Co nas kręci, co nas podnieca
Recenzja filmu: "Co nas kręci, co nas podnieca", reż. Woody Allen
Podejrzanie brzmiący tytuł wymyślił oczywiście polski dystrybutor, szukając desperacko ekwiwalentu dla oryginalnego „Whatever Works”. Niewykluczone, że do kina wybiorą się też osoby myślące, że to kolejna komedia romantyczna. Tymczasem to Woody Allen, i to taki, którego najbardziej lubimy. Znowu jesteśmy na Manhattanie, zaś głównym bohaterem (mógłby go zagrać Allen) jest emerytowany fizyk, ponoć swego czasu z szansami na Nobla, który teraz upaja się swą mizantropią, ucząc w wolnych chwilach dzieci grać w szachy i złoszcząc się na nie, że nie są od razu arcymistrzami. Najbardziej jednak lubi spotykać się z przyjaciółmi, podobnymi do niego outsiderami, i snuć opowieści.
Cały film jest taką właśnie narracją skierowaną wprost do widowni, narrator parokrotnie spogląda w naszą stronę, komentując bieg zdarzeń. Opowieść zaczyna się od tego, że pewnego dnia przed drzwiami niedoszłego noblisty zjawia się nieznajoma dziewczyna, oświadczając, że jest głodna i nie ma gdzie mieszkać. Zapoznany geniusz wpuszcza ją do siebie na pięć minut, lecz – jak można z góry przewidzieć – potrwa to znacznie dłużej i skończy się ślubem (który bynajmniej nie zakończy opowieści). Dziewczyna pochodzi z Missisipi, z jakiegoś małego miasteczka, którego nazwy nie znają nawet mieszkający w nim obywatele (to jedna z wielu złośliwości na jej temat, które wygłasza fizyk), z domu religijnych fanatyków.
Mamy zatem sytuację, która mogłaby pewnie zainteresować Samuela Huntingtona, autora „Zderzenia cywilizacji”. Jak się jednak okaże, dziewczyna szybko dostosuje się do nowej sytuacji, zaś w jej ślady podążą rodzice, odnajdując w Nowym Jorku skrywaną dotychczas tożsamość. Jak zwykle u Allena, mamy mnóstwo błyskotliwych dialogów i bon motów. Np. ojciec dziewczyny rzuca się na kolana i zaczyna się modlić, a córka zwraca się do męża: „Ja mu powiem czy ty, że Boga nie ma?”. Matka chce zobaczyć w NY coś wesołego, fizyk podrzuca pomysł: „Może wybierzecie się do Muzeum Holocaustu?”.
Tylko Allenowi uchodzą takie żarty. „Co nas kręci, co nas podnieca” długo czekało u nas na premierę, mówiło się nawet, iż tym razem reżyser zawiódł. Bardzo proszę o więcej takich nieudanych filmów!