Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Faworyta faworytką

Olivia Colman: królowa i nie tylko

Olivia Colman w roli królowej Anny. Olivia Colman w roli królowej Anny. Atsushi Nishijima/Twentieth Century Fox Film Corporation / Imperial-Cinepix
Od brytyjskiego skarbu narodowego do gwiazdy światowego formatu – Olivia Colman, królowa Anna z Oscarowej „Faworyty” Yorgosa Lanthimosa.
Jako przeżywająca tragedię policjantka Ellie Miller w „Broadchurch”.AN Jako przeżywająca tragedię policjantka Ellie Miller w „Broadchurch”.
W roli szefowej tajnej komórki brytyjskiego wywiadu w „Nocnym recepcjoniście”.Mitch Jenkins/AMC/BEW W roli szefowej tajnej komórki brytyjskiego wywiadu w „Nocnym recepcjoniście”.

Podagra, która skazuje ostatnią z rodu Stuartów na angielskim tronie na wózek inwalidzki; problemy z trawieniem, objawiające się wymiotami po zjedzeniu ulubionych słodyczy; udar, który unieruchamia jedną stronę ust i utrudnia mówienie… Królowa Anna w filmie Lanthimosa (10 nominacji do Oscara) jest jak Hiob, a Olivia Colman w tej roli udowadnia, że nawet Hiob może mieć poczucie humoru – co prawda mocno sarkastyczne, ale to w końcu Anglia. O jej roli krytycy piszą: „aktorstwo pozbawione próżności”. Ale Yorgos Lanthimos opóźnił zdjęcia, dopasowując się do napiętego grafiku brytyjskiej aktorki, nie tylko dlatego, że nie bała się przytyć do roli kilkanaście kilo, nosić „borsuczego” makijażu i ogrywać stopniowy rozpad ciała swojej bohaterki.

Jest w filmie scena, która zostaje w pamięci na długo i dobitnie pokazuje, że Colman zwyczajnie potrafi więcej. Królowa z wózka obserwuje dworski bal, którego gwiazdą jest Sarah Churchill (Rachel Weisz), piękna, ambitna i władcza księżna Marlborough, królewska faworyta, przyjaciółka, doradczyni i potajemna kochanka. Księżna ma to wszystko, czego los poskąpił chorowitej, niezbyt ładnej, niezbyt przyjemnej i niezbyt pewnej siebie królowej. Anna początkowo patrzy na taneczne wyczyny kochanki z zachwytem, miłością i dumą, szybko jednak do głosu dochodzi zazdrość, poczucie krzywdy i zdrady. Twarz królowej gaśnie, zamyka się i słyszymy wykrzyczane piskliwym głosem: Dość! Po czym każe się wywieźć z balu. Biegnącą za wózkiem kochankę policzkuje. Daje się udobruchać dopiero w sypialni.

Punktem wyjścia scenariusza „Faworyty” była historyczna wzmianka o tym, że w styczniu 1711 r. królowa Anna mianowała swoją najbliższą doradczynią niedawną pokojówkę Abigail Hill (w filmie gra ją Emma Stone), oddając jej stanowisko piastowane dotąd przez lata przez księżnę Marlborough. Twórcy z krótkiej notki stworzyli dynamiczny kobiecy trójkąt polityczno-miłosny, w którym gra toczy się o najwyższe stawki – władzę i życie, a główną materią są intrygi dworskie i to, jak odbijają się na psychice każdej z wielowymiarowych postaci.

Ale najważniejsza jest królowa. W zaskakującym wykonaniu Colman jest jak zaklęte w wielkim, niezdarnym i nieruchomiejącym ciele dziecko, pełne poczucia krzywdy, żalu, spragnione adoracji, miłości i akceptacji, przez co łatwe do manipulowania, wybuchające zmiennymi emocjami, ale też wciąż chętne do zabawy.

„Nie sądzę, że zrobiłbym ten film bez niej” – mówił Yorgos Lanthimos „New York Timesowi” przed amerykańską premierą. „Rola jest dość trudna i dość skomplikowana. Wymaga od aktora wielu różnych umiejętności i walorów, zdolności do przeskakiwania między różnymi stanami i różnymi czasami. Ma to wiele wspólnego z instynktem. Ona czyta kwestie i idealnie trafia, bez przesadnego rozmyślania nad sensami”. Sama Colman też uważa się za aktorkę grającą „trzewiami”. Nie znosi etapu prób stolikowych, dywagacje reżysera i aktorów nad motywacjami postaci strasznie ją nudzą. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, ale czuję to, chcę powiedzieć te słowa, być tą osobą – zwierza się kolejnym dziennikarzom. W Anglii piszą o niej „przenikliwie empatyczna”, jej metodę aktorską nazywają „emocjonalnym skanem 3D” postaci zapisanej w scenariuszu. Po przeczytaniu roli królowej Anny uznała, że kiedy tracisz 17 dzieci – przez poronienia i dzieci umierające tuż po porodzie – możesz się zachowywać, jak chcesz. I druga myśl: królowa nie dałaby rady uporać się z tym wszystkim, gdyby nie była niesamowicie silna.

Lanthimos zwrócił uwagę na Olivię Colman po obejrzeniu „Tyranozaura”, filmu Paddy’ego Considine’a z 2011 r., w którym zagrała sterroryzowaną, nękaną przez męża psychicznie i fizycznie żonę, desperacko walczącą o uwolnienie się od toksycznej relacji. To była pierwsza dramatyczna rola aktorki, która przez poprzednie osiem lat – czyli całą swoją ówczesną karierę – bawiła widzów. Zaczęło się od głównej kobiecej roli w sitcomie „Peep Show” Davida Mitchella i Roberta Webba, kultowym na Wyspach, nadawanym w latach 2003–15. Potem właściwie nie było komediowej produkcji BBC, ITV czy Channel 4 bez udziału Colman. „Wielu ludzi jest miłych i normalnych, i zabawnych, ale to niekoniecznie przebija się w ich grze, a u niej tak” – tłumaczył „Guardianowi” fenomen gry i popularności Colman – dla przyjaciół Collie – David Mitchell, który pierwszy raz zobaczył ją w 1993 r. – jeszcze jako studentkę pedagogiki, zanim zaczęła studia aktorskie w studiu przy Bristol Old Vic – w klubie Footlights w Cambridge, w muzycznym show gwiazdkowym.

Agenci doradzili aktorce zmianę emploi, bo groziło jej utknięcie w szufladce. Po filmie Considine’a pojawiła się w mocnej roli Carol Thatcher, córki brytyjskiej premier w „Żelaznej damie”, z Meryl Streep w tytułowej roli, za co londyńscy krytycy uznali ją najlepszą aktorką sezonu. A Lanthimos obsadził ją w „Lobsterze”, dystopijnej czarnej komedii, uhonorowanej nagrodą specjalną jury w Cannes.

Bez skóry

Po sukcesie w komedii przyszedł kolejny w dramacie i kryminale. David Tennant, z którym występowała w głośnym serialu „Broadchurch”, ocenia, że dużą rolę odgrywa tu ponadprzeciętna emocjonalność koleżanki, prawdziwa, nieodgrywana i łatwo udzielająca się widzom. „U niej wszystko jest blisko powierzchni. Śmieje się serdeczniej niż inni i tak samo bez oporów płacze”. Sama nazywa to brakiem jednej warstwy skóry: „Ciągle jestem na granicy łez, czy pomyślę o czymś smutnym, czy wesołym, właściwie o czymkolwiek”. Ale wielu zwraca uwagę także na normalność jej bohaterek, odbicie jej własnej normalności i niechęci do glamouru. „Jestem bardziej osobą w jeansach i swetrze z plamą po czymś, co właśnie zjadłam” – mówi z angielskim dystansem. „Dla mnie bardziej zawstydzające jest starać się wyglądać dobrze. Myślę, że miałam szczęście, że wybierano mnie do takich, a nie innych ról, bo młodym kobietom i mężczyznom, którzy są postrzegani w jeden określony sposób, trudno zerwać z wizerunkiem, branża nie pozwala im się starzeć” – tłumaczyła w „New York Timesie”.

