Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Jedyna historia

Barnes – z bezbłędnym wyczuciem formy – napisał dokładnie to, co sobie zamierzył: powieść o miłości.

Co chwila spotykam kogoś, kto zachwyca się „Jedyną historią” Juliana Barnesa. Zupełnie jakby tę książkę czytała cała Polska. „Najpiękniejsza powieść o miłości” – można często usłyszeć. „Tak poruszająca, że po niej nie chce się czytać nic innego”. Dla pełnego obrazu odnotujmy istnienie malkontentów, których nowy Barnes rozczarował, ale ci są w mniejszości i działają jak szczypta soli dodana do potrawy: zaostrzają apetyt u tych, którzy jeszcze nie czytali, choć wkrótce to zrobią.

Ja też lubię Barnesa, ale lubię również Josifa Brodskiego i „Sztukę dystansu”, więc nie wiem, jak pogodzić radość z powszechnego uwielbienia dla autora „Papugi Flauberta” z nieufnością wobec owczego pędu. Bo przecież – jak twierdził Brodski – to, co podoba się wszystkim, musi być propagandą albo mieć inną skazę, ewentualnie zostało źle zrozumiane.

„Jedyna historia” propagandą nie jest, skaz również nie posiada. Barnes – z bezbłędnym wyczuciem formy – napisał dokładnie to, co sobie zamierzył: powieść o miłości. Wiedział oczywiście, że wchodzi na pole minowe, gdzie czyha banał i kicz, ale przecież nie po to Barnes jest Barnesem, żeby miał się wystraszyć konwencji love story. Podjął wyzwanie, a my dostaliśmy bardzo dobrą książkę, której jednak nie zaliczyłabym do jego największych osiągnięć – „Wymiary życia”, „Zgiełk czasu” czy nagrodzone Bookerem „Poczucie kresu” wydają mi się znacznie lepsze. Mimo to „Jedyna historia” ma przecież tę właściwość, którą dobra literatura dzieli z dobrym winem: długi ogon, czyli utrzymujący się po zamknięciu książki posmak. Ślad w duszy jak po dotknięciu. Coś, co sprawia, że nie jest się w stanie za szybko przejść do nowej lektury – przeciwnie, pragnie się pozostać przez jakiś czas z tą właśnie zakończoną.

Polityka 28.2018 (3168) z dnia 10.07.2018; Kultura; s. 75
Reklama