Kamienica, w której toczy się akcja filmu, fotografowana jest tak, jak gdyby stała na końcu świata albo sama była całym światem. Wkrótce dowiemy się jednak, że znajduje się na Śląsku, blisko granicy polsko-niemieckiej. Jest 1939 r., całą tę zamkniętą w pięknej formie rzeczywistość (zdjęcia Marcina Koszałki) czeka katastrofa. Tymczasem mieszkańcy domu korzystają z uroków życia, podążając za swymi marzeniami. Uzdolniony matematyk chce wyjaśnić wszystko za pomocą wzorów, miłośnik botaniki czeka, kiedy zakwitną opuncje (co w warunkach domowych zdarza się rzadko). Ciągle jeszcze mieszkają pod jednym dachem dobrzy sąsiedzi: Polacy, Niemcy, Ślązacy oraz piękna Róża, Żydówka – ozdoba kamienicy – w której kochają się solidarnie przedstawiciele wszystkich narodowości. Czemu trudno się dziwić, skoro Różę zagrała Karolina Gruszka. To jedna z jej najlepszych ról, lecz na naprawdę wielką ciągle czeka.
Urodzony w Zabrzu Michał Rosa wraca do tematyki śląskiej, choć tym razem ucieka w magiczność. Niestety, w warstwie fabularnej zdarzają się słabsze wątki, co nie zmienia faktu, że „Szczęście świata” to bardzo ładny film. Jeżeli ktoś jeszcze używa dzisiaj takich staroświeckich ocen.
Szczęście świata, reż. Michał Rosa, prod. Polska, 98 min