Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Mężczyźni mają lepiej

Rozmowa z Marcinem Mellerem

Fot. K. Opaliński Fot. K. Opaliński
Z redaktorem naczelnym 'Playboya' o obsesji brzucha, rozbieraniu feministek i poważnych czytelnikach.

Marcinie, czy lubisz swój brzuch?

 

Toczę niekończącą się walkę z moim brzuchem. Wkurza mnie to. Z jednej strony jestem obżartuchem i nie widzę w tym nic złego. Ale chciałbym dobrze wyglądać - nie mieć bębna. W przypadku mężczyzn bęben jest przejawem słabości i rozlazłości.

Dlaczego zaznaczyłeś, że „w przypadku mężczyzn"? Kobiety nie myślą, że to przejaw słabości i rozlazłości?

 

W wielu miejscach na świecie jest tak, że jeżeli mąż ma chudą żonę, to nie cieszy się szacunkiem. To znaczy, że nie potrafi o nią zadbać. W takich społecznościach chudziny są traktowane z wyniosłością przemieszaną z pogardą.

Ostatnio w „Dzień dobry TVN" opowiadaliśmy o agencji modelek XXL - dla pań bardzo obfitych, puszystych. W skrócie chodzi o to, żeby kobieta z rozmiarem powyżej 42 mogła kupić ładne ubranie. Więc mówię do współprowadzącej Kingi Rusin: To fajnie, że powstało takie miejsce. I ona potwierdziła przed kamerami, ale poza kamerą powiedziała: To wcale nie jest fajne, bo dla mnie taka tusza to jest objaw słabości, braku silnej woli. Ja - mówi Kinga - też mam skłonności do tycia. Ale właśnie dlatego, że chcę panować nad swoim życiem, kontrolować je - staram się mieć płaski brzuch.
 

Ojej, ale to chyba jest niebezpieczne, że całe swoje życie, poczucie szczęścia czy kontroli człowiek wiąże ze swoją wagą. To przerażające, że Kinga Rusin po schudnięciu „dostała drugą szansę" i „drugie życie".

W tym przypadku był jeszcze wątek osobistych rachunków Kingi, która chciała je wyrównać.

Kwestia o której mówimy: czyli kwestia tuszy, brzucha, wyglądu - to jak ze wszystkim - kwestia zdrowego rozsądku, złotego środka, bycia pomiędzy. To znaczy, jeżeli zobaczysz faceta z wielkim bębnem, z czterema zębami i jeszcze z brudnymi włosami to się skrzywisz. Chyba, że masz perwersyjne skłonności. Głodzenie się na wzór anorektycznych modelek jest idiotyzmem. Spędzanie codziennie pięciu godzin na siłowni jest chyba jednak chore. To kwestia proporcji. Pisałem kiedyś do „Polityki" tekst o narkotykach, o marihuanie. I jeden z internatów napisał komentarz, że wszystko jest dla ludzi, a jak ktoś jest jełop to sobie serce rozwali i nadmiarem kawy. I tak samo jest chyba z tematem brzucha. A poza tym, hej, przecież ty też nie ważysz 120 kilo.

A jednak wolałabym nie zastanawiać się nad swoją wagą.

Być może jest to wina kultury, że sądzę, że nie powinienem mieć wylewającego się znad paska wielkiego brzucha.

Ale ja nie mam na myśli kwestii zdrowotnych. Socjologowie spróbowali wygenerować dzień kobiety, która stosuje się do rad zawartych w kobiecych czasopismach. Okazuje się, że zabrakłoby jej dwóch dób do realizacji rad i nakazów. Musiałaby być kosmitką albo robotem, żeby choć w połowie sprostać tym absurdalnym zadaniom. Inteligentne i zdające sobie sprawę z manipulacji kobiety podświadomie rejestrują ten model i starają się mu sprostać. Są sfrustrowane i cierpią.

