Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Czy warto ponownie obejrzeć „Westworld”?

„Westworld” „Westworld” mat. pr.
Niewiele historii jest tak dobrych, by warto było zagłębiać się w nie po raz wtóry. „Westworld” to jeden z tych wyjątków.
mat. pr.

Do zapowiadanej – na razie nieoficjalnie – na wiosnę przyszłego roku premiery drugiego sezonu przeboju HBO zostało kilka miesięcy. I gdy już się jej doczekamy, okaże się, że między debiutem „Westworld” a jego powrotem minie dobre półtora roku, sporo szczegółów fabuły może więc wywietrzeć z głów.

A „Westworld” szczegółami stoi. Szukanie ukrytych wskazówek, próba przejrzenia motywacji postaci i zamysłów twórców, rozwikływanie zagadek – to serce tego serialu, tym wyraźniej dla nas odkryte, gdy po finale pierwszego sezonu wiemy, że plan dotyczący tej opowieści naprawdę jest misterny, a fabuła zaskakuje nie tylko zwrotami akcji, ale i formą.

Odpowiadając więc na pytanie zawarte w tytule: tak, warto, rzekłbym nawet, że to polecam.

Powodów jest wiele. Najbardziej oczywisty: „Westworld” to wysokobudżetowa produkcja HBO, co oznacza wyśrubowany poziom realizacyjny, na każdym polu, od scenografii, przez kostiumy, po efekty specjalne i zdjęcia. Tego jest jednak więcej. A gdy już znamy zakończenie sezonu, gdy skupiamy się nie na zagadkach, a na śledzeniu tego, jak twórcy prowadzili tę opowieść, tym lepiej docenimy zarówno ich dzieło, jak i np. grę aktorów (zyskuje zwłaszcza Evan Rachel Wood, ale i Jimmi Simpson).

Gdy karty będą na stole, tym lepiej skupimy się na dialogach między doktorem Fordem a Bernardem, w których ukryto najwięcej przemyśleń o naturze Sztucznej Inteligencji, a więc i o naszej naturze, bo przecież być myślącą maszyną to być maszyną bardziej ludzką. Co ciekawe, ponowne wsłuchiwanie się w słowa Anthony’ego Hopkinsa uświadamia, jak bardzo jego wypowiedzi są nienaturalne, jakby nie był postacią w serialu, ale jego narratorem – jakby twórcom zależało nie na tym, byśmy wciągnęli się w opowieść i w niej zatracili, ale byśmy pamiętali, że ktoś nam coś opowiada. Tym jest „Westworld” – historiami, narracjami.

Jest w optymalnej formie przyswojenia tego serialu coś, co przywodzi na myśl słynny „Szósty zmysł” – za pierwszym razem film ogląda się na świeżo i jest się zaskoczonym do tego stopnia, że ma się ochotę na kolejny seans, w czasie którego skupiamy się już tylko na śledzeniu poczynań twórców i sznurków, którymi pociągali, by doprowadzić do tak szokującego i misternie skonstruowanego finału.

„Westworld” owiane tajemnicą

Dodatkiem do tego „drugiego seansu” mogłoby być głębsze wejście w świat serialu, co zwyczajowo oferują dołączane do wydań DVD materiały dodatkowe. I w polskiej edycji płytowej „Westworld” je znajdziecie, ale… nie można dać się zwieść dosyć długiej ich liście, od „Zaproszenia na plan filmowy” po „Sztuczną Inteligencję – realia i zagrożenia”, ponieważ są to w większości kilkuminutowe filmiki, niczym materiały promocyjne z YouTube, nieoferujące żadnego interesującego spojrzenia na serial, bo też w dużej mierze powtarzające sceny znane nam z ekranu.

Okazjonalnie włączą się w to Jonathan Nolan i Lisa Joy, twórcy „Westworld” (inni też się wypowiadają, choćby J.J. Abrams, ale tak krótko, że nie warto nawet wspominać), dodający swój komentarz, ale tylko w materiale „Tworząc narrację” mają nieco więcej czasu na wypowiedzi, przy czym generalnie komentują wybrane, kluczowe sceny. „Westworld” nie odkrywa więc przed nami żadnych tajemnic. O co zresztą byłoby trudno w 40–60 minutach materiałów dodatkowych.

A może to było celem? Może budowanie aury tajemniczości wokół tej produkcji to element strategii marketingowej, egzekwowanej nawet przy wydaniach DVD?

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama