Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Spodek świata

Katowice gospodarzem festiwalu World Music EXPO

Maniucha i Ksawery Maniucha i Ksawery Wojtek Rudzki
Pod koniec października Katowice staną się na pięć dni stolicą muzyki świata. WOMEX, najważniejsza impreza w tej branży, przyciągnie 60 wykonawców ze wszystkich kontynentów i ponad 2 tys. uczestników z ponad 90 krajów.
Kapela MaliszówJakub Nowotyński Kapela Maliszów

Pierwsza edycja WOMEX (World Music EXPO) odbyła się w Berlinie w 1994 r. W ciągu 23 lat stał się najważniejszą imprezą branżową poświęconą world music. Sam termin powstał pod koniec lat 80. jako próba zagospodarowania zainteresowania muzyką egzotyczną, pochodzącą spoza strefy zachodnioeuropejskiej i północnoamerykańskiej – po wielomilionowej sprzedaży i nagrodach Grammy dla nagrywanej z muzykami z RPA płyty „Graceland” Paula Simona.

Nieważne było, czy to muzyka rytualna, ludowa, klasyczna czy popularna – tym, co je łączyło w ramach tego handlowego hasła, była egzotyczność z punktu widzenia amerykańskiego i brytyjskiego odbiorcy. Do jednego worka wrzucono więc tak rozmaite style i gatunki, jak perską muzykę klasyczną, nigeryjski afrobeat, argentyńską nueva canción czy pakistańskie qawwali. Z tego powodu world music bywa określane jako jeden z przejawów neokolonializmu Zachodu (więcej pisaliśmy o tym w osobnym tekście – POLITYKA 38/13). Artyści, by osiągnąć sukces, przyjeżdżali nagrywać płyty na Zachód, dostosowywali się do panujących tutaj gustów. A muzyka wydawana pod tym szyldem miała być przede wszystkim przystępna, czego dowodem mogą być sukcesy Salifa Keity i Cesarii Evory na początku lat 90.

Front nieanglosaski

Choć wielu muzyków i dziennikarzy nie przepada za tym terminem, etykietka muzyka świata funkcjonuje do dzisiaj. Przydatna przede wszystkim jako określenie muzyki w jakiś sposób odwołującej się do tradycji, co poszerza jej zakres również na style brytyjskie czy amerykańskie i trochę osłabia argument neokolonialny. Wydawałoby się, że w dobie internetu, gdy bez większego problemu można trafić na fascynujące nagrania z Ugandy, Nigru czy Kambodży, zbiorcze określenie całej muzyki niezachodniej i tradycyjnej straci rację bytu, ale nadal paradoksalnie jest potrzebne, bo w sytuacji dominacji muzyki anglosaskiej każdy z lokalnych stylów nie ma szans na rywalizację na równych zasadach, ale jako spójny front ich głos jest słyszalny.

Polityka 42.2017 (3132) z dnia 17.10.2017; Kultura; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Spodek świata"
Reklama