Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Ja, sarna

Nikt nie zrozumiał życia pod terrorem lepiej niż Nadieżda Jakowlewna.

„W porę zrozumiałam, że nie wolno mieć dzieci” – zapisała Nadieżda Mandelsztam w drugiej księdze „Wspomnień”, których część pierwsza – wydana po polsku ze skrótami jako „Nadzieja w beznadziejności” – była kiedyś legendą drugiego obiegu. W czasie, do którego odnosi się to zdanie, autorka była żoną poety Osipa Mandelsztama; ich wspólne życie toczyło się pod panowaniem Lenina i w ciągu pierwszych kilkunastu lat rządów Stalina, z wielkim terrorem włącznie.

Myśl, że w strasznych czasach lepiej nie mieć dzieci, jest oczywista – w końcu sarna odwleka poród, jeśli warunki zewnętrzne nie sprzyjają życiu, tymczasem w Rosji chronicznie brakowało pożywienia, a dzieci zamieniano w małych agentów i używano do dyscyplinowania rodziców na wiele obrzydliwych sposobów. Ciekawe jest co innego – to, że decyzja o zawieszeniu prokreacji przybiera tu postać suwerennego aktu upodmiotowionej woli: to ona, Nadieżda, nie pytając nikogo o zdanie, uznała, że nie należy mieć dzieci, i przez 20 lat małżeństwa rzeczywiście ich nie miała. Zrobiła tak, jak robią sarny. A że nie wynaleziono jeszcze pigułki antykoncepcyjnej, Nadieżda Jakowlewna zaś, jak sama pisze, nie wierzyła w „miłość bez łóżka”, to czy myśl o aborcji, której musiała poddać się lub poddawać, będzie nieuprawniona? Nie wydaje mi się. Kobieta – wciąż zmuszana praktycznie rozwiązywać problemy, które mężczyźni stwarzają na poziomie teoretycznym – nie może nie zapytać: ale jak ona sobie radziła? Nie sądzę też, aby były to sprawy, o których nie wypada mówić głośno – nie w kraju, w którym reprodukcyjnych praw kobiet władza używa regularnie jako narzędzia brutalnej socjotechniki, wywołując coraz ostrzejsze napięcia społeczne bez oglądania się na czyjekolwiek dobro.

Polityka 15.2018 (3156) z dnia 10.04.2018; Kultura; s. 83
Reklama