Ktoś kiedyś powiedział, że świat bez facetów byłby światem pełnym grubych owłosionych szczęśliwych kobiet. Może tak jest. Ale z drugiej strony, kiedy rozmawiam z kobietami, mówią, że dbają o siebie dla siebie. Jeśli posługujemy się przykładami znanych kobiet, to jest na przykład Dorota Wellman, która ze swoim wyglądem żyje bardzo dobrze i ma do tego dystans i się z tego śmieje. U mnie w redakcji jest paru kolegów, którzy patrzą na nasze sesje i kręcą nosem wyznając, że wolą okrągłe panie.  

Problem się pojawia wtedy, kiedy jest konflikt wewnętrzny tak jak w przypadku Eve Ensler, autorki „Dobrego ciała"...

...której przeszkadza jej własny brzuch, mimo że jest feministką z 30 letnim stażem.

Właśnie. Wie, że nie powinna, ale ma obsesję brzucha. Powiesz, że to jest wina opresyjnej kultury. Pewnie tak. Trzeba sobie zdać sprawę, że w tym wszystkim nie chodzi o tuszę. Kiedy widzę w Warszawie młodych, bogatych ludzi, którzy nie mają zębów - to mnie to jakoś rusza. W grę wchodzi zwykła potrzeba estetyki. To chyba nie jest źle, kiedy się dba - w granicach zdrowego rozsądku - o swój wygląd i wygląd otoczenia.

Mówisz, że presja dotyka jednakowo mężczyzn i kobiety, ale to kobiety muszą golić nogi, robić makijaże i poruszać się na szpilkach.

O przepraszam, niedawno w Warszawie mężczyzna wygrał bieg na szpilkach.

Ale to stare kobiety mają niski status społeczny. Szpakowaty mężczyzna jest seksowny, to frazes, że „mężczyźni się lepiej starzeją".

Tak, mężczyźni mają lepiej. Ale Jane Fonda ma wkrótce wystąpić w filmie erotycznym. To siedemdziesięciolatka.

Oczywiście, są trzy sztandarowe kobiety, które przywołuje się przy okazji takich tematów: Catherine Zeta-Jones, Liv Tyler i Scarlett Johansson.

Ale przecież toczy się dyskusja z Polsce, że kobieta po pięćdziesiątce to nie jest kobieta na łożu śmierci. Jeśli pojedziesz do Paryża, Mediolanu, Berlina - są tam siedemdziesięciolatki, które się świetnie bawią. Tak naprawdę w Polsce dyskryminowana mniejszość to nie są homoseksualiści czy kobiety, tylko ludzie starsi. We wrocławskich czy warszawskich knajpach dominują młodzi ludzie, dudni muzyka. W Paryżu, Londynie, czy nawet w Istambule, w którym byłem ostatnio - siedzą rozbawieni siedemdziesięciolatkowie: siwe panie, siwi panowie. Piją cappuccino albo wino i normalnie uczestniczą w życiu. W Polsce tego nie ma. W Polsce jest totalny terror młodości. Szkoda, że u nas kobiety w pewnym wieku zmuszone są ubierać się zachowawczo, bo inaczej „nie wypada". Potrzebujemy zmian kulturowych.

  
Ale z drugiej strony są badania pokazujące zdziecinnienie trzydziestolatków.

Przecież nie chodzi mi o to, żeby kobiety wyglądały jak Majka Jeżowska - czyli jak trzynastoletnia dziewczynka z problemami.

No dobrze, my tu sobie small-talk uprawiamy, a przecież miała być wojna płci. Z drugiej strony, kiedy Agnieszka Graff - jedna z czołowych polskich feministek, nazwała cię przesympatycznym, uroczym mężczyzną - pomyślałam, że wojny nie będzie. Nie powiesz mi chyba, że kobiety nie mają do Ciebie żalu o to, że Twoje pismo promuje doskonałe, często wygenerowane komputerowo ciało.

