Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Destylat

Słupsk lubię jeszcze od czasów licealnych, kiedy po raz pierwszy przyjechałem tu oglądać Witkacego...

Jeżdżenie ze spotkaniami autorskimi ma rozliczne zalety: nie tylko poznaje się osobiście swoich czytelników, nie tylko można niejednego wysłuchać w srebrnych strzałach PKP (zwłaszcza przy dwugodzinnym spóźnieniu), ale jeszcze odwiedzić miejsca, do których ma się szczególny sentyment. A Słupsk lubię jeszcze od czasów licealnych, kiedy po raz pierwszy przyjechałem tu oglądać Witkacego – i zachwyciłem się nie tylko fenomenalną kolekcją jego rysunków, ale i niezwykłym zbiorem biżuterii i strojów z krypt ostatnich książąt pomorskich oraz gotyckim kościołem św. Jacka z tychże władców pięknymi epitafiami.

Do kościoła zajrzałem oczywiście i tym razem. I aż mi oko zbielało.

Wnętrze, podzielone od setek lat na dwie części, składa się z obszernego przedsionka i części właściwej, która mieści niemal wszystkie zabytki: wielkie epitafia, renesansowy ołtarz, ambonę, barokowe organy. Ale skarby zamknięte, słabo widoczne (lub, jak organy, niewidoczne) przez kratę opatrzoną napisem „KOŚCIÓŁ OGRZEWANY PROSIMY ZAMYKAĆ DRZWI”. Pozostaje przedsionek, który, jak się okazało, stanowi straszliwą mapę współczesnej polskiej religijności, gdzieś na styku martyrologii, fantazji, agresywnej polityki i najgorszej – by Witkacego zacytować – brzydy.

Sala zorganizowana jest wokół ławek, trochę szkolnych, wyglądających jak z jakiejś nowej, straszniejszej inscenizacji „Umarłej klasy” – na ławkach leży literatura polityczna: egzemplarze „Gościa Niedzielnego” i „Naszego Dziennika”, niektóre kilkuletnie, z odręcznie naniesionymi na pierwszą stronę odsyłaczami do artykułów. Wokół ławek zaś, drukowana na papierze, ryta w kamieniu, odlewana w metalu, chechłana w drewnie i wyklejana z laminowanych kserówek, panoszy się niczym wszechogarniający nowotwór, monumentalna Biblia Pauperum naszych czasów (czasów powszechnej alfabetyzacji, więc nie tylko obrazkowa); coś jakby najbrzydsza i najgorsza gazetka szkolna, którą pamiętacie ze ściany podstawówki, była przez całe lata karmiona sterydami rozpuszczonymi w wodzie święconej, dzięki czemu teraz rośnie, buzuje, oblepia każdy skrawek ściany, wspina się jak trujący bluszcz, pochłaniając resztki zabytkowego wystroju.

Polityka 48.2017 (3138) z dnia 28.11.2017; Kultura; s. 88
Reklama