Najkrótsze streszczenie fabuły przypominałoby znaną kwestię o polskim filmie z „Rejsu”: nic się nie dzieje. Skoro reżyser i zarazem scenarzysta wybrał miejsce akcji najnudniejsze z możliwych, trudno się dziwić. Byliście kiedyś w sklepie z dywanami? No właśnie, tak samo to wygląda w „Kebabie i horoskopie”. Kierownik placówki (smutny i zabawny zarazem Andrzej Zieliński), chcąc zmobilizować załogę, zatrudnia dwóch speców od marketingu, którzy debiutują w niewyuczonym zawodzie (wcześniej, co sugeruje tytuł, jeden sprzedawał kebaby, drugi wymyślał horoskopy dla jakiegoś trzeciorzędnego pisemka). Wiedzą jednak, że należy używać fachowo brzmiących terminów w rodzaju „ocieplanie wizerunku firmy” czy „fundament przydatności” i na niektórych pracownikach robią wrażenie.
Kebab i horoskop, reż. Grzegorz Jaroszuk, prod. Polska, 75 min