Każdy rodzic marzy o filmowaniu swoich dzieci. Pierwszy krzyk, pierwsze zdziwienie, nieskładna próba powtórzenia jakiegoś wyrazu, grymas szczęścia, niesforna zabawa z psem, fascynacja zabawką. Świat niemowlaka oswajającego się z tajemniczą rzeczywistością pełen jest wielkich odkryć. Znany dokumentalista francuski Thomas Balmes („Przyzwoita fabryka”) z tej banalnej, mechanicznej czynności podglądania życia maluchów uczynił temat dowcipnego, a zarazem dającego do myślenia filmu.
Bohaterami „Bobasów” jest czwórka raczkujących brzdąców wychowująca się w różnych kulturach, w skrajnie odmiennych warunkach: w bogatym Tokio, na pustynnym, mongolskim stepie, wśród stada afrykańskich kóz i w nowoczesnym cywilizacyjnym tyglu, jakim jest San Francisco. Dzieci są ważone, strzyżone, kąpane przez rodziców, próbują stawiać pierwsze kroki, przyglądają się z zaciekawieniem zwierzętom domowym, rywalizują z rodzeństwem. Z tych nieważnych na pozór impresji rodzi się intrygujący portret kluczowych momentów ich emocjonalnego rozwoju oraz obraz drastycznych różnic sposobów wychowania. Z ekranu nie pada ani jedno słowo odautorskiego komentarza. Rodzice bobasów przed kamerą też się nie wypowiadają i w ogóle tylko statystują. Płynnie zmontowany film robi wrażenie muzycznego poematu, w którym widz ze zdumieniem odkrywa, że jego dzieciństwo musiało wyglądać zupełnie inaczej, choć wspomnienia układają się przecież u wszystkich tak samo.
Bobasy, reż. Thomas Balmes, prod. Francja, 76 min