Grane przez nią postaci nie ukrywają wieku, emocji, myśli – tak jak aktorka, która dzieliła się publicznie swoim doświadczeniem depresji po urodzeniu pierwszego syna. Chris Chibnal, scenarzysta „Broadchurch”, który rolę Ellie Miller, przeżywającej życiową tragedię policjantki z nadmorskiego miasteczka, pisał z myślą o Colman, dodawał (w „Vogue’u”): „Olivia ucieleśnia wszystkie nasze sprzeczności. Nie boi się płakać, ale jest także nieprawdopodobnie silna. Jest zabawna, ale jest w stanie puścić się na najgłębsze, najciemniejsze emocjonalnie terytoria. Zagnieżdża się w postaci i, co najważniejsze, rozumie, co znaczy być żywym – jak śmieszne to jest, jak bolesne i jak cudowne”.

Rola Miller została zauważona po obu stronach Atlantyku, podobnie jak kolejna – szefowej komórki brytyjskiego wywiadu w „Nocnym recepcjoniście”, serialu sensacyjnym według prozy Johna le Carré. Tom Hiddleston grał tytułową postać, Hugh Laurie – jego przeciwnika, cynicznego handlarza bronią, ale w pamięć zapadała Angela Burr, zwyczajna, odważna i zdeterminowana, by jednocześnie wykonać zadanie (wbrew woli przełożonych), ale też ochronić swojego agenta. Także dlatego, że Colman grała ją, będąc w zaawansowanej trzeciej ciąży. „Dopisali w scenariuszu dużo krzeseł, żebym nie musiała ciągle stać z tym brzuchem” – żartowała przed premierą.

Królowa, nie farmer!

Rodzice, pielęgniarka i geodeta z Norwich we wschodniej Anglii, tłumaczyli jej, żeby po szkole aktorskiej dała sobie rok na start w zawodzie, jeśli się nie uda, powinna spróbować czegoś innego, choćby wrócić do pomysłu uczenia dzieci. Dam sobie dziesięć – odpowiedziała. Przez pierwszy rok utrzymywała się dzięki sprzątaniu i pracy jako sekretarka – najgorsza, za to bardzo zabawna, jak zapewnia. Pierwszą rolę dali jej koledzy poznani w klubie Footlights w Cambridge. Dziś jest nazywana brytyjskim skarbem narodowym, porównywana z powodu ciepła, poczucia humoru, skromności i talentu do Judi Dench i obsadzana, jak wszystkie brytyjskie gwiazdy, w kolejnych adaptacjach klasyki. Ostatnio pojawiła się (jako Hildegarde Schmidt, służąca bohaterki granej przez Dench) w hollywoodzkiej ekranizacji „Morderstwa w Orient Expressie” Agathy Christie. W grudniowej premierze miniserialu według „Nędzników” Hugo zagrała Madame Thénardier, jej głosem mówi też królik Strawberry (Truskawka) w nowej, gwiazdorskiej, animowanej ekranizacji „Wodnikowego wzgórza”.

Ale ten rok należy do królowych. Po Annie Stuart zobaczymy ją w roli Elżbiety II w 3. i 4. sezonie „The Crown”, superserialu (także ze względu na budżet) Netflixa. Młodą królową zagrała Claire Foy, 45-letnia Colman zagra monarchinię w wieku średnim, w odcinkach rozgrywających się w latach 60. i 70. Partnerować jej będą Helena Bonham Carter w roli ekscentrycznej księżniczki Małgorzaty i Gillian Anderson jako... Margaret Thatcher. Zapowiada się kolejny ciekawy ekranowy kobiecy trójkąt, znów z Colman w roli głównej.

Rola Elżbiety II okazała się dla aktorki większym wyzwaniem niż Anna z XVIII w. Problemem była konieczność naśladowania postaci żyjącej i znanej każdemu – Colman, która nie lubi ślęczeć nad materiałami, tym razem musiała oglądać nagrania królowej, imitować jej styl chodzenia, trzymania torebki, poruszania głową. „Wciąż nie jestem najlepsza w kopiowaniu fizyczności, w naśladownictwie. Jeden z reżyserów ciągle krzyczał: Królowa, nie farmer! Więc nie ustaję w wysiłkach” – mówiła na gorąco. Kolejnym kłopotem była kontrastująca ze zdystansowaniem królowej bezpośredniość Colman. Próbkę stylu daje jej opowieść o przyjaźni z Philipem Menziesem, który partneruje jej w roli księcia Filipa, a wcześniej grali razem w serialu „Nocny recepcjonista”: „Poznaliśmy się przez wspólnych przyjaciół. Byliśmy w pubie i sikaliśmy razem dobrych parę razy. Jest taki genialny!”. Dziennikarkę amerykańskiego „Vogue’a” zaprosiła do swojego londyńskiego domu i przyjęła w swetrze, legginsach i z mokrymi włosami, prosto spod prysznica. Żartowała, że jest najgrubszą osobą, jaka miała sesję zdjęciową w całej historii pisma.

Przeszkadzała też tym razem emocjonalność aktorki i jej skłonność do wzruszeń. Obeszli to trickiem. Kiedy ktoś mówi mi na ekranie coś smutnego, co wyciska mi z oczu łzy, mam w uszach słuchawki i słucham wygłaszanej uspokajającym tonem prognozy pogody dla morza i wybrzeży, nadawanej przez BBC Radio – tłumaczyła, raczej tym razem nie żartując.

Role brytyjskich królowych skłoniły też Olivię Colman do pewnych refleksji. Generalnie utwierdziły ją w wyznawanym od studiów republikanizmie. Ale też kazały się zastanowić nad fenomenem Elżbiety II. Zwierzała się w „Guardianie”: „Jest niezwykłym człowiekiem. Więc czuję się z tym wszystkim teraz trochę inaczej, jak jakaś dziwaczna lewicowo-socjalistyczna monarchistka. Ona jest jak skała i trochę na nią liczę. Jej usta są zasznurowane, ale są te dziwne małe gesty. Te broszki, które nosi – na spotkanie z Trumpem założyła tę, którą dostała od Obamy...”. W „Vanity Fair” wspominała z kolei zaproszenie na kolację organizowaną w Buckingham Palace przez księcia Williama. Wraz z mężem i dwiema setkami innych ludzi uścisnęła dłoń księcia, była wniebowzięta. A następnie udała się do „jednej z 78 łazienek Buckingham Palace”, by wziąć na pamiątkę rolkę papieru toaletowego...

Przy herbacie

Elżbietę II grała ze współczuciem, nie tyle dla jej poświęcenia dla narodu, ile jej utraty prywatności. Sama z trudem znosi rosnącą popularność, zwłaszcza bardzo peszy ją fakt, że znają ją ludzie, których ona nie zna. Zaczęła więc unikać spacerów, czas najchętniej spędza w londyńskim domu, z mężem – od 25 lat tym samym, poznanym we wspomnianym już klubie Footlights (miał być prawnikiem, ale wolał zostać pisarzem) – i trójką dzieci. „To wielka szkoda, bo rozmowa z przypadkowo spotkanymi ludźmi jest jedną z radości życia” – mówi w „Guardianie”. I deklaruje: „Lubię ludzi”.

Słynie z tego, że pierwsza opuszcza przyjęcia po imprezach, na których zgarnęła najważniejsze nagrody (nawet gdy w 2013 r. otrzymała dwie statuetki BAFTA). Nie może się doczekać, by zdjąć niewygodne obciskające majtki, założyć sweter i skarpetki i zasiąść z mężem do ulubionej herbaty. Za rolę w „Faworycie” dostała nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Jeśli wygra, też wyjdzie pierwsza, by udać się z mężem na herbatę i ponarzekać, że są z dala od londyńskiego domu?

Polityka 6.2019 (3197) z dnia 05.02.2019; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Faworyta faworytką"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną