Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Amory na tronie

Miłości i miłostki królów nieraz prowadziły do poważnych zawirowań politycznych. Dlatego z taką uwagą były obserwowane, a nieraz i krytykowane przez współczesnych.
Miłostki, małżeństwa, w tym bigamia i małżeństwo morganatyczne ostatniego Piasta, Kazimierza Wielkiego, wzbudzały znaczny niepokój możnych królestwa. W świetle obecnych ustaleń Kazimierz prawdopodobnie cierpiał na uzależnienie od seksu. Z kolei jego emocjonalna niedojrzałość chłopca, który nigdy nie wyrósł z młodzieńczych iluzji, sprawiała, że król miał w sobie tyle energii nie tylko na miłostki, ale i na sprawy publiczne. Świat zdawał się leżeć u jego stóp.

W odróżnieniu od innych Piastów miał Kazimierz Wielki szczęśliwe dzieciństwo, mimo że awanturniczego ojca – Władysława Łokietka widywał rzadko. Opiekuńczość matki – Jadwigi Kaliskiej sprawiła, że zyskał w dzieciństwie pogodę ducha i poczucie bezpieczeństwa. Ale nie zdołał zapewne dojrzeć emocjonalnie: był popędliwy i łaskawy, skrajnie brutalny i dobrotliwy, biesiadował bez oglądania się na konsekwencje zaspokajania swych zachcianek. Znalazł się jednak odważny wikariusz katedralny krakowski Marcin Baryczka, który napominał króla w sprawie jego rozwodu z Adelajdą Heską. Nie wiemy, czy król porzucił swą żonę z powodu braku dzieci, czy przyczyną była tajemnicza Cudka, żona Niemierzy z Gołczy herbu Mądrostka? Ostatnie ustalenia Józefa Śliwińskiego dowodzą, że to postać mityczna.

Dlaczego więc Kazimierz kazał utopić Baryczkę w lodowatej Wiśle z 13 na 14 grudnia 1349 r.? Czy tylko dlatego, że wikariusz zranił dumę króla, a raczej jego wyobrażenia o władzy królewskiej, niepodlegającej żadnej krytyce? Przez czyn ten, jak pisał Długosz, król Kazimierz „częściowo dorównał swym przodkom, częściowo ich przewyższył”; kronikarz miał na myśli kaźń św. Stanisława.

Od czasów Karola Szajnochy sporo też wiemy o miłości, która znacząco zaważyła na dziejach Polski: Jadwigi Andegawenki i księcia Wilhelma Habsburga. Poślubiona w Hainburgu w wieku czterech lat w 1380 r., dokonawszy rytualnych pokładzin z ośmioletnim Wilhelmem, darząca zapewne „ukochanego” dziecięcą miłością, nagle została postawiona w obliczu decyzji politycznych o ogromnym znaczeniu: planowanego związku Polski z Litwą i jej władcą, „dzikim poganinem” Jogajłą. Sytuację skomplikowało przybycie Wilhelma do Krakowa 15 sierpnia 1385 r. Jan Długosz podaje, że Jadwiga „raz po raz schodziła z zamku w orszaku rycerzy i swoich dziewcząt do klasztoru św. Franciszka w Krakowie i w refektarzu... pocieszała się tańcami ze wspomnianym księciem austriackim, nader jednak skromnie”.

Doszło zapewne do próby konsumpcji małżeństwa, zrozpaczona Jadwiga z toporem w ręku rzuciła się nawet za Wilhelmem, wyrzuconym przedtem przez panów koronnych w imię polskiej racji stanu. Zdarzenie to wykorzystają potem Krzyżacy, Jan Falkelberg i Jan von Possilige, apologeci mnichów-rycerzy w białych płaszczach dowodzić będą konsumpcji małżeństwa i nieważności związku Jadwigi z Jagiełłą.

Królowa pogodzi się jednak z losem, uznając zaniechanie miłości do Wilhelma za wyrok Boży, i poślubi Jogajłę. Nie zazna miłości w tym związku, osłoni twarz kwefem – czy na znak rozpaczy? Ale jej niezwykła energia, pobożność, inteligencja i oczytanie pójdą w innym kierunku: chrztu Litwy, odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyłączenia Rusi Halickiej bez rozlewu krwi w 1387 r. Umierała w 1399 r., w trzy dni po śmierci kilkutygodniowej córeczki Bonifacji, w opinii świętości: tak biedna, wyzuta z kosztowności na rzecz Uniwersytetu, że do trumny włożono jedynie lipowe pozłacane insygnia.

Niecodzienną żonę pojął Aleksander Jagiellon: Helena Rurykowiczówna była jedyną i ostatnią z księżniczek moskiewskich, która zagościła na polskiej ziemi. Ich związek miał zaprowadzić „wieczny pokój, miłość pokrewieńską” między Litwą a Moskwą, jak pisała Helena w liście do ojca Iwana III. Stało się inaczej, Moskwa nadal będzie toczyć zaciekłe wojny z Litwą i Polską. Helena i jej mąż oparli się jednak ogromnym naciskom, by żona króla polskiego przeszła z prawosławia na katolicyzm, a z kolei Helena, namawiana przez ojca i brata Wasyla, nie chciała swemu ojcu donosić na męża i Litwinów. Jak się wydaje, zaważyła niezwykła miłość chorego zapewne na syfilis Aleksandra do mądrej (wiemy to z listów) niewiasty.

Odwdzięczyła mu się niezwykłą lojalnością: król „z dobrą wolą trzymał mnie przez wszystkie te lata w czci i szacunku i w tej miłości, która zależy od dobrego męża” – pisała w 1503 r. do groźnego ojca. Niebawem idylla tej niezwykłej pary została przerwana: Aleksander w czerwcu 1505 r. doznał 5 ataków „apopleksyi” i zmarł w sierpniu 1506 r. Nawet po jego zgonie Helena nie godziła się jednak na rozkazy swego brata Wasyla III, by namawiać „Panów swoich do obrania mnie (Wasyla – J.B.) królem”. Odparła, jak pisał historyk Mikołaj Karamzin, że „Zygmunt, brat jej męża, już ogłoszony jego następcą w Wilnie i Krakowie”. Próba przechwycenia korony polskiej i mitry litewskiej przez wielkiego księcia Moskwy nie powiodła się: Helena pozostała lojalna wobec zmarłego i chyba szczerze kochanego męża.

Tylko historycy pamiętają o pierwszej żonie Zygmunta Starego Barbarze Zapolyi z Węgier. Zakochany król nie wahał się tytułować żony „najmilsza”, szczególnie po urodzeniu córki. Rzadki to przypadek dynastyczny, że żona w tym przypadku zastąpiła metresę Katarzynę Telniczankę, którą król oddalił. Z listów widać, jak król tęsknił, „przykrzył” za Barbarą, a gdy ta dobra skądinąd niewiasta umarła, „zanosił się od płaczu”, chorował „na głowę i żywot”.

Czas autentycznej żałoby króla minął i po łagodnej Barbarze pojawiła się wiosną 1518 r. Bona Sforza, o której można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że była dobra z natury. Bona budowaniem państwa w państwie, połączonym, jak dowodzą ostatnie badania, z łamaniem prawa, atakami furii, pazernością, kontrolą i tyranizowaniem otoczenia, nauczyła Polaków ogromnej niechęci do kobiet na tronie.

Kiedy jej syn tajnie poślubił Barbarę Radziwiłłównę, szlachta stanęła przeciw królowi. Zakochany monarcha stanowił społeczne niebezpieczeństwo; obawiano się, że miast rządzić, skupi się na miłości i wywyższaniu Radziwiłłów, co było bliskie prawdy. Zygmunt August, pomimo ogromnego oporu szlachty, doprowadził jednak swe plany do końca. „Utraciwszy z wieloma wstydliwość, król... uwikłany i usidlony tak bardzo jej powabami i pieszczotami (Barbary – przyp. J.B.)... że prawie zaprzeczając rozumowi ludzkiemu, z zapałem ją pożądał”. Ale i to na nic się zdało, gdyż świeżo koronowana Barbara „Zdradziełłowiczówna” umierała, jakby w przestrodze, do czego prowadzi zatracenie się koronowanego władcy w miłości. Po jej śmierci królowi pozostała w spadku ogromna trauma, sterująca często jego poczynaniami, wpływająca na jego poważne polityczne zaniedbania.

W XVII w. nastąpiła wyraźna transgresja ról: królowa Ludwika Maria Gonzaga, dostrzegając depresję i infantylizm męża Jana Kazimierza, w znaczącej części przejęła rządy, co dostrzegali współcześni. Ta para nie była w sobie zakochana, wydaje się, że Jan Kazimierz pojął Ludwikę Marię, wdowę po bracie Władysławie IV, z powodu braku poczucia bezpieczeństwa. Jak podpowiada psychologia, obfity biust królowej miał tu znaczenie: król szukał zapewne matki, czego nigdy nie znalazł w chłodnej i surowej dla dzieci Katarzynie. Habsburżanka wyniosła bowiem sposoby surowego wychowania dzieci o chlebie i wodzie z wiedeńskiego burgu, wpędzając zapewne Jana Kazimierza w chorobę depresyjną. Silna kobieta, a taką była Ludwika Maria, znakomicie nadawała się do roli opiekunki chwiejnego króla – i tak też się stało.

Królowa rządzi królem „niczym mały Etiopczyk słoniem” – pisał dziejopis Wawrzyniec Rudawski, podczas gdy król z coraz większym zapamiętaniem oddawał się romansom, wpędzając przy okazji Rzeczpospolitą w tarapaty. W Polsce odnowił się wtedy syndrom Bony, czyli niechęci do „rządów baby”. Ludwikę Marię postrzegano jako tę, która przyszła ze zbyt wyzwolonej Francji i wprowadziła modę nagich biustów bez okrycia z giezła, romansowanie dworskie i przekupstwo, czyli korupcję.

Natomiast Habsburżanki uchodziły za wspaniałe żony dzięki wspomnianemu surowemu wychowaniu. Ale, jak się wydaje, za traumatyczne dzieciństwo płaciły wielką cenę: ataków nerwowych i epilepsji. Doznawały ich dwie młode żony Zygmunta Augusta – Elżbieta i Katarzyna. Król Michał Korybut, „małpa” na tronie, jak go nazywał Jan Sobieski, przerażone elekcją „opasłe dziecko”, „pokraka”, miał właśnie żonę Habsburżankę. Był łatwym obiektem do manipulacji przez małżonkę. Jednakże Eleonora Habsburżanka nie zrobiła nic, by podporządkować i poddać Michała I wpływom Wiednia: zdaje się, że kochała męża uczuciem kobiety współczującej i wyrozumiałej, nie mającej przerostu ambicji politycznych. Pod tym względem król był szczęściarzem, czego nie da się powiedzieć w odniesieniu do jakichkolwiek innych jego działań.

Swoistym szczęściarzem był też Jan Sobieski, któremu dane było przeżyć jedną z najintensywniejszych miłości staropolskich: z Marią d’Arquin. Została ona zmitologizowana jeszcze bardziej przez opublikowanie korespondencji tej pary: jędrnej, soczystej, pełnej erotycznych podtekstów. Ponieważ zachowało się więcej listów rozamorowanego Jana niż Marysieńki, pełnych wyznań i błagań o miłość, więc już od czasów Tadeusza Boya-Zeleńskiego przyjęto, że wdowa po Sobiepanie Zamoyskim dość cynicznie wykorzystywała miłość króla. Biografia Michała Komaszyńskiego urealniła miłość obydwojga, ale w potocznym myśleniu Marysieńka Sobieska nadal funkcjonuje jako kapryśna i cwana wdowa po alkoholiku Zamoyskim, która owinęła sobie cnego Jana Sobieskiego wokół palca. Historycy z kolei skłonni są dostrzegać, że królowa Maria prowadziła gry polityczne w gruncie rzeczy dla swych dzieci, a nie w interesie Polski.

August II Sas, niemal dwumetrowy przystojny mocarz, przyciągał uwagę pań i nie przegapił żadnej okazji do korzystania z wdzięków dam. Tym bardziej że jego żona Eberhardyna, zamknięta w sobie, surowo wychowana luteranka, traktowała seks z wyraźną niechęcią. Król był nad wyraz przystępny, więc siłę królewskiej miłości poznawały i damy, i straganiarki. Podejrzewano go nawet o romans z własną córką. Ale – jak pisze wybitny znawca epoki prof. Jacek Staszewski – „odrażającym szczegółem jest przypisywanie królowi kazirodczego związku z córką Anną Orzelską. Żadne źródła tego związku nie potwierdzają. Legenda zrodziła się z tego, że uwagę zwróciła niezwykła miłość Augusta do jednej tylko nieślubnej córki”.

Nie sposób wyczynów Augusta II Wettyna wyjąć z kontekstu dziejowego: Europa przeżywała w tym czasie swoistą wolną miłość dworską, co oznaczało społeczne przyzwolenie na metresy i miłostki jako nieodłączną część życia dworów królewskich i magnackich. Klimatowi sprzyjał rozwój romansów, czyli książek o miłości, jakże chętnie czytanych przez panie. I tak niejaki Pöllnitz stworzył „Ogień pałającej miłości”, opisując głównie romansowe panowanie Augusta II Sasa. W rzeczywistości wyczyny króla niewiele miały wspólnego z miłością, raczej z erotomanią. Dopiero przed śmiercią zdał on sobie sprawę ze swego promiskuityzmu. „Boże, wybacz mi, całe moje życie było jednym grzechem”, zawołał wielkim głosem 1 lutego 1733 r. na zamku w Warszawie, po czym skonał.

Libertynizm utrwalił się jednak na dworach suwerenów, arystokratów i magnatów – i nawet dobrotliwy filozof na tronie król Stanisław Leszczyński bez moralnych oporów korzystał z wdzięków dam. Co ciekawe, jego adwersarz August III uchodził za oazę cnoty na tle epoki, w związku, jakżeby inaczej, z Habsburżanką Marią Józefiną.

Jednym z elementów czarnej legendy ostatniego króla upadającej Rzeczypospolitej Stanisława Augusta Poniatowskiego była też jego miłość do carycy Katarzyny. A potem niezliczone miłostki, tajne przejścia z zamku w Warszawie do „Lulki”, wydawanie ogromnych sum na rozkosze ciała. Czy to kolejny mit, przyprawiona gęba sybaryty i egocentryka, zatroskanego głównie o własne przyjemności erotyczne, a nie o interes państwa? Badania Wojtyńskiego, opisane w monografii „Szkatuła prywatna króla Stanisława Augusta Poniatowskiego”, wskazują, że ostatni władca Rzeczypospolitej nie szastał pieniędzmi na swe niezliczone rozkosze, jak to powszechne podejrzewano. Zapewne z tej szkatuły monarcha opłacał dopadnięte podczas podróży czy eskapad nocnych mieszczki warszawskie. Zdumiewa jednak mizeria wydatków i system kontroli, nakazujący wpisywać i te nikłe sumy. Na innej liście – gratisów – widnieje stosunkowo mało kobiet, jak na przypisywane mu życie erotomana: m.in. Lullier, Izabela Lubomirska, Marianna Dembińska, Marianna Camelli, Rayewska, pułkownikowa Wiliams i sporo wdów. Lista ta, przywołana przez Wojtyńskiego, zdaje się demaskować współczesne mity rozpustnego króla. Było ich jednak sporo.

W gruncie rzeczy na polu miłosnych podbojów nie oberwał od współczesnych jedynie Stefan Batory, choć i jemu przypisywano romans z córką gajowego w Puszczy Niepołomickiej, w wyniku czego urodził się syn. Sądzono nawet, że był nim przyszły Dymitr Samozwaniec, inna wersja to Knebowski, co wystawił poczet husarski na wojnę z Moskwą, zdemaskowany przez Nekandę Trepkę w „Liber chamorum” właśnie jako cham, czyli bez szlacheckiego indygenatu.
Polityka 7.2007 (2592) z dnia 17.02.2007; Historia; s. 72
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną