Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Literat dnia codziennego

Maria DąbrowskaFot. Lucjan Fogiel / FORUM Maria DąbrowskaFot. Lucjan Fogiel / FORUM
Tej jesieni i w przyszłym roku czeka nas wysyp dzienników wielkich polskich pisarzy. Jan Józef Szczepański, Józef Czapski, Maria Dąbrowska, Jarosław Iwaszkiewicz, Miron Białoszewski – jacy są widziani własnymi oczami?

Dzienniki pisarzy wzbudzają w ostatnich latach ogromne emocje. O wiele większe niż współczesna proza. Już za chwilę - kiedy ukażą się zapowiedziane tomy - będzie można z nich stworzyć prywatny kanon literatury polskiej. Są zapisem świadomości polskiej inteligencji, to z nich dowiadujemy się najwięcej o XX w., od Brzozowskiego, Malinowskiego, Trzebińskiego, Czapskiego, Kijowskiego, Tyrmanda, Lechonia, Jastruna, Mycielskiego, Kowalskiej, Nałkowskiej czy Dąbrowskiej. Te dwa ostatnie dzienniki są tak wspaniale opracowane od strony edytorskiej (Nałkowska przez Hannę Kirchner i Dąbrowska przez Tadeusza Drewnowskiego), że same przypisy czyta się z wypiekami na twarzy. Dzienniki wywoływały też skandale, gdy okazywało się, że pisarz ujawniał w nich swoje prawdziwe sądy o otoczeniu. Wiele zjadliwości znalazło się np. w dziennikach Andrzeja Kijowskiego, Jerzego Andrzejewskiego, Mieczysława Jastruna czy Stefana Kisielewskiego.

 

Czasy powojenne sprzyjały prowadzeniu dziennika, była to bowiem jedyna szansa na uniknięcie cenzury, tylko tam można było być szczerym wobec siebie. Zauważył to Jerzy Stempowski po przeczytaniu dzienników Samuela Pepysa, które przetłumaczyła Maria Dąbrowska: „Książka ta jest doskonałą receptą na czasy, kiedy nie wszystko nadaje się do druku i kiedy piszący muszą szukać w czernieniu papieru satysfakcji innych niż te, jakich dostarczyć może czytelnictwo".

Najbardziej niecierpliwi autorzy prowadzą dziennik od razu z myślą o czytelniku i szybko go publikują (tak robi choćby Stefan Chwin), wtedy jednak mamy do czynienia raczej z bieżącą publicystyką. Na większość dzienników musimy czekać kilkadziesiąt lat od śmierci autora. Czterdziestoletni okres karencji, jaki wyznaczyła Dąbrowska, minął w 2005 r. i teraz właśnie ukazuje się całość jej dzienników, czyli 13 tomów. Czasem pisarze sami obierają datę, kiedy ich zdaniem będzie można opublikować dziennik - Białoszewski na początku myślał o 2000 r., ale zdecydował się na 2010.

Są i tacy, którzy nigdy nie ujawnią intymnych zapisków. I tak Wacław Berent zniszczył całe swoje archiwum. Pisarze zagraniczni postępowali czasem podobnie. Tomasz Mann spalił część swoich dzienników, te zeszyty, w których jawnie pisał o swych fascynacjach homoseksualnych. Pełno za to u niego zapisków dotyczących jadłospisu, samopoczucia i stanu pisania: „Zjadłem bardzo dobre śniadanie, sardynki i jajko, i napisałem jedną stronę". Sławomir Mrożek spalił swoje zapiski prowadzone od końca lat 40., dlatego też jego dziennik, który ukaże się w przyszłym roku, zaczyna się w 1962 r. Pisał go dla siebie, nie myśląc o publikacji, tak jak Jan Józef Szczepański, którego pierwszy tom dziennika z lat 1945-56 właśnie się ukazał.

Szczepański: pamiętnik ma wyleczyć

„Ten pamiętnik ma cel odpowiedzialny i trudny. Ma mnie wyleczyć i wychować". Tak zaczyna swoje zapiski 26-letni Jan Józef Szczepański, który tuż po wojnie znalazł się Krakowie i nie wiedział, co ze sobą robić. Zaczyna więc bez przekonania studia na orientalistyce. Jego dziennik ma być doskonaleniem charakteru i ducha. Szczepański chce codziennymi zapiskami przezwyciężyć inercję, narzucić sobie dyscyplinę, stać się lepszy. Nosi w sobie ideał cnoty i uczciwości, który chciałby spełnić za pomocą dziennika. Marzy o karierze literackiej, ale w dzienniku bardzo surowo traktuje swoje pierwsze teksty i swoje ambicje. Utracił w czasie wojny wszystko, co napisał, więc tworzy na nowo opowiadania partyzanckie i słynną powieść „Polska jesień", którą wznowiliśmy właśnie w naszej kolekcji Polskiej Literatury Współczesnej.

Początki nie są łatwe, redakcje i cenzura odrzucają opowiadania, historyk literatury i krytyk Kazimierz Wyka go unika. Szczepański co rusz traci wiarę w swoje pisanie, kiedy nie znajduje swojego artykułu, myśli: „Naturalnie, że nie przyjęli. Mają lepsze". Po niezbyt udanym czytaniu publicznym swojego opowiadania śni mu się łysy urzędnik w groźnym biurze, który beznamiętnym głosem mówi mu: „Człowiek przegrany to jest człowiek przegrany".

Z czasem Szczepański nabiera pewności, mniej zajmuje się sobą, a więcej światem dookoła. Najpierw jednak zakochuje się w przyszłej żonie Danusi i bardziej zajmuje go ta relacja niż afera w „Tygodniku Powszechnym" po publikacji opowiadania „Buty". Oskarżono go o cynizm i antypolskość, a jednak Szczepański wie, że opisał wojnę uczciwie. Z roku na rok staje się dojrzalszy, zawsze jednak dziennik pozostaje miejscem, w którym rozlicza się ze swoich słabości. Tonacja dziennika się zmienia - w latach stalinowskich przenika do niego poczucie klęski i powszechnego kłamstwa. „Tygodnik Powszechny", z którym był związany, przestaje istnieć. Dopiero w 1956 r. powraca nadzieja i jednocześnie pojawiają się nowe możliwości publikacji.

Dziennik Szczepańskiego pokazuje życie, które pięknie się kształtuje wzdłuż wytyczonej linii i nabiera jasności, a jej źródłem jest rodzina, pisanie w zgodzie ze sobą i jego wielka fascynacja - góry. W kolejnych tomach dojdą jeszcze relacje z wypraw i podróży - paszport otrzymał dopiero w 1956 r.

Czapski: kontrola oddechu dnia

Dziennik Józefa Czapskiego też był dla niego „próbą ratowania siebie z rozkładu duszy", czyli rodzajem praktyki duchowej. To był „dziennik nie na pokaz pomyślany, ale jako kontrola oddechu dnia". - Prowadził go przez całe życie, od najwcześniejszej młodości aż do końca. Kiedy nie mógł już pisać, bo tracił wzrok, dyktował go lub pisał olbrzymimi literami. Dziennik był mu potrzebny jako forma przemyśliwania życia i swojej pracy malarza. Był człowiekiem medytacji, a zarazem był głodny ludzi, lektur, wrażeń - mówi Barbara Toruńczyk, szefowa „Zeszytów Literackich", które w październiku wydadzą „Wyrwane strony" Czapskiego. Tytuł wziął się stąd, że kartki przeznaczone do druku Czapski wyrywał z dziennika. - Notował w czarnych kajetach, przetykał notatki rysunkami. To były zapiski skrótowe, często w formie hieroglifów. W Muzeum Narodowym w Krakowie, gdzie są przechowywane, naliczyliśmy 274 tomy. Całość jest ogromna i chyba nie ma sensu jej wydawać, ze względu na nikły stopień czytelności. Jednak dostęp do nich powinni mieć wszyscy zainteresowani: artyści i naukowcy.

Strony wyrwane Czapski redagował i dyktował maszynistkom, potem jeszcze samodzielnie poprawiał. - Problem polega na tym, że każdy, kto miał w ręku jego zapiski, w trakcie ich opracowywania bezkarnie poprawiał Józia, bo utarło się, że nie zna polskiego albo że jest sentymentalny czy egzaltowany. Tymczasem Czapski pisał w sposób niezwykle świadomy. Do tej pory fragmenty dziennika wydano dwukrotnie w formie książkowej, jednak nie były to wersje przez niego przygotowane. Dopiero ta publikacja będzie - jak mówi Toruńczyk - odcyfrowaniem zamysłu Czapskiego. Miał bowiem własną wizję tej książki. - Dotarliśmy do maszynopisów wszystkich tekstów w opracowaniu Czapskiego, bez niczyjej interwencji. Fragmenty publikowały „Zeszyty Literackie", widać w nich, jak Czapski prowadzi tę codzienną rozmowę ze sobą: „Nie dać się porwać »mysiej bieganinie«. Już farby wyciśnięte, nie przerywać oddechu po dniu wczorajszym".

