Już w pierwszych kadrach: bezkresna preria, lekkie chmurki na błękitnym niebie, tylko Indian brakuje, ale ci też pojawią się w swoim czasie. Klasyczny western? Niezupełnie. Jak zapewnia reżyser, to raczej kino kobiece udające western. Bardzo dobrze udające. Schemat fabularny nawiązuje do klasyki gatunku. Tytułowa eskorta zapowiada bowiem podróż przez niebezpieczne tereny, z tym że zamiast dyliżansu mamy dość prymitywny wóz, w którym transportowane są trzy kobiety (w powieści Glendona Swarthouta, będącej podstawą scenariusza, która ukazuje się u nas tydzień przed premierą filmu, kobiety są cztery). Przywiezione zostały z Iowa do Nebraski, by zostać żonami miejscowych, dość prymitywnych farmerów. Teraz nazywane są wariatkami i uznane za zbędne i niebezpieczne dla otoczenia, każda ze swoją traumą, mają być odtransportowane w rodzinne strony. To będzie bardzo wyczerpująca podróż dla nich i dla wiozącej je niedobranej pary. Szefową eskapady zostaje farmerka, kobieta samotna, która wykazała się większą odwagą niż miejscowi mężczyźni. Dołącza do niej obieżyświat, typowy westernowy człowiek znikąd, zrazu sprawiający jak najgorsze wrażenie, lecz zmieniający się w czasie podróży. Nie byłoby zapewne sukcesu filmu, gdyby nie doborowa obsada. Dzielną farmerkę gra Hilary Swank, i jak wszyscy zgodnie stwierdzają, jest to jej najlepsza rola od czasu występu w oscarowym filmie Clinta Eastwooda „Za wszelką cenę”. Jej partnerem w podróży jest Tommy Lee Jones, zarazem reżyser filmu, o którym można by pomyśleć nieładnie, że w finale trochę kradnie film zdolnej koleżance, lecz tego wymagał scenariusz. Zachodzącą w bohaterze przemianę aktor zagrał koncertowo. Dużą przyjemnością jest oglądanie, chociaż tylko w jednej scenie, Meryl Streep. W ogóle taki casting potrafią zrobić tylko Amerykanie – jeżeli przykładowo pojawia się na parę sekund kowal, to naprawdę wygląda jak kowal. „Eskorta” to kolejny dowód, że wiadomości o śmierci westernu okazały się przedwczesne. Tymczasem nowy film dziejący się na Dzikim Zachodzie zapowiada Quentin Tarantino.
Eskorta, reż. Tommy Lee Jones, prod. USA, 122 min