„Z głębokim bólem zawiadamiamy, że dziś nad ranem (4 lutego 2018) w wieku 83 lat odszedł nasz wielki przyjaciel, wybitny aktor, pan Wojciech Pokora. Składamy kondolencje i łączymy się w bólu ze wszystkimi widzami i wielbicielami talentu pana Wojciecha” – poinformowała na Facebooku Fundacja Krystyny Jandy.
Wojciech Pokora ukończył w 1958 roku Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Po szkole dołączył do stołecznego Teatru Dramatycznego. Z teatrem tym był związany przez 26 lat. Występował też w Teatrze Nowym w Warszawie i w stołecznym Teatrze Kwadrat. W Dramatycznym Pokora zagrał kilkadziesiąt ról. Wcielił się między innymi w postać Horacego w „Szkole żon” Moliera (1966). Recenzenci pisali, że aktor grał „z wdziękiem niefałszowanej młodości i naiwnością, jakiej przede wszystkim wymaga ta postać” („Ekspress Wieczorny”).
Ulubiony aktor Stanisława Barei
Pokora był jednym z ulubionych aktorów Stanisława Barei. Przed kamerą debiutował epizodem w komedii „Mąż swojej żony” (1960) właśnie tego wybitnego reżysera. Jako tajny agent pojawił się w kolejnej komedii Barei, „Małżeństwie z rozsądku” (1966).
Pokora stworzył niezapomnianą kreację kustosza-gosposi Jana-Marysi w „Poszukiwanym, poszukiwanej”. Po filmie tym ludzie wołali za nim na ulicy „Marysiu!”. O Marysi mówił w jednym z wywiadów w „Gazecie Wyborczej: „Nie chciałem grać tej roli. Miałem świeżo w pamięci Lemmona i Curtisa z »Pół żartem, pół serio«. Byłem pewien, że lepiej już nie można zagrać i nie trzeba. Ale Staszek Bareja nie dawał za wygraną. Wydzwaniał i przychodził do nas dniami i nocami. W końcu żona powiedziała: »Weź tę rolę, bo inaczej nie dadzą nam spokoju«”.
Po sukcesie Marysi w kolejnych latach Pokora zagrał u Barei m.in. w „Nie ma róży bez ognia” (1974), „Brunecie wieczorową porą” (1976), „Misiu” (1980) i serialu telewizyjnym „Alternatywy 4”.
W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Wojciech Pokora mówił: „Mało kto pamięta, że na początku kariery w warszawskim Teatrze Dramatycznym grałem role właśnie dramatyczne. Jedną z nich grałem na zmianę z Gustawem Holoubkiem. Później to wszystko potoczyło się samo. Nie należy się w tym doszukiwać żadnej mojej konsekwencji. Żona zresztą do dzisiaj nad tym ubolewa. Jej zdaniem byłem źle wykorzystywany – miałem potencjał również do ról niekomediowych, niestety, nie potrafiono tego odpowiednio wychwycić”.