„Kilof czy stetoskop?” to bezpośrednia fabularna kontynuacja poprzedniego odcinka, „Kto kogo?”, gdzie widzieliśmy przygotowania do wizyty Prezesa w pałacu – szefa PiS obserwowaliśmy, gdy rządowym samochodem przemierzał Warszawę, a prezydenta, gdy nerwowo wiercił się w fotelu, uspokajany przez Krzysztofa Łapińskiego. Wtedy skończyło się na momencie, gdy marszałkowie Sejmu i Senatu, w imieniu Prezesa, pukali do prezydenckich drzwi.
W „Kilofie…” przez te drzwi przechodzą. I od razu atmosfera jest napięta: goście atakują gospodarza, który niby próbuje być odważny, ewidentnie paraliżuje go jednak strach. Bo właśnie tak wygląda, według „Ucha…”, relacja w obozie władzy: Kaczyński to ten srogi i groźny, a Duda to zahukany chłopczyk, pouczany przez wszystkich wokół, łącznie z Błaszczakiem/Płaszczakiem. Weta do ustaw o systemie sądownictwa nie tyle były deklaracją samodzielności głowy państwa, ile efektem nacisku na niego wielu bliskich osób, które zmobilizowały go do wyhodowania choć szczątkowego kręgosłupa; w nowym odcinku w tej roli pojawia się Zofia Rymaszewska.
„Ucho prezesa” i kolejni ministrowie przyspawani do stołków
W tym czasie zaś biuro na Nowogrodzkiej odwiedza minister zdrowia, który rzecz jasna Prezesa nie zastaje, czeka więc, co by poczuł, jak to jest tak czekać – wedle polecenia pani Basi, która wchodzi z nim w dyskurs na temat służby zdrowia. Przy okazji jednak rozmowa często schodzi na temat tego, co pokazuje TVP za prezesury Jacka Kurskiego, co można podsumować słowami pani Basi, że w telewizji zapowiadali deszcz, a jest ładna pogoda, co pewnie oznacza, że przez to ostre słońce deszczu nie widać – ot, ładne podsumowanie propagandy.
Jak zaś wypada sam minister? Podobnie jak wcześniej Gowin: niby kręgosłup jakiś jest, niby są zasady i niechęć do przemysłu propagandy, ale strach o własny stołek sprawia, że wystarczy jedno spojrzenie Prezesa, by te wszystkie przekonania i argumenty uleciały, nigdy już niepodnoszone.
Tak więc do otaczających Prezesa idiotów dołącza kolejny przedstawiciel grupy Przyssawek Stołkowych z grupy bezkręgowców – oto przekaz idący z „Ucha prezesa”.
W „Kilofie…” wszystko to podano w wyjątkowo zabawny sposób – dawno nie było tak dobrego odcinka, tak różnorodnego, realizowanego z pomysłem i zaskakującego (Płaszczak i „Potop”), ale też dynamicznego, bo przecież mieliśmy różne scenerie, wielu bohaterów, a nawet zwroty akcji.
I tylko ciekawe, jak Prezes zareagowałby na fakt, że w „Kilofie…” pokazali jego gwałtowną stronę, pokazali, jak otaczający go idioci wreszcie sprawiają, że traci panowanie nad sobą…