Dąbrowska: powrót do siebie

Odkrycie dzienników Marii Dąbrowskiej po jej śmierci było ogromnym zaskoczeniem, bowiem nikt oprócz bliskich o nich nie wiedział. Pozostawiła
79 notatników i sterty maszynopisów. Publikacja pięciu tomów „Dzienników" w 1988 r., jeszcze z ingerencjami cenzury, wywołała zaskoczenie, bo dopiero w dziennikach widać Dąbrowską intelektualistkę, obdarzoną wyostrzoną świadomością. W kolejnym wydaniu, z 2001 r., prof. Tadeusz Drewnowski poszerzył dzienniki o dwa tomy, ale to ciągle było zaledwie 46 proc. istniejących wspomnień. Teraz wreszcie ukazała się w Polskiej Akademii Nauk wersja pełna, 13 tomów z lat
1914-1965. - Te dwa wydania były do czytania, to trzecie jest wydaniem filologicznym, bez przypisów, bez skrótów i unowocześniania języka. Ma niewielki nakład i jest skierowane przede wszystkim do badaczy - mówi prof. Drewnowski.

W pełnej wersji dziennika więcej znajdziemy zapisów jej rozterek emocjonalnych, cierpień miłosnych związanych z Anną Kowalską. „Czytane w całości dzienniki Dąbrowskiej pozwalają zdać sobie sprawę ze skomplikowania tej relacji" - pisze dr Paweł Rodak z Instytutu Kultury UW, znawca dzienników. Dąbrowska zapisuje: „Cały świat stał się pełny Anny - niszczącej - [nieczytelne słowo] bez myśli co zapragnie - rzucającej - i tak straszliwie lekceważącej ludzkie uczucia - tak straszliwie pochłoniętej tylko własnymi - A jednak - wracaj Anno - wracaj - Cała myślą wiszę na dniu, w którym wrócisz - dniu - którego możemy nie doczekać - o męczarnio".

Stany zapaści, załamania zdarzają się Dąbrowskiej często i to dziennik ma być dla niej rodzajem autoterapii, powrotu do siebie. Znaczną część dzienników zajmują też obserwacje tego, co dzieje się w kraju. Dąbrowska bez złudzeń ocenia rzeczywistość i jednocześnie musi uczestniczyć w życiu publicznym. Zastanawia się więc, jak być osobą publiczną, nie zdradzając tego, w co wierzy, w jaki sposób, we wrogich czasach żyć dla wartości i „pracować dla Polski". To rozdwojenie objawia się choćby w charakterystycznym śnie, który zapisała w dzienniku. Rozważa w nim, „jak udać, że się zjadło zatrutą potrawę, a jej nie zjeść".

Iwaszkiewicz: ucieczka od rzeczywistości

Jarosław Iwaszkiewicz, jak pokazał pierwszy tom jego dziennika, wolał nie wiedzieć wielu rzeczy. Inaczej niż w dziennikach Dąbrowskiej czy Nałkowskiej, nie znajdziemy tu obrazu otaczającej rzeczywistości. Iwaszkiewicz oddziela się od niej, jak może, skupiając się na podróżach - mroczny stalinowski 1951 r. to Włochy i langusty z Rubinsteinami. Widzimy, jak Iwaszkiewicz buduje wokół siebie balon, automistyfikację. Pozwala mu ona żyć, otula się nią jak kokonem. Dzięki niej może koncentrować się tylko na sztuce i pisaniu. Iwaszkiewicz pisze głównie o sobie, portrety innych osób pojawiają się incydentalnie. Dziennik to miejsce, gdzie może się użalić nad sobą, ze świadomością jednakże, że ktoś to kiedyś będzie czytał, a może nawet opublikuje. I rzeczywiście czyta się go jak zbiór opowiadań.

Zanim jeszcze ukazał się pierwszy tom obejmujący lata 1911-1955, ekscytowano się zapiskiem, jak to Iwaszkiewicz chędożył Czesława Miłosza w 1936 r. w Wilnie w celi Konrada. Dziennik przyniósł nie tyle dalsze sensacje, ile autoportret jednego z najważniejszych polskich pisarzy. Fragmenty kolejnych tomów, które ukazywały się w „Twórczości", zwłaszcza te późne, są przejmujące. Tom drugi, obejmujący lata 1956-63, ma się ukazać jeszcze w tym roku. Miejmy nadzieję, że będzie staranniej opracowany niż tom pierwszy.

Białoszewski: notatki i zwierzenia

Białoszewski chciał czekać z publikacją do 2010 r., żeby nikogo nie urazić. W swoim tajnym dzienniku, który prowadził przez ostatnie osiem lat życia (od 1975 do 1983 r.), pisał bowiem swobodnie o swoim otoczeniu. Takie drobne złośliwości. - Nie ma w nich jadu, nie pokazał innego oblicza niż to, które znamy - mówi redaktorka dziennika Marianna Sokołowska. Pisał o sprawach towarzyskich, politycznych i o swoim homoseksualizmie. - Oprócz tego, co notował na bieżąco, są tu też zwierzenia i wyznania, jest całkowicie otwarty. Opowiada o bolesnych wspomnieniach, o chłopaku, który się utopił, o Adamie, jego wielkiej miłości, któremu poświęcił wiersz „Sen". W Nowym Jorku w 1982 r. odkrywa gejowskie sklepy, kina. Zadziwia go ich jawność, powszechność, bezceremonialność (to czasy sprzed AIDS). Wizyty w tych miejscach opisuje rzeczowo, bez lęku schodzi do darkroomów Manhattanu. „Z tymi porno mieszkam sobie u zakonnic. I wszystko dobrze. (...) Leżę w pokoju, piszę, czytam. Za oknem cisza. Czasem lekki szum czegoś jadącego, spokój - spokój".

Pisze dziennik do samego końca, jeszcze po drugim zawale. Jednak w środku brakuje dwóch zeszytów z dwóch lat. Zaginęły, wiele wskazuje na to, że zniszczył je jego przyjaciel i spadkobierca. - Może było tam coś o nim, czego sobie nie życzył, a może o stanie wojennym? W każdym razie już wiadomo, że raczej ich nie odnajdziemy - mówi Sokołowska.

Co nas czeka po erupcji dzienników sprzed lat? Czy pisarze nadal notują tylko dla siebie? Dziennika nie prowadził Czesław Miłosz, nie pisze go też Wisława Szymborska. Niczego nie notuje Jerzy Pilch. Ale już Olga Tokarczuk prowadzi zapiski, a entuzjastą dziennika jest Michał Witkowski. Dziennika, jego zdaniem, nie zastąpi żaden blog. - Dla mnie dziennik do publikacji to jest oksymoron. To tak jak kamera pod kołdrą. Wymienia małe radości związane z dziennikiem: „wymiana naboju w piórze; wielki dzień, kiedy wreszcie stary zeszyt się skończy i wyprawa na miasto w poszukiwaniu nowego, z którym będę około półtora roku; sprawdzanie, co się robiło rok temu o tej samej godzinie; rysowanie; notowanie pogody i sprawdzanie, jaka była rok temu; sylwestrowe podsumowania kartka po kartce całego roku; biczowanie się".

***  

Kiedy w księgarniach:

  • Jan Józef Szczepański, Dziennik 1945-1956, t. 1, Wydawnictwo Literackie, wrzesień 2009
  • Maria Dąbrowska, Dzienniki 1914-1965, pierwsze pełne wydanie w13 t., Polska Akademia Nauk, Wydział INauk Społecznych, Komitet Nauk oLiteraturze, wrzesień 2009
  • Józef Hen, Dziennik na nowy wiek, W.A.B., październik 2009
  • Józef Czapski, Wyrwane strony, Zeszyty Literackie, październik 2009
  • Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki, 1956-1963, t. 2, Czytelnik, listopad-grudzień 2009
  • Miron Białoszewski, Dziennik 1975-1983, Znak, 2010
  • Sławomir Mrożek, Dzienniki, Wydawnictwo Literackie, 2010


W planach także:
  • Henryk Krzeczkowski, Dziennik, Iskry
  • Zygmunt Mycielski, Dziennik t. 4, Iskry
  • Krzysztof Mętrak, Dziennik t. 3, Iskry

 ***  


Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną