Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Wieczni spiskowcy

Templariusz – podejrzany bohater popkultury

Kadr z serialu „Templariusze” Kadr z serialu „Templariusze” HBO
Templariuszy skrzywdziła historia – dokładniej żądny władzy francuski król i jego papieski wspólnik. A teraz jeszcze ich reputację szarga popkultura.
Tom Cullen jako wielki mistrz templariuszyHBO Tom Cullen jako wielki mistrz templariuszy

Po znakomitych „Wikingach”, wyprodukowanych dla kanału History, widzowie HBO będą mieli okazję obejrzeć kolejny historyczny serial, tym razem opowiadający o templariuszach. Akcja „Knightfall” (w polskiej wersji: „Templariusze”) – jak sugeruje sam tytuł – toczy się w ostatnich latach istnienia zakonu, a główną osią fabuły jest poszukiwanie Graala, utraconego podczas oblężenia Akki. Grany przez Toma Cullena wielki mistrz – nieco zbyt przystojny i zbyt żwawo machający mieczem w stosunku do pierwowzoru, bo de Molay miał w chwili aresztowania niemal 70 lat – prowadzi własne śledztwo w sprawie zaginionej relikwii, znajdując też czas na udzielane królowi Francji lekcje szermierki i bardzo niebezpieczny romans. Telewizyjni templariusze chyba nawet do snu nie zdejmują kolczug i nie wypuszczają mieczy z dłoni, może po to, by stanąć do bitwy w obronie prześladowanych w Paryżu Żydów.

Nie jest to więc w ścisłym sensie serial historyczny, lecz fikcja odwołująca się do średniowiecznej legendy. Co ciekawe, sam Graal, tak mocno dziś obecny w kulturze, jest konceptem czysto literackim, wymyślonym przez żyjącego w XII w. francuskiego poetę Chrétiena de Troyes. Jego kontynuator, niemiecki rycerz i minnesinger Wolfram von Eschenbach, w swoim „Parzivalu” przedstawił templariuszy jako strażników kielicha Chrystusa, łącząc ich już na zawsze z tą owianą tysiącem tajemnic relikwią.

Choć dzieje zakonu same w sobie są niezmiernie ciekawe, szeroko pojęta kultura traktuje go przede wszystkim jako niewyczerpane źródło tajemniczych motywów i okazję do wymyślania coraz bardziej niezwykłych, choć wyssanych z palca, teorii spiskowych. Szkoda więc, że scenarzyści „Templariuszy”, eksploatując po raz kolejny znany motyw Graala, nie pokusili się, by osadzić go nieco mocniej w historii, zamiast żonglować bez umiaru faktami i wymagać przy tym od bohaterów, by mieli zupełnie współczesne motywacje.

Polityka 50.2017 (3140) z dnia 12.12.2017; Kultura; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "Wieczni spiskowcy"
Reklama