Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Roman Kłosowski był aktorem spełnionym

Roman Kłosowski Roman Kłosowski Krzysztof Żuczkowski / Forum
W wieku 89 lat odszedł Roman Kłosowski, wspaniały aktor i pedagog.

Był niewielkiego wzrostu, ale miał do tego ogromny dystans. Nietypowa, mocno plebejska jak na aktora uroda, w połączeniu z dużymi oczami, obwisłą dolną wargą i pełnymi policzkami – automatycznie wywoływały uśmiech. Kłosowski, nawet gdy grał serio, wzbudzał wesołość, co stanowiło dla niego duże wyzwanie, bo widział się raczej jako dramatis persone.

„Byłem okropny, nie ma się czym chwalić”

W rodzinnej Białej Podlaskiej pracował u ojca w warsztacie rymarsko-tapicerskim jako terminator. „Byłem tzw. trudnym uczniem – wspomina w biografii „Z Kłosem przez życie” napisanej wspólnie z Jagodą Opalińską. – Uczyłem się słabo, z przedmiotów ścisłych miałem dwóje. Wagarowałem, bywałem arogancki, paliłem papierosy; jednym słowem, byłem okropny, nie ma czym się chwalić. Ale teatr zaczął na mnie dobrze wpływać, tak samo jak literatura. Kiedyś nauczycielka zadała mi za karę lekturę Sienkiewicza. Czytałem tom za tomem i odkryłem, że to mnie uspokaja. Jestem żywym przykładem na to, że teatr i literatura pełnią rolę wychowawczą”.

Marka aktora komediowego

Występy w szkolnym kółku teatralnym tak podziałały na jego wyobraźnię, że postanowił zdawać na aktorstwo. Chociaż w niczym nie przypominał amanta i poza głosem brakowało mu odpowiednich warunków, dostał się za pierwszym razem do PWST w Warszawie. Większość profesorów skwitowała to śmiechem. Był na jednym roku m.in. z Ignacym Gogolewskim i Lucyną Winnicką. Ponieważ nie chciano go na stołecznych scenach, zgłosił się do Teatru Szczecińskiego. A od kiedy zagrał tytułową rolę w „Szczęściu Frania” Perzyńskiego, posypały się kolejne propozycje. Błyskawicznie zyskał markę aktora komediowego, co on sam uważał za mało rozwijające. Dlatego zaczął studiować reżyserię.

Reklama