Oprócz występu musiałam wysyłać aktualną listę koncertów. Chcieli mieć pewność, że instrument nie leży u mnie w domu i odpoczywa sobie. Dodatkowo pisałam obszerne sprawozdania, w których opisywałam cały mój artystyczny rok. Po otrzymaniu takiej relacji zazwyczaj ktoś do mnie dzwonił, by zadać kilka szczegółowych pytań. Poza tym średnio raz na pół roku instrument musiał trafić na przegląd.