Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Uwolniony umysł

Miłosz pisze, że twórcy wcześniej niż inni wyczuwają nastrój swojej epoki i tego, co ma po niej nadejść.

Kiedy w lipcu przeczytałem, że na liście lektur szkolnych nie ma Czesława Miłosza, pomyślałem, że czas go wreszcie przeczytać. Wcześniej wydawał mi się niedostępny, onieśmielał chyba przez swoją wielkość.

W liceum, mimo że był obowiązkowy, nie za bardzo go czytałem. Oczywiście znałem wiersz „Campo di Fiori”, ale niewiele więcej. Chyba z powodu pomnikowego wizerunku klasyka, wieszcza i mędrca, jaki miał wtedy Miłosz. Chociaż jeszcze żył, wydawał mi się świetnie zachowaną, ale jednak skamieliną. Bardziej trafiała do mnie Szymborska, z jej skromnością i wycofaniem. Miałem wrażenie, że Miłosz jest wszędzie. Pamiętam nawet w telewizji satyryczny program, w którym pokazywali, jak zrobić Miłosza z bochenka chleba, i idealnie im to wychodziło.

Potem nie wiem, dlaczego przez lata myślałem, że Miłosz to jeden z tych poetów, po których przeczytaniu można się załamać, że nic się nie pamięta ze szkoły z lekcji historii o mitologii Greków i Rzymian. To skutecznie mnie od niego odciągało. Ale chyba musiałem się trochę wstydzić, że nie znam jego książek, bo pamiętam, że parę razy nie przyznałem się do tego. Czytałeś? Kiwałem głową.

Kiedy ktoś jest skądś wyrzucany, to często budzi moją ciekawość i sympatię. Tak było też tym razem.

Zacząłem się zastanawiać, za co właściwie w lipcu chciano wyrzucić Miłosza z listy lektur. Co takiego zrobił 13 lat po śmierci, że nagle stał się niebezpieczny? Czym się naraził? Boję się, że mimo najlepszych chęci Ministerstwo Edukacji Narodowej, próbując podkopać pomnik Miłosza, przy okazji niechcący go ożywiło. A żywy może być jeszcze gorszy niż martwy. Bo zupełnie inaczej czyta się książki, kiedy nie jest się już do tego zmuszanym. Czytelnik, który jest wolny, ma większą przyjemność z czytania. I większą ochotę, od kiedy nikt nie stoi nad nim z jedyną gotową interpretacją, jak często bywa w szkole przy dziełach wielkich autorów.

Polityka 50.2017 (3140) z dnia 12.12.2017; Kultura; s. 98
Reklama