Życie małych, prowincjonalnych miasteczek, broniących jak niepodległości swojej bogobojnej zaściankowości, wygląda na ogół podobnie. Kwitnie hipokryzja. Obcych i wszelkiej maści odmieńców gnębi się i nie toleruje. Swoich oszukuje, a ogólną niechęć do przeprowadzenia jakichkolwiek zmian pieczołowicie konserwuje skorumpowana władza, popierana przez gorliwych, lecz ospałych intelektualnie duchownych. W debiutanckiej komedii o takiej właśnie chrześcijańskiej wiosce w Libanie wszyscy elegancko odgrywają swoje ciemnogrodzkie role aż do czasu, gdy główny bohater, wrażliwy nauczyciel muzyki (Georges Khabbaz), powie: dość. To on ma niepełnosprawnego synka, którego starszyzna, zgodnie z wolą większości, chce odesłać do zakładu specjalnego. Ponieważ razem z żoną nie zamierzają pozbawiać dziecka rodzinnego ciepła, wmawiają sąsiadom, że w jego duszy zamieszkał anioł.
Film Amina Dory pokazuje, co się stanie, gdy za sprawą prostego triku ludzie zaczną nagle wierzyć, że mogą być szczerzy, dobrzy i uczciwi, wybaczą sobie małe grzeszki i otworzą się na innych. „Anioł” jest mądrą, choć trochę naiwną bajką w stylu czeskiego kina, z ironią i ciepłym humorem traktującą środowiskową presję, zawiść, fanatyzm, stupor. Wyrafinowanej widowni może nie zachwyci, ale dla wielu okaże się przyjemnym zaskoczeniem.
Anioł, reż. Amin Dora, prod. Liban, 95 min