Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Nowy Teatr Telewizji nie jest ideologiczny, jest zwyczajnie nudny

Obecnie ramówka TVP zakłada dwie premiery spektakli Teatru Telewizji w miesiącu. Obecnie ramówka TVP zakłada dwie premiery spektakli Teatru Telewizji w miesiącu. Daniel Kruczynski / Flickr CC by 2.0
Po drugim spektaklu Teatru Telewizji w jesiennej ramówce TVP można powiedzieć, że to nie polityczność przekazu jest problemem. Spektakle są po prostu nieudane.

70-letni Tadeusz Kościuszko (Artur Żmijewski) drepcze po pokoju w szwajcarskiej Solurze. Miał prowadzić tytułową lekcję polskiego dla Emilii (Eliza Rycembel), młodej córki gospodarzy domu, w którym mieszka. Miał prowadzić, bo zafascynowana raz za razem wykrzykiwanymi przez starca hasłami („Insurekcja”, „Polska”, „Zabory”, „Pani Lubomirska”, „Kosy to świetna broń biała”) dziewczyna nic sobie nie robi z nauki polskich zaimków zwrotnych i wlepia wzrok w weterana.

Kościuszko nieczuły na ewidentne zaloty dużo młodszej kobiety kontynuuje narrację: o wojnie, pokoju, zdradzie i cnocie. Gdyby zobaczył to Vladimir Nabokov, to najpierw mlasnąłby z zachwytu, a potem usnął z nudów.

Gadające głowy

Darujmy sobie niespecjalnie postępowy wydźwięk dramatu, który sprowadza bohaterkę do roli lustra, w którym Kościuszko może się dowolnie przeglądać (tekst został napisany w 1988 roku). Nie chodzi też o to, że postaci są naszkicowane grubą kreską, Kościuszko jest posępny i melancholijny, a Emilia to podręcznikowa „lolitka”. O dziwo rozczarowani będą też ci, którzy szukaliby odniesień do współczesnej polityki. Wszak Kościuszko złożył przysięgę przed carem Pawłem I, a później uznał ją za nieszczerą, co byłoby ciekawym kontrapunktem dla pisowskiej narracji historycznej hołubiącej wyimaginowanych bohaterów, bez cienia skazy w życiorysie.

Chodzi o to, że w spektaklu dosłownie nic się nie dzieje. Bohaterowie pokonują długie kilometry, chodząc w kółko po kilku pomieszczeniach, i nic z tego nie wynika. Tekst naszpikowany politycznymi frazesami sprawia, że romans między bohaterami de facto nie jest w stanie zaistnieć.

Ba, jeśli nie jesteśmy absolwentami historii, nie piszemy za miesiąc matury i tak się akurat składa, że książki Pawła Jasienicy nie są naszą ulubioną lekturą przed snem, trudno będzie się w tym wszystkim połapać. Nie chodzi o stopień skomplikowania narracji, a o sposób jej serwowania. Równie dobrze moglibyśmy wyłączyć wizję i zostawić fonię. Nie jestem jednak pewien, czy o to chodzi w „teatrze telewizji”.

Jak wybrnąć z formy teatru stricte politycznego, pokazują dwa dramaty zrealizowane przed laty przez Waldemara Krzystka. Mowa o „Norymberdze” z Januszem Gajosem zrealizowanej dla TVP i „Kopenhadze”, którą Krzystek wyreżyserował dla warszawskiego Teatru IMKA. Oba spektakle posiadały złożony wymiar egzystencjalny. W „Norymberdze” mieliśmy do czynienia z psychologiczną grą pomiędzy skruszonym oficerem Służby Bezpieczeństwa i młodą dziennikarką, w „Kopenhadze” była to rozgrywka między Nielsem Bohrem a Wernerem Heisenbergiem, fizykami próbującymi skonstruować bombę atomową dla USA i III Rzeszy. Łącznie w obu spektaklach wystąpiło pięciu aktorów.

Wystarczy chcieć

Obecnie ramówka TVP zakłada dwie premiery spektakli Teatru Telewizji w miesiącu, w poniedziałki o 20.45. Tak będzie przez najbliższe trzy lata. Za ich produkcję odpowiada Agencja Kreacji Teatru Telewizji sponsorowana przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Kontrakt opiewa na prawie 6 mln złotych.

Mówimy więc o kwocie, która zdejmuje pewne ograniczenia. Zamiast tworzyć kolejne ramoty, TVP mogłaby postawić na porządne nagrania spektakli granych w polskich teatrach. Na przykład pełnej wersji „Dziadów” w reżyserii Michała Zadary, które po implozji Teatru Polskiego we Wrocławiu prawdopodobnie już nigdy nie będą wystawiane.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną