Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Co czeka nasze dzieci?

Kawiarnia literacka: Mikołaj Łoziński

Pamiętam kurs językowy we Francji pod koniec lat 90. – młodzi z całego świata zastanawiali się nad trudnym przeżyciem pokoleniowym, które nas ze sobą łączy.

Wbrew dwóm pierwszym wersom z wiersza „Rozpoczęta opowieść” Wisławy Szymborskiej – „Na urodziny dziecka świat nigdy nie jest gotowy” – w dzieciństwie miałem poczucie, że świat na moje przyjście był całkiem dobrze przygotowany.

Może nie od samego początku, ale byłem za mały, żeby świadomie przeżyć stan wojenny. Pamiętam jedno poranne przeszukanie w mieszkaniu, ale nie wydawało się groźne, bo z dziecięcego pokoju zabrali nam tylko kilka książek i politycznych rysunków mojego brata. Pamiętam jedną długą kolejkę po mięso, w której stałem z mamą. I radość mamy, kiedy wróciła raz do domu obwieszona rolkami papieru toaletowego. Mój tata w grudniu 1981 r. na wypadek, gdyby po niego przyszli, przespał kilka nocy u swojego przyjaciela, ale nic złego się nie stało. Ominęły mnie też czołgi, koksowniki i cała reszta, którą znam ze zdjęć.

Za to w miarę świadomie pamiętam pozytywny przełom 1989 r. Emocje przed telewizyjną debatą Wałęsa-Miodowicz, w której przewodniczący Solidarności rozjechał szefa OPZZ. Okrągły Stół, kontraktowe wybory 4 czerwca z westernowymi plakatami Solidarności na ulicach. Przejętych i szczęśliwych dorosłych. Ogólne poczucie, że dzieje się coś wyjątkowego, upada komunizm, a razem z nim podziały i teraz wszyscy muszą się dla wspólnego dobra dogadać.

To, co zaczęło się w Polsce, rozlało się na wszystkie kraje regionu. Pamiętam, jak oglądałem w telewizji upadek muru berlińskiego, którego zasprejowany kawałek dostałem w prezencie od przyjaciela mamy. Pamiątkę po podzielonym świecie, który teraz miał złączyć się na nowo w Europę wspólnych demokratycznych wartości.

W szkole kilka nauczycielek wpięło sobie znaczki Solidarności. W telewizji w kółko powtarzano słowa: prawa człowieka, pluralizm, wolny rynek. Zmieniały się tylko głowy, które to mówiły. Na szczęście zaczął akurat nadawać chyba pierwszy wtedy prywatny kanał telewizyjny, Top Canal, który na zmianę z reklamami puszczał komercyjne amerykańskie filmy. Nie przeszkadzało mi nawet, że prawie codziennie te same. Po kilku miesiącach pojawiła się telewizja kablowa i koledzy w klasie polecali, na których niemieckich kanałach po 23.00 można obejrzeć filmy erotyczne. Wszędzie też otwierały się wypożyczalnie kaset wideo.

Pamiętam to poczucie – jakby otwarto okna i wpuszczono powietrze. I pewność, że świat jest w dobrych, odpowiedzialnych rękach i idzie w jedynym właściwym kierunku. Właściwie wydawało się, że nie ma innej alternatywy. Dorastałem w czasie, kiedy Polska ruchem jednostajnie przyspieszonym przesuwała się na Zachód. Wydawała się zupełnie inna, niepodobna do kraju, o którym uczyłem się na lekcjach historii. Bezwładnego, skłóconego, pełnego wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Genetycznie chorego na autodestrukcję.

Kiedy dorastałem, zachodni świat demokratyczny, rządzony w większości przez przywódców pamiętających drugą wojnę światową, zdawał się iść tylko w jedną pokojową stronę. I byłem przekonany, że nie ma innej drogi też dla Polski, która właśnie weszła do NATO, przez co wydawała się bezpieczniejsza niż kiedykolwiek w swojej historii. Wojna kojarzyła się mi się wtedy wyłącznie z ruchami wojsk na starej, krzywo powieszonej na szkolnej tablicy mapie.

Pamiętam kurs językowy we Francji pod koniec lat 90. – młodzi z całego świata zastanawiali się nad trudnym przeżyciem pokoleniowym, które nas ze sobą łączy. Nad wydarzeniem, które dotknęłoby nas wszystkich niezależnie od kraju. Co jest tym, czym dla naszych rodziców i dziadków była na przykład druga wojna światowa czy 1968 r.? I znaleźliśmy tylko jedno. Samobójczą śmierć Kurta Cobaina z zespołu Nirvana w 1994 r.

Te w większości pozytywne wydarzenia z pierwszych 20 lat życia przyzwyczaiły mnie do naiwnej pewności, że świat musi iść w pozytywną stronę. Potwierdziło to jeszcze głosowanie w 2003 r. w referendum za wejściem Polski do Unii Europejskiej, do którego namawiał Polaków nawet papież. Oczywiście dziś nie patrzę już tak dziecinnie na tamten czas. Lata 90. to przecież też wojna w byłej Jugosławii. A w Polsce transformacja ekonomiczna, która pociągnęła za sobą wiele nieszczęść. Ale coraz częściej zastanawiam się, jak na świat będą patrzeć moje dzieci. Co będą o nim myśleć. Jeszcze nie skończyły czterech lat, a już Rosja zburzyła ład międzynarodowy, anektując przy pomocy zielonych ludzików Krym. Przed ich piątymi urodzinami brexit zachwiał Unią Europejską. A rok później prezydentem największego światowego mocarstwa z dostępem do atomowego guzika został Trump, o którym nawet najbliżsi współpracownicy mówią (na razie anonimowo) jak najgorzej.

Na szczęście moi synowie jeszcze się tym wszystkim nie interesują i nie przejmują. Myślą pewnie, że wszystko jest w porządku, skoro w domu i w szkole jest OK. Ale co wydarzy się w najbliższych latach, kiedy już zorientują się, co się dzieje i zaczną w tym świadomie uczestniczyć? Co ukształtuje ich młodość i poglądy na świat? I dlaczego teraz do głowy przychodzą mi same negatywne scenariusze?

Czy świadomie przeżyją prawdopodobny powolny upadek Merkel, który może pociągnąć za sobą regres całej UE. A w Polsce? Polexit? A wcześniej grożącą totalnym chaosem bratobójczą walkę o władzę w partii rządzącej?

Czy będą myśleli, że wszystko zawsze idzie tylko w jednym złym kierunku? Co mogę zrobić jako rodzic? Chyba zacznę od czytania im na dobranoc Szymborskiej. „Na urodziny dziecka świat nigdy nie jest gotowy”.

***

Mikołaj Łoziński – pisarz i fotografik. Socjolog z wykształcenia. Był tłumaczem telewizji francusko-niemieckiej, zarabiał jako malarz pokojowy i asystent niewidomej psychoterapeutki. Debiutował powieścią „Reisefieber” (Znak 2006), za którą otrzymał w 2007 r. Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Laureat Paszportu POLITYKI w 2011 r. za powieść „Książka”. Ojciec bliźniaków. Mieszka w Warszawie.

Polityka 43.2018 (3183) z dnia 23.10.2018; Kultura; s. 87
Oryginalny tytuł tekstu: "Co czeka nasze dzieci?"
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną