Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Zmarł Zbigniew Wodecki. Muzyk, autor wielu niezapomnianych przebojów

Zbigniew Wodecki Zbigniew Wodecki Łukasz Kowalski / Agencja Gazeta
Zbigniew Wodecki na początku maja doznał udaru mózgu. Zmarł w jednym z warszawskim szpitali. Miał 67 lat.

Informacje o śmierci muzyka potwierdzają administratorzy jego strony internetowej: „W piątek, 5 maja, Zbigniew Wodecki przeszedł w Warszawie operację bypass-ów. Jeszcze w niedzielę czuł się dobrze i rozmawiał z bliskimi. Niespodziewanie 8 maja nad ranem doznał rozległego udaru mózgu. Mimo niezwykłej woli życia i starań lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń. Odszedł od nas 22 maja w jednym z warszawskich szpitali. Żona i dzieci byli przy nim. Zostanie pochowany w ukochanym Krakowie”.

O śmierci Zbigniewa Wodeckiego jako pierwszy poinformował na Facebooku Andrzej Piaseczny, później nasz rysownik Andrzej Mleczko, jego wieloletni przyjaciel.

Zbigniew Wodecki urodził się 6 maja 1950 r. Z muzyką związał się bardzo wcześnie, przejmując te zainteresowania od rodziców i umuzykalnionych krewnych. Już jako pięciolatek był częstym gościem filharmonii. Ukończył z wyróżnieniem klasę skrzypiec Juliusza Webera. Był skrzypkiem Orkiestry Symfonicznej PRiTV oraz Krakowskiej Orkiestry Kameralnej. Aranżerem, kompozytorem, instrumentalistą. „Śpiewającym muzykiem” – jak sam siebie określał.

Jako piosenkarz Wodecki debiutował w latach 70. W 1972 r. otrzymał nagrodę za najlepszy debiut w ramach Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Przez lata występował z największymi: Ewą Demarczyk, Ireną Santor, Zdzisławą Sośnicką, Krystyną Prońko i innymi.

Zbigniew Wodecki był autorem wielu polskich przebojów (jak choćby „Zacznij od Bacha”, „Lubię wracać tam, gdzie byłem” czy skoczne „Chałupy”). Przed dwoma laty ukazał się zaś niezwykle entuzjastycznie przyjęty album „1976: A Space Odyssey”, który powstał we współpracy z grupą Mitch&Mitch Orchestra and Choir. „Pomysł jest taki, że mistrzowie zgrywy akompaniują Wodeckiemu w dość wiernie odtworzonych piosenkach z jego zapomnianej debiutanckiej płyty z 1976 r., która po latach okazuje się jedną z bardziej błyskotliwych krajowych odpowiedzi na nurt easy listening z okolic Burta Bacharacha, misternie zaaranżowaną i ponadczasową” – recenzował Bartek Chaciński. Koncepcja płyty wpisywała się w ideę, której artysta chciał się poświęcić – wspierania młodych muzyków.

„Ja całe życie się uczyłem, żeby było czysto, żeby było ładnie. Tymczasem tu nie o to chodzi! Chodzi o to, żeby nie tyle grać, co być razem z ludźmi” – mówił Zbigniew Wodecki w ostatnim wywiadzie dla POLITYKI.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną