Mimo skromniejszych środków realizacyjnych niezależnym produkcjom amerykańskim udaje się niekiedy wyjść poza opłotek swoich festiwalowych wyznawców. Pomagają w tym zaprzyjaźnieni krytycy, którzy wspierają je na wszelkie sposoby, co skutkuje niekiedy zainteresowaniem szerszej publiczności. Kameralny dramat psychologiczny „Siostra twojej siostry” Lynn Shelton, jednej z faworytek festiwalu Sundance, jest modelowym przykładem takiego właśnie kina. Dzieje się na pustkowiu w stylowej daczy położonej nad jeziorem, gdzie w promieniu 10 km nie ma żywej duszy. Jak u Czechowa każda z postaci prowadzi grę, czasami dość perfidną, wynikającą z emocjonalnego niezaspokojenia. Zasadniczą rolę odgrywa w nim nastrój. Dialogów się przesadnie nie kontroluje, wykonawcy mają pełną swobodę. Liczy się naturalność oraz efekt prawdy.
Historia 30-latków po przejściach: lesbijki topiącej w alkoholu smutek po nieudanym związku (Rosemarie DeWitt), jej pięknej siostry (Emily Blunt) i nieprzytomnie w niej zakochanego życiowego rozbitka (Mark Duplass) spokojnie mogłaby zostać opowiedziana w półgodzinnej noweli. Trwa jednak trzy razy dłużej i chociaż zawiera elementy humorystyczne, równoważące smutek skromniutkiej fabuły, budzi zniecierpliwienie. Na osłodę pozostaje mało wiarygodny, za to bardzo romantyczny finał.
Siostra twojej siostry, reż. Lynn Shelton, prod. USA, 90 min