Agnieszka Graff polubiła mnie pewnie po pewnym programie, w którym odbyła się rozmowa na temat gwałtu. Był tam prawicowy publicysta i jednocześnie nauczyciel z liceum, który zaczął się podśmiewać z tego tematu. I ja dostałem szału. Powiedziałem: „Życzę ci koleś, żeby ci jedna z twoich uczennic dała w pysk za takie teksty". Zrobiła się straszna afera, a Agnieszka Graff była zaskoczona, że ja, który powinienem wystąpić w roli męskiego szowinisty zareagowałem w taki sposób. To wynika z tego, że ja bym gwałcicieli rozstrzeliwał, mówiąc delikatnie. Sądziła, że jak jestem naczelnym „Playboya" to popieram gwałty zbiorowe? Ale masz rację - ja za moje słodkie pismo zarobiłem od Kazimiery Szczuki piwem wylanym na twarz. Co stało się początkiem przyjaźni.

?

Kiedy kolega Świetlicki z Dyduchem robili ze mną wywiad do „Wysokich Obcasów" -  spytali, czy wyobrażam sobie sesję feministek w „Playboyu". Powiedziałem „tak, proszę bardzo". No i Kazimiera S. uznała, że jest to „sprofanowanie jej ciała". Po wylewaniu na mnie błota w różnych wywiadach w różnych pismach zgodziła się na wywiad do „Playboya". No więc oczywiście, że spotykałem się z nieprzychylnymi opiniami. Ale przecież jest pismo „Man's Health" dla facetów, o tym jak trenować. No i na okładce nie jestem ja z moim brzuszkiem, tylko panowie, którzy mają kaloryfer. I ja się z tego powodu nie obrażam.

 
Ale, ale: „Man's Health" to jest jednak pismo dla mężczyzn.

W pismach dla kobiet modele też nie wyglądają jak Przemysław Gosiewski.

Ale tam nie ma rozbieranych sesji z mężczyznami.

Panów zawsze bardziej kręciły zdjęcia czy obrazy nagich kobiet. Co ja mogę na to odpowiedzieć? Chłopaki tak mają. Nie będę się tego wypierał. Jako rozemocjonowany nastolatek podprowadziłem ojcu w walizki jakiś numer „Playboya". W przedszkolu to raczej nie dziewczynki podglądają chłopców, tylko odwrotnie.

W przedszkolu?!

No ja zaczynałem w przedszkolu. Owszem są mężczyźni, którzy wolą kobiety dojrzałe albo o kształtach rubensowskich, ale większość facetów bez względu na wiek lubi młode szczupłe kobiety.

Wcześniej mówiłeś, że piękno nie musi być związane z jednym określonym modelem, że wystarczy o siebie zadbać. Ale w Twoim piśmie występuje po prostu tłum doskonałych ciał.  

Pamiętasz Ninę Terientiew na okładce „Gali"? Wyglądała jakby miała 25 lat! Nawet w telewizji nikt nie występuje sote, tyko ma make up i zawsze wygląda lepiej niż w rzeczywistości.

To są mechanizmy mediów przez świadomych ludzi dobrze znane. Ale wyobraźmy sobie dojrzewającą dziewczynę, niepewną swojego zmieniającego się ciała, budującą dopiero swoją tożsamość. Taka dziewczyna przegląda się w oczach innych, w ideale, który funkcjonuje na zewnątrz, w ikonie. Ona bierze Twoje pismo i stara się tak wyglądać. Czy kiedy zostałeś naczelnym „Playboya" starałeś się coś zmienić w tej materii? Nie chcesz pokazać alternatywnego modelu estetycznego?

Oddzielmy warstwę zdjęciową od warstwy tekstowej.

Uczestniczysz w sesjach zdjęciowych?

W sesjach nie. Tylko na etapie rozmowy z fotografem i dyrektorem artystycznym. Na sesje się nie pcham. Fotograf lepiej potrafi rozmawiać z modelką. Prawdę mówiąc wolę także uniknąć podejrzeń, że łączę przyjemne z pożytecznym.

Zmieniłeś coś?

Lubię czarno-białe zdjęcia. Staram się, żeby raz na jakiś czas znalazły się w gazecie. Natomiast w warstwie tekstowej mogę zaszaleć. Niedawno dostałem badania czytelnicze. Okazało się, że nasz czytelnik się poważnie odmłodził. A wracając do młodych dziewcząt, nie „Playboy" jest tu problemem...

Ale „Playboy" jest symbolem.

Jest. Ale to nie w „Playboyu" ukazują się zdjęcia wychudzonych modelek. U nas owszem, kobieta jest szczupła, ale to nie jest szkielet. Jeżeli mówimy o anoreksji, to jest to raczej „wina" Fashion TV, pokazów mody, reklam promujących heroin look. I zdarza się czasem dziewczyna z naprawdę piękną twarzą, ale tak chuda, że nie zgadzam się na sesję. Nie promujemy zachowań anorektycznych. A jeśli chodzi o retusze, to raczej sprawialiśmy, że żebra dziewcząt nie były widoczne. Do tej rozmowy powinnaś zaprosić naczelne paru pism dla pań.

Kto nam w takim razie zabiera nasze ciała?

Ja tego nie wiem. Badania wykazują, że mężczyznom nie podobają się anorektyczne modelki, a to one królują na wybiegach. One chyba się podobają kobietom. Istnieje na przykład konflikt: ja i moi koledzy kontra nasze żony, partnerki, siostry. Osią tego konfliktu jest Scarlett Johansson. Mężczyźni wzdychają: „Boże! Co za kobieta!". Kobiety ripostują: „Wygląda jak pomagiera z kuchni, brzydka, gruba. Ma prostacką twarz".

No to skoro jest taki estetyczny pluralizm, to czy ty Marcinie nie miałeś kiedyś ochoty zaszaleć i pokazać całkiem innej sesji: puszystych albo bardzo dojrzałych kobiet?

W grudniu jest 15-lecie „Playboya", to może być okazja do takiej zabawy. Jest jeszcze kwestia moich gustów zupełnie osobistych...

Są widoczne w gazecie?

Tak, ale oczywiście są pewne granice. Miewam zwichrowane i niszowe gusta, jednak muszę pamiętać, że robię pismo masowe. Szukam kompromisu. To podobnie jak z muzyką: w domu mogę słuchać takiej, która sprzedaje się w mikroskopijnych nakładach, ale kiedy zamawiamy w „Playboyu" recenzje, no to trzeba pamiętać, że robimy to dla ludzi.

I że macie żelazny target.

Tak, mamy poważnych czytelników.

I że to jest twarda marka.

Co jakiś czas robimy badania fokusowe - zaproszeni czytelnicy mówią co sądzą o piśmie. Pracownicy firmy powiedzieli, że nigdy dotąd nie mieli takich badań: czytelnikom podoba się pismo takie jakie jest. Niczego by w nim nie zmienili.

Zatem jesteś naczelnym pisma doskonałego.

To nie tak. Ale powalczyć mogę raczej z tekstem, na przykład robić wywiady z postaciami, które nie są oczywiste.

Poprosisz Kingę Dunin o wywiad dla „Playboya"?

Wiesz, aż się boję. Przy okazji wspomnianego tu wywiadu do „Wysokich Obcasów" zrobiono mi zdjęcie, na którym siedziałem w wannie przykryty pianą i Dunin napisała felieton pod tytułem „Piana zamiast jaj". Kobiety się w „Playboyu" rozbierają, a ja nawet nie pokażę interesu. Kiedyś ją spotkałem w pociągu i szybko przemknąłem korytarzem. Boję się tej pani.

 

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną