Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

#Dwutygodnikzostaje

Co dalej z „Dwutygodnikiem”?

Felietoniści Dwutygodnika: Dorota Masłowska, Paweł Dunin-Wąsowicz, Maria Poprzęcka, Maciej Sieńczyk (również autor portretów), Andrzej Stasiuk, Ziemowit Szczerek Felietoniści Dwutygodnika: Dorota Masłowska, Paweł Dunin-Wąsowicz, Maria Poprzęcka, Maciej Sieńczyk (również autor portretów), Andrzej Stasiuk, Ziemowit Szczerek Maciej Sieńczyk/Dwutygodnik
Decyzja o zaprzestaniu finansowania Dwutygodnika, najciekawszego internetowego magazynu o kulturze, który miał 75 tys. użytkowników, wywołała protesty. Trwają rozmowy o przyszłości pisma.
dwutygodnik.com dwutygodnik.com

Koniec roku przyniósł w kulturze sporo zmian, które pokazują kierunek działań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A jest nim centralizacja i coraz większe podporządkowanie ministerstwu wszystkich dziedzin kultury. Na tym polega planowana reforma kinematografii, czyli połączenie sześciu zespołów filmowych w jedną państwową instytucję. Instytut Teatralny czeka na wyznaczenie przez ministra nowej dyrekcji po nierozstrzygniętym konkursie na dyrektora, w którym nie miało znaczenia przygotowanie merytoryczne i wsparcie całego środowiska dla Doroty Buchwald.

Za chwilę powstanie zapowiadany przez ministerstwo Instytut Literatury, czyli „szeroko zakrojony projekt o ogromnym walorze edukacyjnym, który ma umożliwić wszystkim zainteresowanym dostęp do najnowszej wartościowej literatury. Jego celem jest zapoznanie z nowymi formami literackimi, współczesnymi konwencjami oraz wartościowymi innowacjami”.

Te same cele przyświecają nowemu kwartalnikowi „NAPIS. Liryka Epika Dramat”, którego powstanie zbiegło się niemal dokładnie z ogłoszeniem końca finansowania Dwutygodnika, pisma internetowego, które z nawiązką spełniało misję szerokiego propagowania kultury wysokiej, również „najnowszej wartościowej literatury”, za znacznie mniejsze pieniądze (jako internetowe medium) niż czasopisma patronackie, których koszt zwykle wynosi około 1–1,5 mln zł rocznie.

Wyparcie i wsparcie

Oficjalnym powodem końca finansowania jest zmiana programowa. FINA, wydawca pisma, powstała w 2017 r. z połączenia Narodowego Instytutu Audiowizualnego (NInA) i Filmoteki Narodowej. Wtedy pisano, że przecież NInA zajmuje się nie tylko filmem, ale też inną działalnością, np. wydawaniem Dwutygodnika. Ministerstwo zapewniało, że wszystkie działania NInA będą kontynuowane w nowej instytucji. Teraz dyrektor FINA Dariusz Wieromiejczyk w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” potwierdził, że to on podjął decyzję o zamknięciu pisma, po konsultacji z Ministerstwem Kultury. Ostatnio, jak mówi redaktorka naczelna Dwutygodnika Zofia Król, dyrektor zadeklarował wolę przekazania/odsprzedania całości po sensownej, uzgodnionej przez strony cenie instytucji, która zechce to dalej prowadzić. – Według dobrej praktyki, która wskazuje, że projekty robione za pieniądze publiczne powinny pozostać w domenie publicznej, dostępne i wykorzystane w najlepszy możliwy sposób dla dobra użytkowników. Dostaliśmy kilka propozycji. Z jedną z instytucji publicznych rozmowy są już zaawansowane, ale wciąż się toczą rozmowy, dlatego nie możemy nic więcej powiedzieć – mówi Król.

Skala poparcia dla pisma zaskoczyła samą redakcję. Błyskawicznie zaczęły krążyć w mediach społecznościowych posty z hasztagiem #Dwutygodnikzostaje. Na stronie pisma można przeczytać głosy czytelników. Pisze prof. Maria Poprzęcka: „9 lat, ponad 250 numerów, 70 tys. czytelników, 63 tys. lajków – to nie wyniki popularnego portalu o miłostkach celebrytów, gotowaniu czy odchudzaniu. To »Dwutygodnik« – internetowe pismo poświęcone kulturze. Kulturze rozumianej tak, jak ją widzą młodzi redaktorzy. Kulturze niepodzielonej na »wysoką« i »niską«, elitarną i egalitarną, kulturę Warszawki i subkulturę blokowisk”.

Marcin Wicha: „Nie był cyfrową wersją czegoś. Nie był formą przetrwalnikową. Nie imitował papieru. Zawsze był najprawdziwszą gazetą. Z prawdziwymi tytułami, wyimkami, podpisami i notami. I każdy numer okazywał się czymś więcej niż sumą tekstów. Mieszał solenność i przewrotność, powagę i humor zza węgła”. A Dorota Masłowska dodaje: „To jest pismo, które nie ma w tej chwili w Polsce ŻADNEJ realnej konkurencji, za to ma jakość, której nie da się nawet musnąć za pomocą ręcznych sterowań, łapanek i figurantów”. Okazało się też, że w ankiecie magazynu „Press” z marca 2018 r. magazyn znalazł się na trzeciej pozycji (wyprzedzając m.in. Onet) wśród serwisów internetowych najchętniej czytanych przez dziennikarzy.

Wiedzieliśmy, że mamy wsparcie, ale ten odzew przekroczył nasze oczekiwania – mówi Zofia Król. – Dostajemy stale propozycje od czytelników, że będą płacić za treści, od autorów, że będą pisać za darmo, od tych, co się znają na sponsoringu, że pomogą kogoś szukać. Natomiast zależy nam, żeby znaleźć stałe miejsce w instytucji publicznej, bo to gwarantuje, że jakość tych treści nie będzie się zmieniać, że dofinansowanie będzie w miarę stałe.

Do FINA należą wszystkie prawa: domena, tytuł, logo, design strony, kod strony, prawa do tekstów itp. Z tymi ostatnimi jest o tyle łatwiej, że, jak tłumaczy Król, olbrzymia większość tekstów została opublikowana na licencji creative commons, więc są uwolnione.

Delfin w malinach

Internetowy Dwutygodnik powstał w 2009 r. Łatwo dostępny i szeroko czytany był (i, miejmy nadzieję, nadal będzie) miejscem, gdzie toczyły się najważniejsze debaty o kulturze, gdzie można znaleźć nie tylko recenzje najnowszych filmów, spektakli i książek, ale i wiersze, eseje, polemiki. Czytali go studenci i uczniowie, wszyscy, którzy interesowali się kulturą. Potrafił o niszowych zjawiskach pisać przystępnie, niehermetycznie. – Niektórych autorów namawialiśmy na pisanie o zupełnie nie swoich dziedzinach albo nawet o oderwanym od zajęć zawodowych hobby (cykl „Inne przyjemności”), innych prosiliśmy o teksty w zupełnie nowej dla nich formie, jeszcze innym zostawialiśmy po prostu maksimum wolności, zakładając, że sami wiedzą znacznie lepiej od nas, jak opowiedzieć o tym temacie – mówi Król. – Podejmowaliśmy nieustannie redaktorskie ryzyko – możliwe do tego stopnia tylko w medium internetowym i dotowanym publicznie, które nie musi stawiać klikalności na pierwszym miejscu. Choć pilnowaliśmy też statystyk – nie chcieliśmy stać się pismem dla wąskiego grona osób, które czytają się nawzajem.

Ważnym momentem w historii pisma było stworzenie w 2013 r. działu „Obyczaje”, w którym ukazywały się teksty o codzienności, świecie, który nas otacza, nie tylko o sztuce – sukcesem była związana z tym cyklem książka „Delfin w malinach. Snobizmy i obyczaje ostatniej dekady”, która jest właśnie taką próbą opisania współczesności. Dwutygodnik był miejscem żywych sporów. Obok znanych nazwisk pojawili się debiutanci, obok modnych książek – recenzje niszowych tomów wierszy. Rozmowom z ważnymi pisarzami towarzyszyły wywiady z osobami, których praca stoi za książkami, z tłumaczami, wydawcami, redaktorami, grafikami. To pismo, które zbudowało szerokie środowisko, gotowe o nie walczyć. Skalę zasięgu Dwutygodnika widać w liczbach: w listopadzie było ok. 75 tys. unikalnych użytkowników i 200 tys. odsłon, w grudniu już 95 tys. użytkowników i 300 tys. odsłon.

Państwo się opiekuje

Co dostaniemy w zamian? Nowy kwartalnik „NAPIS” stawia sobie przede wszystkim cele edukacyjne – z nakładu 9 tys. aż 7 będzie dystrybuowanych do bibliotek. Numerom pisma będą towarzyszyć antologie twórczości polskich poetów, m.in. Marka Nowakowskiego, Juliana Kornhausera, Janusza Szubera, Wiesława Myśliwskiego, Marcina Świetlickiego. Ale na facebookowej stronie Świetlickiego pojawiło się od razu oświadczenie: „W związku z planowanym przez Ministerstwo Kultury i kwartalnik NAPIS (Na PIS?) pirackim wyborem moich wierszy dla szkół, oświadczam, że dzieje się to bez mojej zgody i nie biorę za to żadnych pieniędzy. Planuję straszliwą zemstę, ale o tym nie teraz”. Komentarze pod informacjami o nowym piśmie zwracały uwagę na fakt, że to dość archaiczny sposób docierania do młodych poprzez papierowy magazyn w czasach, kiedy o kulturze dyskutuje się i tworzy się tę kulturę w sieci. Oczywiście w planach jest portal internetowy i szeroka baza literacka. Wszystko to oferował Dwutygodnik, ale był jak widać – tak też komentowaliśmy na Polityka.pl – „zbyt otwarty”.

„NAPIS” wystartuje w styczniu, na razie odbyły się promocje numeru zerowego. Redaktorem naczelnym został Józef Maria Ruszar, działacz opozycyjny, jeden z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności, pracownik Jezuickiej Akademii Ignatianum w Krakowie, a wcześniej m.in. szef departamentu komunikacji społecznej w NBP. Był też sygnatariuszem głośnego listu poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego w 2010 r., w którym czytamy: „zgłaszając nasze poparcie dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, czujemy się wykonawcami poetyckiego testamentu Zbigniewa Herberta”.

Ruszar jest też autorem kilku książek o Herbercie i opublikowanej w IPN książki „Czerwone pająki. Dziennik żołnierza LWP” – jego własnych wspomnień ze służby wojskowej z lat 70. Stworzył Warsztaty Herbertowskie, czyli cykl sesji naukowych, które będą naukowym zapleczem Instytutu Literatury. W sieci możemy znaleźć też jego tekst o Różewiczu „Mane, Tekel, Fares. Zanik świętości i zanik Polskiego Państwa Podziemnego w wierszu Tadeusza Różewicza serce podchodzi do gardła”, w którym interpretacja wiersza przybiera ton demaskatorski – „Niepokój”, jeden z najważniejszych tomów powojennej literatury, Ruszar nazywa zbiorem wierszy komunistycznych, a sztukę „Do piachu” – szkodliwym pamfletem.

Nowe pismo, jak mówił w radiu Ruszar, ma być niezależne od polityki. W numerze zerowym mamy dział „Niepodległa” – może to nowy rodzaj literacki obok liryki, epiki i dramatu? W nim m.in. tekst redaktora naczelnego: „Literatura, niepodległość, sprawiedliwość”. W dziale „Epika” znajdziemy fragmenty dwu powstających dopiero powieści autorów, których nazwiska niewiele mówią: Janusza Węgiełka oraz Stefana Türschmida. Jest i poezja. „My w kwartalniku – mówił Ruszar w radiu – jeżeli drukujemy teksty, nowe wiersze współczesnych poetów, staramy się opatrzyć je komentarzem, żeby pokazać, jak czytać. Wtedy podnosimy kompetencje czytelnicze naszych czytelników”.

Słowa Ruszara z radia: „Po to mamy państwo, żeby opiekowało się kulturą!”, zbiegają się w czasie z zamknięciem czasopisma kulturalnego, które rzeczywiście promowało ambitną kulturę. Nie jednego. Od kilku tygodni słyszymy o końcu „Zeszytów Literackich”, czasopisma z niezwykle bogatą historią. Ministerstwo Kultury, jak widać, nie dostrzega ich wartości, zamierza stworzyć własne. A przecież mogłoby zwiększyć nakłady na pisma patronackie, takie jak „Literatura na Świecie”, „Dialog” czy „Twórczość”, w których znajdziemy przecież wiele trudnej do promowania, ambitnej sztuki, i dostarczać je do szkół i bibliotek.

Tymczasem Dwutygodnik ostatnie teksty opublikował na stronie 31 grudnia. – Zakładamy, że strona z tekstami nie zniknie. Nie mamy w tej chwili podstaw, żeby tak sądzić – mówi Zofia Król, wyrażając nadzieję, że redakcja już niedługo zakomunikuje czytelnikom, w jakiej formie i przez kogo Dwutygodnik będzie kontynuowany. – W kwietniu obchodzilibyśmy 10 lat istnienia. Mam nadzieję, że będzie co świętować.

Polityka 2.2019 (3193) z dnia 08.01.2019; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "#Dwutygodnikzostaje"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną